Zaczęło się zeszłego lata. Pojawił się któregoś dnia, a potem w kociej stołówce był prawie codziennie. Trochę nieufny, ale widać było, że to kot z dobrego domu. Że kiedyś miał swojego pana i panią. Może ktoś go wyrzucił ? Może wyszedł na chwilę, zasiedział się, a potem bał się wrócić do domu ? A może wypadł komuś z transportera lub samochodu… W każdym razie przychodził, podjadał trochę i odchodził, by następnego dnia wrócić. Nie pozwalał się pogłaskać, ale z czasem można było podejść do niego coraz bliżej. Wreszcie na początku tego roku pierwszy raz pozwolił się dotknąć, pierwszy raz pogłaskać i pierwszy raz wziąć na chwile na ręce. A potem – cap – mamy Cię ! I tak trafił do domu dobrej duszy. Potem przeszedł sterylizację, walczy z zarobaczeniem i świerzbowcem…
Na razie jest jeszcze trochę obolały, ale apetyt już mu wrócił. Grzecznie pozwolił obciąć sobie pazurki.
Zapowiada się, na kulturalnego kawalera. .