Guzek pod pachą (gruczołu mlecznego?)
: 10 kwie 2018, 3:47
Cześć drogie Kociary i Kociarze,
Przepraszam, jeżeli temat był poruszany - krótkie poszukiwania w tym dziale nie dały rezultatu, więc przechodzę do szybkiego i treściwego pytania, bo jestem nieco... zestresowany.
Około tygodnia temu u Fiolki "odkryto" mały guzek w okolicach pachy lewej (przedniej) łapki - mniejszy niż ziarno grochu, ale wyraźnie wyczuwalny, daje się jakoby "przesuwać" pod skórą (wraca na swoje miejsce). Dotykanie go nie wywołuje u kotki bólu/dyskomfortu (poza zwyczajnym "co mnie macasz, jak akurat sama nie wystawiłam brzucha do głaskania"), Fiolka nie wykazuje też żadnych niepokojących objawów w życiu codziennym.
Własny "research" sugeruje gruczoły/listwę mleczną, jest to też strefa pachowego węzła chłonnego. Gorzej z "szto dzielać" - fora kociego zdrowia - jak zwykle - prezentują całą gamę sugestii, od "wycinać jak najwcześniej, nawet bez biopsji, bo u kotek ryzyko złośliwienia w przyszłości jest ogromne", po "nie ruszać, może samo zniknie, a operacja może katalizować złośliwienie/przerzuty" (pomiędzy, wersje pośrednie).
Zdrowy rozdądek każe iść do weterynarza - i tu pojawia się problem, bo - z relacji - podejście "zwierzęcych" medyków jest równie bogate (i pewnie zależne od doświadczenia). Stąd, moje pytanie:
1. Jakieś doświadczenia w takiej sprawie moich kocich autorytetów? (tak, o Was mowa)
2. Polecany koci lekarz w tej kwestii z "poznań, downtown"? (a na poważnie - Poznań w zasięgu komunikacji miejskiej)
Z góry dzięki,
/Estel
Przepraszam, jeżeli temat był poruszany - krótkie poszukiwania w tym dziale nie dały rezultatu, więc przechodzę do szybkiego i treściwego pytania, bo jestem nieco... zestresowany.
Około tygodnia temu u Fiolki "odkryto" mały guzek w okolicach pachy lewej (przedniej) łapki - mniejszy niż ziarno grochu, ale wyraźnie wyczuwalny, daje się jakoby "przesuwać" pod skórą (wraca na swoje miejsce). Dotykanie go nie wywołuje u kotki bólu/dyskomfortu (poza zwyczajnym "co mnie macasz, jak akurat sama nie wystawiłam brzucha do głaskania"), Fiolka nie wykazuje też żadnych niepokojących objawów w życiu codziennym.
Własny "research" sugeruje gruczoły/listwę mleczną, jest to też strefa pachowego węzła chłonnego. Gorzej z "szto dzielać" - fora kociego zdrowia - jak zwykle - prezentują całą gamę sugestii, od "wycinać jak najwcześniej, nawet bez biopsji, bo u kotek ryzyko złośliwienia w przyszłości jest ogromne", po "nie ruszać, może samo zniknie, a operacja może katalizować złośliwienie/przerzuty" (pomiędzy, wersje pośrednie).
Zdrowy rozdądek każe iść do weterynarza - i tu pojawia się problem, bo - z relacji - podejście "zwierzęcych" medyków jest równie bogate (i pewnie zależne od doświadczenia). Stąd, moje pytanie:
1. Jakieś doświadczenia w takiej sprawie moich kocich autorytetów? (tak, o Was mowa)
2. Polecany koci lekarz w tej kwestii z "poznań, downtown"? (a na poważnie - Poznań w zasięgu komunikacji miejskiej)
Z góry dzięki,
/Estel