Inga
Dołączyła: 04 Lis 2019 Posty: 131 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon 10 Lut, 2020 15:21
W Borewiczu zdecydowanie było widać przemianę po rozpoczęciu kuracji Kalmvet'em. Zaczął wstawać przy głaskaniu, trochę aktywniej ocierać się o rękę, jednak nadal nie jesteśmy zadowoleni z zaobserwowanych efektów. Borewicz nadal trzaska nas niespodziewanie pazurami i to do tego stopnia, że później trzeba mu drugi raz sprzątać, ale tym razem ze strzępów pozostałych po rękawiczkach wolontariuszy. Dzisiaj również pojawił się nowy goły placek w futerku na szyi
Inga
Dołączyła: 04 Lis 2019 Posty: 131 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 20 Lut, 2020 15:45
Borewicz jest niestety mało współpracujący, nawet jak próbuje się tylko zrobić dokumentację jego futra...
Obecny stan to dziura po prawym boku (która już powoli zarasta) i nowe po obu stronach szyi (szczególnie spory obszar po prawej stronie)
Inga
Dołączyła: 04 Lis 2019 Posty: 131 Skąd: Poznań
Wysłany: Sob 07 Mar, 2020 22:40
Borewicza na pewno frustruje mieszkanie w klatce, ale na razie nie widzimy jak mogłoby dojść do wyprowadzki z niej, bo wymaga on bardzo doświadczonej opieki w procesie specjalizacji. Od pewnego czasu mamy behawioralny impas z kocurem i jeszcze jego oczka nie wyglądają idealnie
W związku z trudną sytuacją epidemiologiczna w naszym kraju, Borewicz i jego szpitalikowi współlokatorzy zostali teleportowani do różnych domów wolontariuszy. W ten sposób Pan Borewicz trafił pod mój dach Początkowo stacjonował w przejściu między salonem a kuchnią - myślałam, że to miejsce będzie sprzyjało jego socjalizacji, przyzwyczai się do krzątających się ludzi i kotów, będzie miał wszystko na widoku... no ale niestety pierwsze dni szybko zweryfikowały sytuację Borewicz syczał na wszystko i wszystkich Straszył tym wszystkie koty do tego stopnia, że bały się jeść w kuchni Nie było innego wyboru, wyeksmitowaliśmy go na drugi koniec salonu pod okno... stamtąd dalej wyzywa, syczy i wzbudza sensację, ale już nie straszy tak bardzo
W środę, przy okazji okulistycznej kontroli Rudzika zabrałam też Borewicza, modląc się w duchu by okazał się już wystarczająco obłaskawiony by dało się go dobrze obejrzeć. Na szczęście, gderliwy Borewicz u weterynarza był bardzo grzeczny i postanowił udawać, że go nie ma
Niestety oczy Borewicza nie mają się najlepiej Spojówki ma obrzęknięte, przekrwione i silnie przerośnięte w wyniku przewlekłych infekcji nie leczonych latami. Lewe oko wygląda gorzej, w rogówce widoczne ślady neowaskularyzacji. Zalecono nam oczy zakrapiać 2 x dziennie Difadolem i 5 x dziennie Tobrexem. Chyba nie muszę mówić, że Borewicz nie jest tym specjalnie zachwycony
Uff Na szczęście przeniesienie Borewicza uspokoiło sytuację Granat już się go tak nie boi i widziałam jak go odwiedza. Podchodzi na ugiętych łapkach, a gdy Borewicz wstaje by się przywitać (chyba przywitać) Granat szybko zmyka. Ehhh te koty
Kropienie oczu Borewicza jest... trudne. Nie da rady zrobić tego w klatce, więc za każdym razem muszę owijać go w kocyk i wyciągać. W kocykowym burito Borewicz jest znacznie spokojniejszy, nie syczy i nie paca... tylko dwa razy próbował mnie ugryźć (chyba zasłużyłam ) Oczka kropimy, ale niestety difadol szczypie i Borewicz się nieco wycofuje przez to. Tobrex nie powinien szczypać, ale kocur reaguje tak jakby go to bolało. Nie wiedziałam też, że kot potrafi tak szczelnie zaciskać powieki
Przez te miesiące od jesieni, kiedy Borewicz był w szpitaliku, jedyny kontakt jaki miałam z jego futerkiem był przez nitrylową rękawiczkę. Oczywiście, od jesieni, jego futerko znacznie się poprawiło, ale kiedy trafił do domu i zaczęłam się nim zajmować nie używając rękawiczek, poczułam, że to jeszcze nie jest to co chcieliśmy osiągnąć. Sierść choć wizualnie ok, to w dotyku była matowa i jakby brudna - wdrożyliśmy więc vetoskin. Teraz po ponad tygodniu stosowania już widzimy poprawę, sierść robi się mięciutka i gładka Mam nadzieję, że przy końcu kuracji zacznie lśnić
Trwamy też w zakrapianiu oczu. Borewicza to denerwuje, boi się wpadającej kropli do oka i nie lubi kiedy dotykam jego twarzy Moje dłonie przyozdabia teraz mnóstwo zadrapań, kiedy jedno się zagoi, Borewicz dokłada mi 3 nowe
Rano i wieczorem zakrapiamy 2 specyfikami w odstępie 10 minutowym, wtedy nie opłaca się chować Borewicza do klatki, więc zabieram go, owiniętego w kocyk, na mizianki. wydaje mi się, że to lubi Potrafi się wyluzować, rozmruczeć a nawet zasnąć jeśli wieczorem dłużej posiedzimy. Wtedy wydaje się być grzecznym aniołkiem Ale poza tymi chwilami, Borewicz wita mnie i żegna sykiem. Nawet kiedy sam nawołuje, np. podczas posiłków, kiedy idę do niego z miską, najpierw teatralnie mnie osyczy, a później zachowuje się jakby chciał odgryźć mi rękę. Jest strasznie wygłodniały.
Będąc w temacie jedzenia, dodam jeszcze, że aktualnie Borewicza tuczymy. Dostaje 3 posiłki dziennie, tak jak reszta stada, ale dostaje nieco powiększone porcje. Trochę nas zaniepokoił znaczny spadek wagi u kocura. Choć Borewicz wydaje się duży, waga pokazała nam niecałe 3,8 kg
Kilka fotek z obłaskawiania Borewicza
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 09 Kwi, 2020 11:19
Myślę, że jeszcze będą z niego koty
Kciuki za zdrówko i oby jak najmniej zadrapań
Borewicz zaliczył kontrole okulistyczną i z zadowoleniem stwierdzamy, że poprawa jest widoczna W zakrapianiu oczu możemy zejść z 5 razy dziennie na 4 razy co przyjęliśmy z pewna ulgą Następna kontrola za miesiąc.
Teraz Borewicza czeka jeszcze drugie odrobaczenie, badanie kupy i miejmy nadzieję po tym będzie mógł swobodnie już hasać po pokoju. Trzymajcie kciuki oby wszystko poszło gładko
Borewicz jest już po drugim odrobaczaniu i teraz zbieramy kupy do badania. Oczy zakrapiamy 4 razy dziennie, choć spotyka się z to z oporem i sporą niechęcią to nie poddajemy się bo gołym okiem widać różnicę w jego wyglądzie Mamy też pierwsze sukcesy w tuczeniu kawalera, bo dobiliśmy do 4 kg masy ciała To co nas teraz najbardziej martwi to ciągłe drapanie się w okolicy głowy, uszu szyi i łopatek... Mimo obcinania pazurów Borewicz rani skórę i powstają strupki. Uszy w środku średnio czyste, więc przy najbliższej kontroli krwi zbadamy też co mu tam zalega.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Mamy to na uwadze Od niedawna Borewicz jest na 2 białkowej karmie królik-jagnięcina tak jak większa cześć stada - na efekty trzeba trochę poczekać. Jednak zważywszy na to w jakim stanie do nas trafił (Świerzb) i że jeszcze niedawno leciało z niego futro z różnych miejsc i nie tylko z okolica głowy jest drapana, to jednak wrzucenie pod mikroskop tego co ma w uszach wydaje się dość zasadne Zobaczymy co z tego wyjdzie, na początku maja i tak chcemy powtórzyć testy tarczycowe wiec będzie przy okazji. Wydzielina z jego uszu ma ciemno brązowy kolor, nie jak u Rudzika żółtawy.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 28 Kwi, 2020 22:27
No jak nie miał badań pod mikroskopem, to faktycznie zasadne
Na piękna sierść polecam Roboran H.
Kosztuje grosze, a koty po nim dostają futro jak króliki.
U Bianki Vetoskiny, itp nie były w stanie pomóc, sierść wypadala garsciami i była szorstka, a po tym preparacie super odrosla i jest mięciutka.
My na dniach skończymy 30-dniową kurację vetoskinem i w sumie jest lepiej, ale do ideału dużo brakuje niestety. Trochę trudno mi go porównywać do innych kotów, bo jego futro to głównie podszerstek.
Pomyślimy o Roboranie, ale najpierw te badania krwi... możliwe, że futro ma jakie ma przez tarczycę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]