Według poczynionych obserwacji obie są niedawno okocone. Dziś wracając z pracy zauważyłam czwórkę maluchów, takich już biegających, ok. 5-6 tyg. I jedno wsród nich ze strasznie zaropiałymi oczami. Pan z warzywniaka powiedział, że koty tam mają bardzo dobrze, nie ma potrzeby ich łapać, ale nawet nie wiedział, że są przynajmniej 4 małe. Ponadto powiedział, że oni będą tam tylko jeszcze 2 miesiące i jak chcę, to mogę kociaki złapać. Mam tylko powiedzieć to tej dziewczynie, co je karmi.
Po przeprowadzeniu szybkich konsultacji podjęto decyzję o łapaniu. Najbardziej zależało nam na chorych kociakach. Oczywiście następny krok to dorosłe kotki do sterylizacji.
Tak więc ekipa specjalizująca się w łapaniu szylkretek (tak, tak, jest taka - jak ktoś chce szylkretkę to zamówienia przyjmujemy



Efekt:

To najciemniejsze (wcale takie ciemne nie jest, tylko zwyczajnie szylkretowe) próbowało zwiać z kawałkiem kurczaka większym od niego

Jedno maleństwo oczka ma całkiem przyzwoite, jedno średnio zapaćkane, a jedno - tragedia


Maluch, na którym mi zależało najbardziej narobił hałasu i kotka się zdenerwowała

Jest tam jeszcze przynajmniej jeden kociak z miotu od standardowej szylkretki, ale nie wylazł. Nie wiemy co z małymi od kotki wielobarwnej. Nie próbowaliśmy nawet złapać więc dorosłych kotek. Jutro spróbuję się dowiedzieć od karmicielki, ile maluchów jest i pewnie będziemy dalej polować.
Obecnie maluchy trochę zestresowane, syczą na nas, ale oczka już woda przemyliśmy.
Jutro wizyta u Wetki i wstawię więcej zdjęć.
Nie mamy też jeszcze imion - zbieramy propozycje
