Kochani Chmielu musiał odwiedzić kociego kardiologa, w tajnym glosowaniu wypadło, że ciocia ma z nim pojechać Więc ciocia zapakowała Chmielucha do kontenerka i pojechał Koteł na wycieczkę. W podróży był dość gadatliwy, i nie ukrywamy, że troszkę z nim podyskutowaliśmy, żalił się najbardziej, że często ma za mało wkładane do miski i uważa, to za karygodne i na pewno coś z tym zrobi, ale nie zdradził co.
Kotełku miał robione badanie podstawowe kardiologiczne i pomiar ciśnienia. Pani dr powiedziała co za dorodny koteczek, i że ma nadzieje, że to łagodne stworzenie jest. Ciocia przytaknęła... A Chmielu pokazał co ma zamiar zrobić z faktem tym, że złożył zażalenie o karmienie... Niestety polała się krew, że już prawie myśleliśmy, że badania nie będzie. Ale ciocia przypomniała sobie o rozmowie z kotem i pobiegła po saszetunie z amciu papu i stał się cud! Chemlu stwierdził, że jak będzie mógł jeść to ewentualnie da się zbadać:) i tak przekupiony i zadowolony chmielu leżąc na boku jedząc saszetkę dał się zbadać i nie powiedział ani słowa A to ci cwaniak nie kot!
A wynik badania prawidłowy koteł kardiologicznie zdrowy
A na odchodne Pani dr powiedziała idź kocie i nie grzesz więcej, całe szczęście, że jesteś zdrowy i więcej Ciebie nie zobacze więc domyślcie się jak to wyglądało i ile krwi się polało zanim doszliśmy do kompromisu jakim była saszetka.
Żeby nie było, że Chmielu to diabeł wcielony, dla oczyszczenia atmosfery wklejam filmik z ostatniego dyżuru
Chmielik jest bardzo wrażliwym i emocjonalnym kotkiem, nie chciałabym żeby myślano o nim inaczej W sytuacjach dla niego stresowych panikuje, ale w miejscu które zna, z ludźmi których lubi to spokojny i prze-kochany kocurek (przynajmniej w stosunku do ludzi )
U mnie też wskoczył ostatnio na kolana. Nienachalnie.. spojrzał na mnie, poczekał na pozwolenie, przytuptał i umościł się wygodnie gotowy na porcję głasków tylko dla niego
Mimo swojego panikarstwa, kiedy to zaczyna "walczyć o życie" i uciekać jak najdalej od wolontariusza, który chce mu pomóc, obejrzeć czy obciąć pazury, Chmielu to naprawdę kochany, przyjacielski i rzeczny kotek Może nie dostąpiłam zaszczytu wejścia na kolana, jak inne wolontariuszki, ale kiedy podchodzę do Chmielunia trochę go pomiziać, widzę jak jest z tego zadowolony i... wdzięczny za okazana mu uwagę. Najbardziej rozczula mnie kiedy wspina się przednimi łapami na klatkę piersiową i w ten sposób przytula i łasi
Chmieluś grzecznie je karmę nerkową i zjada lekarstwa, Potrafi być słodki i milutki. Już pora żeby ktoś to dostrzegł i zabrał go do siebie jako jednego jedynego kota, królującego na włościach.
A zdrowotnie u kocura nie za dobrze - trzeci raz badamy mocz i ciągle są bardzo niepokojące odstępstwa od normy:( Niestety podniosły się też parametry nerkowe mimo stosowania karmy weterynaryjnej... No i obraz nerek na usg "taki se":( Dlatego tak ważny dla Chmielika jest dom, gdzie miałby człowieka tylko dla siebie - stres jest zabójczy w jego przypadku - dosłownie:(
No nic - nie poddajemy się i walczymy: wprowadzamy zalecenia lekarskie, które mamy nadzieję, że zadziałają - na szczęście Chmielu to pacjent idealny
Pan Chmiel rezyduje obecnie na Grunwaldzkiej dzielnicy willowej, gdzie z pokoju z oknem balkonowym ogląda ptaszki, zumiące drzewa i powiewające pranie. Zagrzebuje się na wielkim łóżku pod kołdrą z owczej wełny, skacze po stołach, szafkach i pudłach i z tej radości rozwala cały żwir w kuwacie
Chmielik jest spokojny, przyczajony i wydaje się bardzo skrytym kotkiem. Kiedy wpadam do nich na głaski, przychodzi, siada na nodze, barankuje i wbija te swoje super ostre pazury w nogę. Jest taki delikatny, chociaż bardzo duży, nawet jego mruczenie jest takie głęboko skrywane, ze właściwie bardziej to wibruje. Jak na głaski podchodzi też Grubeł Templi to Chmiel się trochę denerwuje i potrafi czasami dziabnąc. Zęby też ma bardzo ostre, a ja już trochę odwykłam od szablozębnych bo moje kociska raczej z tych co o zęby się boją bo ich nie mają
Może dzisiaj uda mi się na jakiś dłuższy czas posiedzieć z nim po prostu, tak żeby mógł się przytulić i uspokoić. Bo obecnie to duze strachajło.
Mieliśmy starcie z Chmielikiem przy czesaniu. Najpierw pozwolił się droche podrapać tym narzędziem tortur ale po paru minutach przekroczyło to jego próg wytrzymałości dlatego odpowiedziała ugryzieniem. Gorzej dziabnął mnie tylko Misiu Do obcięcia pazurów nawet się nie przymierzam... Dlatego wszelkie mizianki i wylegiwanki na kolanach tylko z dodatkowym zabezpieczeniem. Chmielu jest nadal bardzo nieśmiały, pochowany, ale jak już wpadam na mizianki to przychodzi, bardzo chce być w centrum uwagi, od tak posiedzieć na kolanach, barankować i daje buziaczki, liże po rękach i buzi. W domu gdzie byłby jedynym kotem pokazałby cały swój urok.
Z obserwacji ogólnych: apetyt dopisuje, łzawią mu oczy ale nie ma ropki, tylko łezki.
Chmiel nadal spędza większą częśc dnia schowany pod wełnianą kołdrą, i żeby była jasność, rezyduje w pokoju z dużym oknem, parapetem i południową wystawą więc mógłby wygrzewać się też nieco bardzie bezwstydnie. Wybiera jednak przyczajkę, pod kołdrą kopie małe tunele i kiedy wchodzę to pokoju to wygląda z ukrycia Oczywiście nadal nie toleruje konkurencji przy jakimkoliwek okazie zainteresowania. Lubi polować na czarnego dziadka, którego specjalnie to nie bawi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]