Od dłuższego czasu jedna z naszych wolontariuszek walczy o zaprowadzenie porządku w ceradzkim stadku kotów. Łapanka na ostatnie 2 kotki ze stada obrodziła złapanymi pięcioma kotami, w tym jedną zabiedzoną Trikolorką.
Ciri okazała się mieć zawalone całe górne drogi oddechowe i jeden krok dzielił ją od zapalenia płuc. Do tego była koszmarnie chuda i zadziwiająco otwarta na człowieka.
Kiepska reakcja na leki i brak poprawy jej zdrowia były pierwszymi sygnałami, że coś z kotką jest nie tak. Badania krwi potwierdziły nosicielstwo wirusa FIV
Nie poddajemy się i walczymy, żeby koteczka stanęła silnie na 4 łapkach.
A Ciri niechętnie zgadza się na te zabiegi, od czasu do czasu karząc nas łapką sprawiedliwości. Jednak pomimo wszystkich okropnych tabletek i kropelek, które w nią wdusiliśmy, wciąż wita nas z miałkiem na pyszczku i mruczeniem w sercu
Kicia jest najcudniejsza na świecie... jest tak nieprzyzwoicie miziasta, że nie sposób przejść obok niej obojętnie i nie potulić Głasków domagała się już od momentu, kiedy weszliśmy do szpitalika, ale musiała dzielnie poczekać na swoją kolej. Za to jak już się doczekała... To nie chciała mnie puścić. Dosłownie!
Poznałam niedawno Ciri Urocza z niej chudzinka Mruczy i chce się tulić, nadstawia pyszczek do drapania pod bródka i barankuje rękę mimo kołnierza. Ciri jest po prostu przesłodka (no może poza momentem kiedy trzeba jej zmacać pazurki w celu przemycia i posmarowania maścią )
Ciri kocha człowieka, dlatego dziwi nas, że odłowiona została jako kot wolnożyjący z potencjałem bycia raczej dziką Może miała kiedyś swój domek? Teraz nawołuje miauczeniem wolontariuszy, gdy tylko ich zobaczy i przygląda się im uparcie, jeśli zajmują się innymi kotami Bardzo lubi głaski i zabawę wędką, choć niektóre zabiegi pielęgnacyjne trochę ją denerwują (więc robimy wszystko co w naszej mocy, by jej pazurki się szybko zagoiły, a ona sama wróciła do pełni sił). Dodatkowego stresu dodaje fakt pobytu w klatce - musi nosić kapelon i obróżkę feromonową, żeby nie wylizywać futerka Miejmy nadzieje, że wszystkie te niedogodności i problemy szybką się skończą, a Ciri już wkrótce podbijać będzie serduszka wielu ludzi
Nasza kruszynka pomału nabiera ciałka Wciąż można policzyć jej kostki, ale nie odpuszczamy dziewczynie i codziennie ładujemy do jej miseczki pełnowartościowa karmę Póki co przestaliśmy zamęczać Ciri smarowaniem pazurków, ku uciesze jej i wolontariuszey bo koteczka baaaardzo tego nie lubiła Choć na co dzień jest łagodna i łasi się ile tylko może to niestety macanie i smarowanie łapeczek budziło w niej bestię
Niedługo kontrola u weterynarza, trzymajcie kciuki
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Można by się zastanawiać czy imię tak ważnej bohaterki fantasy pasuje do tej koteczki... Ale przecież "nasza" Ciri jest:
-urocza (niezaprzeczalnie!),
-trochę zagubiona (poturbowana przez okoliczności życiowe),
-przyjacielska i życzliwa (nawet dla obcych)
-z niepokornym charakterkiem (tylko gdy coś jej się nie podoba).
Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości - wystarczy głęboko spojrzeć w te śliczne zielone oczy, patrzące jednocześnie smutno i lekko zadziornie, by przekonać się, że kotka jest godna imienia przybranej córki Geralta
Cirka w ramach przygotowań di sanacji paszczy miała zrobione też badania krwi - wyszły super! Powtórzono także test płytkowy na nosicielstwo wirusa FIV - jako że pierwszy wyszedł pozytywny. Jakież było nasze zdumienie, gdy okazał się on negatywny! Ale tak faktycznie się dzieje, kiedy kot jest bardzo chory... Dziś już możemy potwierdzić ze stuprocentową pewnością - bo odebraliśmy wynik testu zrobionego metodą immunoblotingu - Ciri jest zdrowa!!!!!!!! Porządki w paszczy też zaprowadzone, zastrzyki mogła wykonywać jedna osoba
Baaaaaardzo się cieszymy:))))
Bardzo trudno zrobić Ciri ładne zdjęcie, taka z niej wiercipięta Cały czas spragniona kontaktu z człowiekiem, kręci się w klatce gdy tylko zorientuje się, że tym razem człowiek nie przechodzi po prostu koło jej klatki, ale przychodzi do niej! Przyjazna, zdrowa, przypuszczalnie pozytywnie nastawiona do innych kotów Ciri zasługuje na dom, chociażby tymczasowy... Bo łatwo zauważyć, że w klatce ona po prostu cierpi
Przychodzę do Ciri, kiedy tylko mam okazję. Jak tylko wchodzę, zagaduję, a ona wtedy patrzy na mnie i czeka na upragniony dźwięk - dźwięk zakładania rękawiczek. W momencie, kiedy nachylę się nad klatką, zaczyna się przeciągać - najpierw jedna łapka, potem druga, trzecia i czwarta; tak, że gdy mam już rękawiczki, jest gotowa przy drzwiach od klatki.
Potem siadamy sobie razem, a Ciri włazi mi na kolana, mruczy jak najęta i udeptuje. Mruczy tak, że całe jej ciałko wibruje pod moimi palcami, jakby nie było nic ważniejszego na świecie, jak tylko ta nasza mała, ukradziona chwila.
A potem, kiedy już naprawdę, naprawdę muszę wychodzić, Ciri nie schodzi mi z kolan od razu, tylko przez moment zapiera się i patrzy na mnie z wyrzutem, zanim pozwoli się zamknąć w klatce. Tam siada i nadal patrzy, patrzy, aż wyjdę.
A ja tak bardzo nie mogę jej zaoferować nic więcej
Ciri przeprowadziła się ze schodów do głównego pomieszczenia szpitalikowego. Wiąże się to nie tylko ze zmianą lokalizacji klatki, ale przede wszystkim z obecnością sąsiadów. A z tych Ciri nie jest do końca zadowolona. Chociaż jej klatka graniczy z M1 Tytki i Sznytki, które zna jeszcze z czasów ceradzkiej wolności, na dyżurach co i rusz da się usłyszeć niezadowolone buczenie i oburzone syczenie, gdy ciekawskie łapki Tytki lądują na jej terenie.
Cóż, imię zobowiązuje - Ciri jest piękna i charakterna
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]