Tym razem będzie... o tym samym Czyli kolejnym kocim pokłosiu z jednego z poznańskich ROD-ów - tym razem srebrno-białym. Polowalim na starszą kotkę, złapało się jakieś młode - dłuuugie, chude, na bank dzikie, piękne: syczało toto, rzucało się w klatce, zatem od razu pojechało do przychodni na kastrację. Okazało się rocznym kocurkiem, plany wypuszczenia spełzły od razu na panewce, gdyż stan uzębienia kwalifikował paszczę jedynie do całkowitej ekstrakcji:((((( No dobre; kocura zapakowano do transportera - takiego z ażurowym otwieranym wiekiem - JAK DOBRZE, ŻE UŻYWAMY POSZEWEK - BŁOGOSŁAWIĘ TEN CZASOCHŁONNY I MĘCZĄCY NAWYK ŻMUDNEGO DOPASOWYWANIA, WCISKANIA, OPATULANIA, ZAPINANIA BĄDŹ WIĄZANIA ICH NA TRANSPORTERACH! Dlaczego? Bo gdybym wyszła z kocurem bez tego zabezpieczenia - już bym go nie miała... Jako że z 3-dniowego przetrzymania nic nie wyszło, miejsce na klatkę zostało tylko w garażu - i tam dopiero ściągnęłam poszewkę - to, co się wtedy zadziało, do dziś wydaje mi się niemożliwe - na pewno nie uwierzyłabym, gdybym sama tego nie widziała... Otóż kocur tak walnął w wieko - zamknięte i zabezpieczone, bo przecież inaczej nie mogłabym go nieść za rączkę! - że podbił je przesuwając zacisk z jednej strony i wyślizgnął się z transportera jak węgorz, względnie wąż, z prędkością światła - wieko się zatrzasnęło, bo przecież została jeszcze druga zapinka - transporter pozostał zamknięty, a kot zniknął w czeluściach garażowych (bo przecież wiadomo, że w garażu jest wszystko, z wyjątkiem auta ). Nie wiem, jak długo docierało do mnie, co się właściwie stało, bo patrzyłam na pusty, ale wciąż ZAMKNIĘTY transporter, ale w końcu nastawiłam łapkę i sobie poszłam - po jakiejś pół godzinie kocur już był w środku:) Oswajanie trwało kilka dni - najśmieszniejsze było chowanie się kocura - głowa pod posłanko i go nie było;))) No i jeszcze do tego ta prędkość znikania - i mieliśmy imię Strusiu jest ogromnym miziakiem, jeszcze trochę wypłoszkiem, ale dla jedzonka zrobi wszystko! Uwielbia zabawę i inne koty (na oko, bo oczywiście siedzi w klatce:/) i czeka na... sanację paszczy i swojego człowieka... Może ten człowiek to też się uda tak jak zęby jeszcze w sierpniu...? Oby! Mimi-au
Jest cudny
chciałabym zobaczyć jak próbuje być najbardziej schowanym kotem na świecie z samą głową pod kocykiem. To musi być obłędny widok
Głaski dla kawalera
_________________ Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem. (T. Pratchett)
Tyle się działo, że nie wiem, od czego zacząć - przede wszystkim Strusiu już po sanacji paszczy - pozbycie się kilkunastu zębów nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia - od razu po powrocie z przychodni darł się o jedzenie - przecież był 24 h na czczo - to naprawdę grozi trwałym uszczerbkiem na... psychice;)
A później - no później to już równia...wznosząca
Niespodziewany telefon - że bratostwo naszego domu stałego chcą adoptować kociego towarzysza dla swojego 1,5-rocznego Janusza i że Strusiu taki bidny i czy już mogą przyjechać go poznać...???? Przyjechali za dwa dni, a za następne dwa kocurek już był w nowym domu Tak błyskawicznego procesu adopcyjnego jeszcze nie miałam - ale jak odmówić (i po co???), kiedy wszystko jest??? Zabezpieczony balkon, super jedzonko, wyprawka, nawet psia koleżanka ze schroniska (charakterologicznie wypisz-wymaluj Struś!)
Na początku było tak:
za dwa dni - tak:
i tak:
No a wczoraj rano miałam telefon - że Struś nie wiadomo jak otworzył sobie drzwi (tak, skapował, że klamka jest do otwierania!), wyleciał z łazienki i pognał do Janusza na balkon - i co? I są noski, miłość i cały dom do dyspozycji!
I pozwala się głaskać leżąc na boczku - no jestem w szoku!!!!
Huuuurrrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
DS Strusia wysłał nam na instagramie pozdrowienia Struś doskonale dogaduje się z kocio-psim towarzystwem, razem z Januszem urządza sobie szalone gonitwy, najchętniej w nocy . Na obecności Strusia skorzystała też psina, bo w końcu ma trochę wytchnienia od zabaw, co podobno bardzo docenia
Kocur jeszcze czasem ucieka przed kontaktem z człowiekiem, ale kiedy do akcji wkracza miska z jedzonkiem, wtedy człowiek jest obiektem Strusia paczań
Tak, prócz tego, że jest fanem małego człowieka to jest MEGA fanem jedzenia. I hołduje klasycznej zasadzie: najpierw jem swoje, a później dzielimy się waszym jedzeniem. Dzięki czemu i pies i drugi kot musiały się nagle nauczyć zjadać wszystko bo co zostaje to zostaje zutylizowane przez tego małego (już nie małego) łakomczucha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]