Stado kontynuuje proces przejmowania łóżka. W sobotę musiałam odbyć drzemkę na kanapie, bo niestety nie było gdzie
Po cichutku wspomnimy, że Tupcio ma szansę na nowy dom. Na samą myśl pocą mi się oczy, ale trzymamy kciuki mimo to Wspomniałam mu o tym, więc postanowił poszukać wsparcia u burych przyjaciół <3
Życie kuleczek płynie względnie spokojnie. Ta dwójka, w porówananiu z rezydentami żyje jakby w zwolnionym tempie Czuszka ostatnio mniej się złości. Tupek jak Tupek ocieka słodyczą. Miał ostatnio kawaler ważne spotkanie, ale nie miał specjalnie ochoty się prezentować. Z wielkim ziewem zaległ na kuchennym blacie w formie chlebka i nic go nie obchodziło, że w tym czasie być może ważą się jego dalsze losy Poza tym nic nowego. No może to, że podejrzewam go o rzewne uczucie do panny za drzwiami łazienki. Ale jak to Tupcio, nienachlanie tylko siada po drzwiami i siedzi, nawet łapką jej nie machnie, nie zamruczy, cichutko i spokojnie siedzi pod drzwiami. Kto wie, może szykuje nam się kolejny romans..
Miałyśmy ostatnio kolejny przełom w naszej relacji. Nie uwieczniłam tego, bo nie chciałam jej przestraszyć, ale pewnego wieczoru po raz pierwszy w życiu Czuszka weszła mi na kolano. Trochę przez przypadek bo kolano miałam ukryte pod kocem. Niepewnie sprawdzała łapką czy grunt jest stabilny i ostatecznie na kilka minut ułożyła się na moich kolanach. Niby nic, a w przypadku kotów takich jak Czuszka to bardzo dużo. Każdy najmniejszy objaw zaufania daje nadzieje, że kiedyś Czuszka otworzy w pełni serce przed człowiekiem. Tylko czy gdzieś jest człowiek, ktory otworzy serce dla niedostępnej królewny?
Marzę o wspaniałym domu dla Czupitek. Jednocześnie są to koty, o które drżę na myśl o adopcji. Czupitki nie muszą trafić do domu razem, ale wiem, że muszą mieć kocich przyjaciół. Otwierają się w obecności rezydentów, chociaż Juras nie ułatwia im życia Tupek dogada się z każdym kotem, choć wyobrażam sobie, że lepiej odnalazłby się w towarzystwie spokojnego kota, może kociego staruszka, który od czasu do czasu umyje mu łepek i swoją obecnością ośmieli Tupka wobec człowieka. Na początku Tupek przychodził po głaski tylko na widok Ołówka rozpływającego się pod moją ręką. Teraz przychodzi już sam i terkocze przy pierwszym głasku. Uwielbia być blisko człowieka, układa się zawsze tuż przy mnie, ale to nie znaczy, że pozwala się brać na ręcę i przyjdzie na każde zawołanie. Nie przyjdzie. Ucieknie przy próbie chwytania go na ręcę. Ale czy kot musi sam wchodzić na kolana?
Czuszka z kolei potrzebuje kociego opiekuna. Nie lubi być zaczepiana przez młodszego rezydenta. Bardzo ją to stresuje. Lubi być blisko starszego rezydenta, który zawsze chętnie umyje jej łepek i nie w głowie mu jakieś końskie zaloty. Czuszka potrzebuje spokojnego towarzysza, który pozwoli jej spać blisko siebie, bo blisko człowieka nie lubi. Po roku tymczasowania pozwala sobie na chwile słabości i rozpłynięcie się pod wyciągniętą dłonią, nigdy jednak sama o to prosi. A ja to szanuje. I taki też musi być jej przyszły opiekun - cierpliwy i nienachalny. Bo Czuszka jest niezależna, docenia obecność człowieka ale nie potrzebuje bliskiego kontaktu. Powtórzę się, czy kot musi koniecznie sam wchodzić na kolana?
Na rozluźnienie atmosfery, żeby nie zostawiać Was z tą poważną refleksją - Tupek podczas toalety
Moje stado nie przestaje mnie zadziwiać. Każdej nocy budzę się przygnięciona jakimś ciężarem, oczywiście ciężarem miłości.
Każdej nocy też mam przebudzenie na głaski, bo Tupek uwielbia głaski między 2 a 3 w nocy. A kotkom jak wiadomo się nie odmawia
ŁAPKI DO GÓRY BO MIZIAM!
Nie zgadniecie na czym przyłapałam dziś Czuszkę!
Otóż, ja z założenia o wszystkie bójki obwiniam "chłopaków" bo wiadomo, Czuszeńka wrażliwa istota, gdzie by ona wszczynała awantury. Zwykle trafiam na krzyki naszej królewny, która ucieka w popłochu więc odgrażam się dżentelmenom, że jak tak można, damie dokuczać. A tu psikus. Dziś ją przyłapałam na gorącym uczynku jak leżąc obok Ołówka podgryzała jego kuper, ten się wkurzył, nawet wstał do niej, spojrzał wymownie i ostrzegawczo wystawił zęby, a ona strzeliła mu łapą w pyszczek i uciekła z krzykiem :o
Tymczasowanie to ciągłe rozdarcie wewnętrzne. Kiedy patrzę na tak spokojnie śpiącego w moim łóżku tymczaska z jednej strony rośnie mi serce, że mogę im to zapewnić, że czują się u mnie bezpiecznie, a z drugiej strony serce pęka, że to tylko tymczasowo, że wciąż nikt o nich nie pyta, że wizja kochającego domu stałego jest tak odległa, a może nawet jej nie ma Gdybym miała możliwość, Czupitki nie szukałyby domu, ale w całym szaleństwie tymczasowania trzeba zachować choć minimalny rozsądek. Ograniczenia finansowe i zakocone 29m2 to nie jest to, o czym marzę dla nich na zawsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]