Są koty, które mają w życiu szczęście i trafiają na "dobrych właścicieli", którzy dadzą jeść, czasem wezmą do weta, ogólnie dbają i nie krzywdzą. Inne mają bardzo dużo szczęścia i trafiają na "prawdziwych opiekunów", którzy wiedzą, że zwierzę nie jest rzeczą, tylko członkiem rodziny.
A czasem trafia się tak, że kotek wypada z niezabezpieczonego balkonu i pomimo wcześniejszych deklaracji miłości i zdjęć na portalach społecznościowych, nagle przestaje być "czyjś" a jest tylko zepsutym utrapieniem...
Loggia miała właśnie takiego pecha. Zaniesiona do lecznicy przez przypadkową osobę z wielkim sercem, została przyjęta pod skrzydła Fundacji i teraz robimy wszystko, żeby znowu stanęła na uszkodzone łapki. Wierzymy, że się uda - oraz że wypatrzy ją najlepszy z możliwych Dom Stały, w którym prawdziwi Opiekunowie dadzą jej miłość i opiekę, niezależnie od tego, co się wydarzy...
Gia jest u mnie od dziesięciu dni.
Dziesięć dni w maleńkiej klatce w mojej mikrej łazience, skitrana między wanną a zlewem, do której to klateczki codziennie po kilka razy padam na kolana w pozach dziwnie skręconych, coby z panną poćwiczyć chociaż ciut i wymasować tylne nóżki
I wiecie co? Jej cierpliwość (z rzadka przerywana śladami zębów na moich dłoniach) i moja krwawica się opłaciły - byłyśmy dzisiaj na kontroli, gdzie kicia miała zdejmowane szwy i pani doktorka powiedziała, że nóżki są coraz silniejsze! Że widać poprawę i jesteśmy na bardzo dobrej drodze do stanięcia na łapki!
Gia w poczekalni wcale nie wydawała się zachwycona całą wycieczką, niezależnie od jej wyników
Natomiast w domu wykazała się pełną słodyczą i wybaczeniem:
Uwaga! Ta słodka minka to bezwzględna pułapka XD
Gia, niestety, ciężko przeżywa traumę, która ją spotkała. Jest w obcym miejscu, z obcymi ludźmi, obolała i częściowo sparaliżowana, więc absolutnie nie dziwi mnie, że od czasu do czasu reaguje przerażonymi sykami i próbuje powstrzymać obce ręce przed robieniem czegoś dziwnego wokół jej cierpiącego ciałka Ale poddawać się nie zamierzam - nie po tym, jak codziennie rano wita mnie słodkim pomiaukiwaniem i wywraca się ufnie brzuszkiem, żeby ją chociaż trochę pomiziać zanim zaczniemy te wszystkie niefajne procedury
Gia dzisiaj pojechała na rehabilitację Przed nią 10 dni intensywnych ćwiczeń, pola magnetycznego, profesjonalnej opieki
W mailu do ośrodka pisałam np. tak:
Cytat:
Leki ładnie przyjmuje w strzykawce do pyszczka, choć strasznie przy tym złorzeczy
Ćwiczę z nią kilka razy dziennie, co prawda biernie, ze względu na jej stres i naprawdę ograniczone miejsce, ale efekty pozytywne już widać Gia jeszcze nie próbuje sama wstać, ale gdy się przemieszcza, podwija łapki pod siebie.
(...)Jest dość wybredna, więc przygotuję dla niej zestaw różnych karm i przysmaków. Mam wrażenie, że w poprzednim miejscu karmiona była głównie śmieciówką, bo najchętniej wcina sheby i gourmety...
Spakuję jej też zabawki, acz bardziej niż bawić, chce się niuniać.
No i tak zaopatrzona pojechała Mam nadzieję, że okaże swoim tymczasowym opiekunkom sporo cierpliwości i będzie się dzielnie poddawała wszelakim zabiegom
Gia wróciła dzisiaj ze swojego turnusu rehabilitacyjnego. Spędziła u Dobrej Duszy ponad trzy tygodnie, niechętnie i leniwie poddając się ćwiczeniom (widziałam na własne oczy, jak cwaniaczy, żeby tylko nie robić nic!), a od dziś jest znowu gościem u Kociej Strony Mocy.
No i na początek nie mamy dobrych wieści - już wczoraj Dobra Dusza zauważyła niepokojącą wydzielinę spod ogonka, a dzisiejsze USG potwierdziło stan zapalny w macicy... ponieważ Gia przez swoją poprzednią "opiekunkę" nie była wysterylizowana Na razie nie dzieje się nic strasznego, ale na dniach umawiamy panienkę na sterylkę - bo nie ma co czekać...
W tej chwili Gia rezyduje w sypialni i specjalnie zachwycona nie jest - u Dobrej Duszy udało jej się trochę uspokoić i nawet zaprzyjaźnić, a teraz znowu została przerzucona w nowe miejsce, i wyraźnie się tym stresuje Mam nadzieję powolutku topić tę jej lodową skorupę i ćwiczyć z nią chodzenie - ponieważ nadal jest szansa, że wróci do pełnej sprawności
Foty na dniach - na razie nie miałam nawet czasu złapać za aparat
Jesteśmy dzień po zabiegu - zgodnie z podejrzeniami, Gia miała już dość zaawansowane ropomacicze :/ Poniekąd dochodzę do wniosku, że upadek z balkonu przyniósł jej więcej dobrego niż złego, mimo wszystko - biorąc pod uwagę to, co wiemy na temat jej poprzedniej opieki (brak kastracji, zabezpieczeń balkonu no i wielka miłość kici do najgorszego rodzaju karmy), kto wie czy nieleczona choroba nie zakończyłaby jej życia...
Na szczęście my zdążyliśmy - teraz mała dochodzi do siebie - już w nocy z apetytem zjadła miseczkę karmy a od rana już umyta i elegancka zagaduje, mruczy i... Paca
Powrót do sił oznacza u Gii charakterne fochanie się i wyraźne okazywanie, gdzie stawia granice. Nie ma się co dziwić - ostatnie półtora miesiąca to dla niej ciągle zmiany, stresy i zabiegi. Tym bardziej zachwyca, że mimo wszystko kotka najbardziej uwielbia mizianie po czółku i... Noski-noski z człowiekiem
Teraz naszym zadaniem jest postawić ją na łapki. Dzisiaj zaczęłyśmy 10-dniową sekwencję zabiegów w polu magnetycznym, która złagodzi ból, stany zapalne i pomoże w doprowadzeniu kręgosłupa do zdrowia
Iiii... pora na nieprawdopodobną porcję słodyczy w wykonaniu naszego Nieprzeciętnego Gryzaka, Pannę Fochannę, Dżijsona, Tę Niedobrą Małą, Kicię o Zielonych Oczach
PRZECIĄGAMY SIĘ!!
Na tym ostatnim zdjęciu całkiem nieźle widać szwy na brzuszku - ranka goi się pięknie, a Gia udaje, że w niczym jej nie przeszkadza XD
A tak bierzemy udział w laseroterapii:
Od kochanych Pań Weterynarek dostaliśmy też na wypożyczenie specjalną poduchę do ćwiczeń - raport niedługo!
W tym tygodniu mieliśmy ostatnie zabiegi lasero- i magnetoterapii i powoli przymierzamy się do spakowania panny na kolejny turnus rehabilitacyjny (ciocia Nadira musi ciut odpocząć przez święta ). Idzie nam - odpukać! - całkiem dobrze! Wypróżnianie się nadal niespecjalnie samodzielne, ale z pomocą ludzką mamy ogarnięte jedynki i dwójki na tyle dobrze, że panna może śmiało latać po mieszkaniu bez pieluch i tylko na sofie - gdzie naprawdę LUBI SPAĆ, rozkładamy ochronnie podkład
Łapki regularnie zmuszamy do ćwiczeń i pracy - widać postęp! Gia czasem przemieszcza się, podciągając pod siebie raz jedną, raz drugą - jeszcze nie za każdym razem i mocno oszczędnie, ale jednak!
Jedno co, to Gia nie lubi innych kotów... i to tak naprawdę fest. Po całym mieszkaniu potrafi ścigać trzy razy większego od siebie Pana Kota...
Przez to, niestety, na noc jest zsyłana do łazienki, żeby reszta stadka mogła chociaż przez jakiś czas w spokoju poszwendać się po mieszkaniu, nie sprawdzając, czy za którymś rogiem nie czai się ten mały i ostrzyżony suwaczek
Jeżdżenie do weta mam, na szczęście, na razie za sobą:
Gia wróciła z kolejnego turnusu rehabilitacyjnego i już wiemy, że chwilowo największy obserwowalny efekt to złagodzenie jej uczuć wobec innych kotów Nadal nie ma między nią a reszta mojego stada choćby cienia sympatii, ale dla odmiany Gii odechciało się biegać za wszystkimi z groźnym sykiem. Teraz zdarza się, że przebywa w tym samym pomieszczeniu co inne koty, udając, że ich wcale nie widzi... A wczoraj nawet - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - dała Silance nosek-nosek :3
Łapki nadal muszą mocno ćwiczyć i ciężko w tej chwili powiedzieć, co będzie dalej. Odruchy są, czucie również - ale czy uda nam się to przełożyć na chodzenie... Na razie cieszę się tym, że kotka przestała popuszczać i pozwala się regularnie odsikać bez większych fochów, bo to oznacza, że może swobodnie przemieszczać się po mieszkaniu nawet jak nas nie ma
Bardzo powoli, ale jednak, Gia zaczyna akceptować, że w jej najbliższym otoczeniu przebywają inne koty. Co prawda, ściganie wszystkich sprawnych nadal na propsie, ale z Silanką w ramach Suwaczkowej Sztamy potrafi nawet zaliczyć noski-noski... Jeszcze cały czas nie udało mi się uwiecznić tego cudu natury
Gia jest piękna:
Przechodzi też samą siebie, jeśli idzie o nagromadzenie kociej słodyczy w jednym małym ciałku:
Jej ulubionym miejscem jest albo moje miejsce na sofie, albo moje kolana - chyba ogólnie zaczęła mnie lubić, bo gryzienie zdarza się już tylko w najbardziej skrajnych przypadkach i ogranicza się do ostrzegawczego szczypania - żadnych tam szram i dziur, jak to było jeszcze dwa miesiące temu
I tylko gdyby leń ten zechciał lepiej pracować nóżkami...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]