Ostatnie tygodnie są bardzo schematyczne w życiu Miecia. Nie ma jakiś wielkich wydarzeń. A większość czasu kotek porostu przesypia Oj, bo spanie to jego ulubiona czynność! Choć ostatnio też jest małym leniuszkiem, bo nawet bawi się na leżąco, od niechcenia i z taką kocią nonszalancją. Ach, ale wszystko mu wybaczone! Robi jak mu przyjemniej i wygodniej. A drobna aktywizacja z mojej strony, to tylko dla jego dobra, żeby się chłopak przy tym nie otłuścił i potrenował instynkty
Poza tym, dzięki temu kociemu lenistwu mam też piękne pozowane zdjęcia. Bo przynajmniej łatwiej zrobić mu fotkę, gdy spokojnie leży na łóżku. Wystarczy, że otworzy szeroko oczka i trach… piękne portrety
(szkoda tylko, że nigdy nie zdążę po lustrzankę i wszystko robię smartphonem)
Z radością informuję, iż doszło do wiekopomnej chwili
Książe Mieczysław Luboński ustanowił wyjątek dla swojej wiernej poddanej. Od kilku dni zaczął gorąco witać ów pannę w progu drzwi, gdy ta zmęczona wraca do domu. Powitanie w skrócie charakteryzuje się: głośnym pomiaukiwaniem, czekaniem aż poddana się przebierze w strój roboczy i odprowadzeniem jej do…
Oczywiście kuchni, a dokładniej lodówki.. Ale pomińmy ten szczegół
Cieszę się, że w tej chwili nasze powitania wyglądają w ten sposób. Bo jak do mnie przyjechał, to początkowo chował się na każdy hałas jaki usłyszał na korytarzu klatki. Później chował się na każdy dźwięk przekręcenia klucza w zamku, po czym zaczął witać mnie na odległość kilku metrów, mając mnie w zasięgu wzroku. Aż doszło do tego, że widzimy się w progu
Od to przedstawiam Wam uwiecznionego Mieciulka tuż po naszym czułym powitanku. Było to późną porą, tak więc zdjęcia są trochę ciemne i mało wyraźne.
A tu Książe już się kładzie i czeka z niecierpliwością aż się przebiorę w „strój roboczy”
Odkąd nastała słoneczna wiosna Mieculko jest cały happy Wstąpiły w niego nowe siły do wszelkiej aktywności dziennej.
Mieciu poranek zaczyna od gimnastyki „do słonka”. Kiedy to słońce wschodzi na horyzoncie, on wraz z jego promieniami przemieszcza się, by oprócz aktywności zażyć rannej, słonecznej kąpieli. Wstaje i się kładzie, wstaje i kładzie…i tak poczynając od najdalej wysuniętego punktu od okna, kończą na parapecie. Robi takie „burpees” połączone „z powitaniem słońca” w zwolnionym tempie A gdy słońce jest już w najwyższym punkcie na niebie, Mieciu cofa się w ulubione miejsce i przybiera najwygodniejszą pozę, bo wtedy nadchodzi czas na południową drzemkę.
Popołudniowe ćwiczenia to są walki „z sercem”. Tym moim, gdy mnie rozbraja, jak prosi o posiłek i tym pluszowym na rozładowanie poobiedniej energii. Oczywiście, ani moje, ani pluszowe serducho nie mają szans z tak doświadczonym zawodnikiem. Moje się rozpływa, a pluszowe traci kilka nitek i z bólu się mechaci ♥♥♥
Mieciu natomiast w napływie wiktorii zasypia na całego na kilka godzin. Tylko słychać jego świsty i pochrapywanie
Mieciu czuje się już tak swobodnie w moim towarzystwie, że nie dosyć że zasypia jak kamień nawet przy dużym, domowym hałasie, to uskutecznia swoje ulubione pozycje spania odsłaniające wrażliwe miejsca. Co prawda, ja nie wiem jak może być taka pozycja z łapami w górze wygodna, ale uwielbiam wtopić dłoń w jego mięciuchnego, futrzanego brzusia (po zimie troszkę większego, ale pracujemy nad nim ).
I co tu więcej pisać, proszę sami zobaczcie jaki z niego SŁODZIAK!
Limit na słodkości w ten weekend wyczerpany!
A no… Mieciu wykorzystuje każde „okno pogodowe” Opalanko na całego, bo tego nigdy nie za wiele! Może przy okazji spalę trochę tłuszczyku – tak sobie chyba myśli kocur.
Nagrałam filmik, który dowodzi, że koty też tak jak psy przychodzą, jak się je zawoła po imieniu. Cóż z tego, że po kilku próbach i wymowy imienia w różnej tonacji. To nic, że to chyba bardziej na zasadzie, podejdę do niej, to może przestanie wydawać z siebie te dziwne dźwięki, a może da mi coś dobrego lub zarobię dobre głaski.
Przyszedł.
Przyszedł i to najważniejsze
Ja mam czas, to poczekam
Jakiś czas temu z kotkiem byliśmy u Pani weterynarz na wizycie kontrolnej. Dla niego to są stresowe momenty i zawsze do pobrania krwi kończy opatulony kocem. Wyniki wyszły nie najgorsze. Obniżyła mu się trochę odporność, a to chyba skutek tych upałów…niestety. Rozpoczęliśmy suplementację z tej okazji. Z oględzin jeszcze wynikło, że będzie trzeba w niedalekiej przyszłości kocura pozbawić reszty uzębienia, bo zaczyna się dziać coś z nim niedobrego.
Mieciu, oprócz tego że dokuczały mu upały, wygląda i czuje się dobrze
Właśnie, bo choć kotek lubi bardzo słoneczne opalanko, to jednak przy tych niemiłosiernych upałach, kryje się jak może. Zresztą ma swoje sposoby na ochłodzenie. Nie potrzebna mu mata chłodząca, bo spryciarz korzysta z wkładów do turystycznej lodówki. Ale przede wszystkim zmienia miejscówkę drzemek z mięciutkiej kanapy…na chłodniejszą i twardszą podłogę… najczęściej gdzieś koło lodówki albo pod stołem (nawet na drukarce??)… hmm… nie widzę, żeby te miejsca były jakoś chłodniejsze niż reszta podłogi…ale widocznie jemu tam lepiej, bo ciągle tam się układa
Obecnie jednak Mietko przebywa na wczasach, zaszyty gdzieś w małomiasteczkowym domku i z tego co mi zdaje relację tamtejsza gospodyni, to jest mu tam wyśmienicie. Tak wyszło, że na kilkanaście dni musieliśmy się rozdzieli. Każdy odpoczywa inaczej i na swój sposób
Czas mija… wakacje mijają… mamy już sierpień…cóż zrobić
Ale co najważniejsze i wcale nie smutne dla koteczka, to że mijają też te niemiłosierne upały, które jednak dały mu w kość. Dostrzegam to teraz, kiedy za oknem mamy przyjemny wiaterek i te 20-25⁰C. Mieciu jest pełny energii, znów powróciły mu chęci na małe nieszkodliwe dokazywanie i radosne harce. Cieszy to niezmiernie!! Możliwe, że pomogła również suplementacja tragankiem, która pewnie w jakimś stopniu wzmocniła układ odpornościowy, który jak pokazały ostatnie wyniki troszkę podupadł. Niedługo idziemy na kolejną kontrolę, żeby potwierdzić moje przypuszczenia i nadzieje.
Apetyt Mieciowy jest przeogromny!! Proszę zobaczcie, ile to żarełka muszę mu co rusz wozić
Sam zainteresowany pojawia się momentalnie na pierwszym planie, gdy tylko wjeżdża „świeża” dostawa do mieszkania.
Kolejne kroki kierują go do misek.
Jest niecierpliwe i wymiałczane oczekiwanie.
Kiedy to pusta miseczka będzie rogiem obfitości?
Oooo… kartoniki się otwierają…przygotowani do startu…3…2…1…
W zeszłym tygodniu byliśmy z Mieciem na kontroli u Pani Weterynarz przed sanacją paszczy. Została pobrana mu krew do badań morfologicznych, biochemicznych i poziomu lipazy. W końcu udało się również pobrać mocz do podstawowych badań. Dla kocura, jak pisałam wcześniej, jest to zawsze stresujący moment i potrafi syknąć Tak więc, dla bezpieczeństwa wszystkich został opatulony kocykiem.
Wyniki badań wyszły bardzo zadowalające. Umówiliśmy się na zabieg. Mieciu już wkrótce stanie się szczerbatym kawalerem Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło pomyślnie
Może załatwię mu sztuczną szczękę? Eeeech…nie trzeba!! Przecież nikt nie patrzy na paszczę, gdy można pochwalić się takim spojrzeniem
Po wizycie przyszło rozluźnienie.
Wyszło słonko.
Pełny brzuszek.
Mieciu wychillował.
Liczyło się tylko spanieee… i oczywiście… głaski
Minął już ponad miesiąc od zabiegu. Jak ten czas leci!
Jednak w bliskiej przyszłości czeka Mietka kolejny zabieg w tej kwestii (miejmy nadzieję że ostatni!), bo jak się okazało w trakcie sanacji, Mieciu źle znosił narkozę i po usunięciu dwóch zębów trzeba było szybko go wybudzać. Na szczęście w domu rekonwalescent czuł się dobrze, nie było żadnych sensacji i szybko wrócił do siebie. Oczywiście, wygłodzony szybko miauczał o pełną michę
A propos…pełnej miski i mieciowego jedzonka…ciąg narzekactwa i strajków w wykonaniu Mr. Mieczysława o wielkość dostarczanych racji żywieniowych nadal trwa
Ogólnie ostatnio u Miecia jest różnie - są szalone dni, kiedy to dokazuje jak młodzieniaszek i są też takie, kiedy jak stateczny dorosły, poleguje całymi godzinami w dogodnych dla siebie miejscówkach.
Staram się ciągle go aktywizować do zabawy, a gdy ma dość, to tak jak na przesłanym filmie, po prostu jasno to deklaruje
Mały obżartuszek Mieciu czuje się dobrze Rośnie na drożdżach! Dosłownie! Tzn. rośnie jego piękne i lśniące futerko zimowe. Od jakiegoś czasu wdrożyliśmy właśnie suplementacje drożdżami. Początkowo kręcił noskiem na takie posiłki z wkładką (zresztą jak podobno wiele fundacyjnych kotków), ale jego wilczy apetyt trochę nam pomógł, bo gdy się przemógł, a później przyzwyczaił do smaku, to teraz wcina, jak gdyby nigdy nic.
Ostatnio znowu bardzo mnie rozczulił, bo chyba jasno dawał znak, że się stęsknił.
Byliśmy rozdzieleni na jakiś czas. Mieciu był u moich rodziców i jak to na maminym garnuszku, miał błogie wakacje zapewne Jednak pierwszego wieczoru po moim powrocie, gdy już wylądowaliśmy razem w mieszkaniu, gdy tylko usiadłam na sofie, przyszedł do mnie. Było sporo miziania i „krakania” w jego wykonaniu (wydaje zazwyczaj takie ptako-podobne dźwięki jak jest mocno podekscytowany albo czegoś mocno pragnie). Później położył się między moje udo i rękę, wtulił się, jednocześnie kurcząc się, żeby się wpasować i od razu głęboko zasnął, jak śpiący królewicz.
Haha Wiem, wiem…Doskonale sobie zdaję sprawę, że ja sobie to wszystko wmówiłam, ale przynajmniej sama siebie uszczęśliwiłam takim scenariuszem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]