Miał być odpoczynek od codziennych obowiązków, a spotkaliśmy na swojej drodze tę oto koteczkę.
Od karmicielki dowiedziałam się, że od jakiegoś czasu Mała koczuje na drzewie, bo stado kotów, do którego ktoś Ją podrzucił, nie chce Jej przyjąć. Gryzie Ją i nie daje jeść.
Jest dużo mniejsza od Nich (ma ok. 4 miesiące) i nie ma szans z dorosłymi kotami...

Jak Ją zostawić, gdy wpatruje się w człowieka takim wzrokiem...?

Do tego wyczuwam, że ma coś z żebrami, jakieś dziwne są...
Kombinujemy jakiś karton, podkłady i Mała jedzie z Nami 300km do Poznania.
W drodze super grzeczna, żadnych niespodzianek. Po przyjeździe czuje się, jakby mieszkała u nas od zawsze. Mruczy jak tylko zobaczy człowieka, chce się przytulać i wchodzić na kolana, ładnie je i korzysta z kuwety. A pozostawiona sama sobie, ładnie bawi się myszkami i innymi zabawkami

Kot ideał.
Do tego piękna!
Mała jest już po pierwszej wizycie u weta, została porządnie odpchlona i raz odrobaczona. Miała trochę gości na gapę, po dwóch tygodniach czeka Ją kolejne odrobaczenie.
Na razie nie robiliśmy testów, bo ma mnóstwo śladów po ugryzieniach - albo sama się wygryzała walcząc z pchłami, albo są to ugryzienia innych kotów, dlatego testy zrobimy po dwóch tygodniach pobytu u nas.
A żebra są po urazie, dlatego są tak dziwnie ukształtowane, ale nie będziemy Ich już łamać. Nie powinno Jej to w niczym utrudniać życia... Ale skontrolujemy to jeszcze za jakiś czas.
Mam nadzieję, że Scala szybko znajdzie cudowny domek, który doceni Jej niesamowitą urodę i cudowny charakter

Scala z ulubioną myszką:
A tutaj pełen luz w poczekalni u weta

Więcej fotek Scali tutaj: picasa
Scala na yt