Wydawało się, że maluchy mają dobrze - oddana karmicielka, dobrej jakości karma i w miarę bezpieczny teren - zakłady przemysłowe, hurtownie - po 17 życie ludzkie zamiera... Jednak nie było tak bezpiecznie - kotka została nam zgłoszona ze względu na ropień; po oględzinach okazało się, że mała ma martwicę języka oraz ruszające się zęby - niespełna roczna kotka!!! Baliśmy się nawet, że nie będzie jadła... Dopiero po podleczeniu maluda została wysterylizowana - i znowu niezbędne okazały się cokilkudniowe odwiedziny u lekarza - niestety rana nie chciała się goić - do tego stopnia, że musiała się odbyć reoperacja... Jej braciak, Pifko, dał się złapać dopiero po kilkunastu dniach - obraz nędzy i rozpaczy - zjadany żywcem przez pasożyty - zewnętrzne i wewnętrzne - wszołów było tak dużo, że spowodowały anemię, zresztą ich martwe jaja jeszcze do dziś wyczesujemy z sierści kocurka; no i zęby - mimo tak młodego wieku częściowo już wypadły - reszta się rusza... Wszystkie to symptomy pokazują, że młodzież nie jest przygotowana do życia na wolności, dlatego mimo dużych rozterek postanowiliśmy, że koty powinny mieć dom. Zwłaszcza że w ich dawnym środowisku bytowania grasują FIV, FeLV oraz panleukopenia...
Teraz maluchy są już w domu tymczasowym, gdzie powoli zaznajamiają się z kocimi i ludzkimi współmieszkańcami i wypatrują swojego człowieka...
Maluchy goszczą u nas. Po kilku bardzo nerwowych dniach związanych z problemami aklimatyzacyjnymi powoli wychodzimy na prostą. Zmiana otoczenia wpłynęła bardzo stresująco na kociaki. Gryzły nas, drapały, syczenie na porządku dziennym. Ciocia Ola z Fundacji zareagowała na zgłoszenie bardzo szybko, pojawiła się klatka, obróżki i lek uspokajający. Maluchy zostały zapakowane do klatki podczas mojej nieobecności, a ja po powrocie do domu z pracy zobaczyłam inne koty. Dały się pogłaskać, nie syczały. Uspokoiły się do tego stopnia, że po trzech dniach otworzyliśmy klatkę. Spodziewałam się , że wychodzenie z klatki będzie stopniowe, że będą wracać, ale gdzie tam... Wyszły i dały czadu. Hitem dnia okazała się pościel :kulały się po niej, biegały, obejmowały poduszki. Zwiedziły całe mieszkanie truchtem, biegały i bawiły się ze sobą, zaczęły ok 21-szej , a ok 1-szej w nocy daliśmy im delikatnie znać , że sąsiedzi pod nami są zaznajomieni z faktem, że współpracujemy z fundacją, ale też chcą spać. Na szczęście maluchy były już zmęczone zabawą i posnęły.
No i mamy pierwsze uczucia w stadzie , kiedy maluchy były w klatce to obok klatki często siadał Błażej no i jak Kafka wyszła z klatki to go prawie nie odstępuje na krok. Adresat tego uczucia jest trochę oszołomiony i szuka wsparcia u rezydentki, która jest większa od niego (chyba lubi duże kobiety), ale Kafka nie odpuszcza, jest dziewczyna uparta i walczy o swojego rycerza
Pifko z kolei poszedł po bandzie i wczoraj spał pod stołem na krześle obok przywódcy czyli rezydenta, znaczy się nikt mu już nie podskoczy
Kociaki są wszystkim zainteresowane, wszystkie zabawki już przetestowane, drapak też nie stanowi problemu.
Jeszcze wczoraj jadły osobno, a dzisiaj już przyszły do kuchni i jadły z pozostałymi kotami.
Mamy kilka kuwet, są duże kuwety i małe. Dzisiaj Pifko krążył wokół tych kuwet i wybrał sobie dużą , a co - mały nie oznacza , że ma małe wymagania. Tak na marginesie jego idol rezydent, który jest dużym kocurem korzysta z tej najmniejszej. Za kotami się nie nadąży.
Maluchy cieszą oko i serce są niesamowicie ruchliwe i każda okazja do zabawy jest skrupulatnie wykorzystana. Zabawki, które były zapomniane właśnie przezywają swój renesans. Zdetronizowały Błażejki w kategorii najbardziej ruchliwe koty w stadzie i dumnie dzierżą palmę pierwszeństwa.
Głaskania proszę cioci sobie nie życzymy jeszcze nie jesteśmy na tym etapie więc czekam. Pifko chyba zaczyna nabierać kształtów, Kafka nadal figura modelki z wybiegów.
Wczoraj jak wróciłam rano z nocnej zmiany to mąż mnie poinformował z błyskiem w oku, że Pifko to spał z nimi - no tak Pifko to wielbiciel pościeli i nadal przeżywa fascynację od czasu kiedy ją odkrył. Pifko ogółem sypia i leży tylko tam gdzie miękko pod kuperkiem. Kafka nadal jest czołową adoratorką Błażeja i tam gdzie on tam i ona. Błażej zaczął się godzić z tym faktem ponieważ powszechnie jest wiadomym, że z kobietami się nie dyskutuje.
Maluchy urządziły mi dzisiaj pobudkę o standardowej godzinie czyli ok 5-tej rano, wstałam ,grzecznie napełniłam miski i posprzątałam kuwety. Na pewno w wyniku niewyspania byłam otumaniona i położyłam się twierdząc błędnie , ze jeszcze trochę snu załapię, ale maluchy prędko wyprowadziły mnie z błędu rozpoczynając swoja codzienną aktywność. Przyznaję się bez bicia ...włączyłam im muzykę uspakajającą dla kotów o bardzo zachęcającym tytule "Muzyka relaksacyjna dla kota - pomóż zasnąć swojemu pupilowi" o dziwo po ok pół godzinie zadziałało więc wszyscy jesteśmy zadowoleni.
U nas powoli constans - maluchy nadal z gatunku tych uciekających, ale do czasu kiedy to Błażej będzie ich idolem to wiem, że zmian w tym zakresie się nie mogę spodziewać. A nie zapowiada się w tej kwestii na przełom. Kafka ostatnio jak głaskałam rezydentkę to pozwoliła się pogłaskać po ogonku, a Pifko już się przyzwyczaił, że po tym jak dostanie miseczkę z jedzeniem to jest na chwilę podnoszony i przenoszony bo ma manię siadania na głowie Kafki niezależnie od tego jak ustawię miski.
Co mnie najbardziej bawi to Pifko... korzystający z kuwety. Już się przyzwyczaiłam, że moja obecność w kuchni przyciąga koty i zawsze korzystają z kuwet natomiast Pifko jest pierwszym kotem, który z kuwety korzysta z dumą wypisaną na pyszczku. Korzysta z dużej kuwety wyposażonej w niski i wysoki rant - nieważne, że nawet zza niskiego rantu go nie widać, ale on tak dostojnie wchodzi i wychodzi, że tym bardziej czuję się jak chodzący otwieracz puszek łamane na czyściciel kuwet bo on jest bardzo dumny ze swojego urobku i wychodzi jakby chciał powiedzieć :no pan swoje zrobił teraz sługa może posprzątać.
Mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem, że maluchy to 100%- owe wulkany energii i nie spodziewajmy się , że przytyją bo co z tego, że jedzą za trzech jak wszystko wybiegają. Są aktywne ruchowo do ok 1-szej w nocy, później szybka drzemka i ok 3-ciej nad ranem ponownie zaczyna się zabawa. Ostatnio chyba w tym oszołomieniu związanym z permanentnym niewyspaniem podjęłam wyzwanie zmęczenia ich ok 9-tej rano czyli jakby nie było po 6-ciu godzinach zabawy. Za wędką biegały tak, że aż skakały w powietrzu jak pchełki, wszystkie koty padły , a Kafka i Pifko dopiero się rozkręcały. Później z czeluści szafy wyjęłam ostatniego sprawnego motyla i uruchomiłam go... i poszło do 12-tej zabawa , skoki i iskierki w oczach później to ja już padłam Upały tylko trochę dają im się we znaki, a Kafka to nawet podczas gdy słońce świeci prosto na balkon to i tak się na nim wyleguje .
Maluchy zwane przez nas roboczo pchełkami (wysoko skaczą) powoli zmieniają tryb aktywności z nocnej na dzienny. Tak jest od ok tygodnia nasza euforia została tylko raz zakłócona ponieważ przy okazji odbioru karmy z siedziby pobraliśmy kilka zabawek no i oczywiście musiały być przetestowane (każda po kilka razy) a entuzjazm rozładowany.
W tym tygodniu również wcześnie rozpoczynały aktywność ponieważ ja miałam dzienne zmiany czyli pobudka ok 3:30 no a skoro człowiek wstaje i daje jeść to przecież oznacza, że rozpoczął się nowy dzień!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]