Ginger to kolejny kot "przypadkowy" - wolontariuszka pojechała, by złapać kulejącą kotkę* - wróciła z Maurerem; przy okazji jednak widziała koteczkę, która leżała w pozycji chlebkowej, z kapiącą z pyszczka śliną... Z rozmowy z karmicielką wyszło, że koteczka tak ma już od dawna, mało bardzo je, jest oswojona... Kiedy pojechaliśmy kolejny raz po kotkę, której nie było, zgarnęliśmy szylkretkę - leżała dokładnie w tym samym miejscu i w tej samej pozycji... W świetle lampy szylcia okazała się trikolorką, a to, co miała w paszczy, przeszło nie tylko nasze wyobrażenia - lekarz oglądająca jej paszczę była w szoku, że kotka jeszcze cokolwiek je... Plazmocytarne zapalenie dziąseł w stadium ostatecznym - rzadko kiedy takie można zobaczyć, bo mimo swej wytrzymałości nawet koty taki ból znoszą tylko wyjątkowo - przy o wiele łagodniejszych zmianach przestają jeść i po prostu umierają z głodu... Przerosty były tak wielkie i dziwne, że pojawiło się nawet widmo czerniaka - na szczęście wynik badania histopatologicznego potwierdził jedynie gigantyczny stan zapalny... Niestety narośli nie da się zlikwidować - są bardzo mocno ukrwione, no i jest ich po prostu mnóstwo - dlatego już do końca życia koteczka będzie musiała zażywać sterydy - tak przeciwbólowo, jak i przeciwzapalnie, czyli też zdecydowanie częściej przechodzić badania krwi. Nasza Ginger jest jednak oazą cierpliwości, łagodności, spokoju i... głodu - dlatego nie przewidujemy najmniejszych problemów tak z zażywaniem leków, jak i jakimikolwiek zabiegami. A głód - no cóż, ona prawie umarła z głodu; więc pewnie teraz próbuje się najeść na zapas, na wypadek gdyby znowu bolało:( Nie będzie boleć - już nigdy, na bank! A jaki to jest przytulas - Ginger mruczy jak tylko wejdę do szpitalika - i to jak głośno!!!! A przy tym jest taka nienamolna, nieśmiała, no po prostu cudko:)
https://www.youtube.com/watch?v=sQHbnRz ... is&index=1
Ginger na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.
* kotki nie udało się ostatecznie złapać (pewnie pamiętała swoja ostatnią sterylkową łapankę...), ALE podejrzewaliśmy ropień i po prostu daliśmy antybiotyk - faktycznie kulawizna przeszła, teraz śmiga jak nowa:)