Pojawiała się jakby znikąd i równie szybko znikała... zaczęliśmy małą obserwować i sprawdzać jak często przychodzi.
W chwili pojawienia się miała ok 3 miesięcy. Wiedzieliśmy jednak że bez pomocy maleństwo nie przetrwa nadchodzącej zimy.
Nastka jednak była bardzo nieufna, pojawiała się, gdy w okolicy było już ciemno i przychodziła dojadać na kociej stołówce.
Dramat kotów na działkach trwa od dawna. Przychylnych ludzi jest niewielu, za to ogrom tych, którym te zwierzęta przeszkadzają.
Niestety jak wiadomo walka o przetrwanie jest silniejsza gdy nie ma dostatku, a miejsc i ludzi, którzy nakarmią jest za mało, szanse kocich istnień maleją. Mała była przeganiana przez starsze i większe koty, które stołują się w okolicy, więc okazji do najedzenia się było niewiele.
Niedługo później wolontariuszka ruszyła z akcją kastracji kocurów na jednej z przychylnych posesji i któregoś dnia mała weszła do pusto nastawionej jeszcze klatki łapki poszukując jedzenia.
Nastka była naprawdę malutka i chuda. W ciągu pierwszej doby okazało się, że ma problem z pasożytami na gapę. Inwazja była duża a my walczyliśmy z tym ok 1,5 miesiąca.
Teraz Nastka bardzo powoli przybiera na masie ciała na dzień dzisiejszy ma ok 6 miesięcy i 2,6 kg.
Jest po pierwszym szczepieniu, sterylizacji i w trakcie leczenia niepokojących objawów kaszlu.
Ta „piękna i cudowna” wolność, która przez wielu ludzi jest wychwalana, mówiących, że kot na wolności jest szczęśliwy i da sobie radę niestety w przypadku Nastki odbija się ona problemami żołądkowo-jelitowymi. Nie wiadomo co jadła wcześniej i jakiej było to jakości, dopóki nie trafiła na kocią stołówkę. Nie wiadomo również jak dałaby sobie rade z tą przypadłością i jak długo by pożyła.
W tej chwili Nastka jest pod opieka i czujnie sprawdzamy co może być przyczyną dolegliwości i szybko reagujemy. Dostaje także bioprotect, który wspomaga pracę przewodu pokarmowego.
Nastka na ZDJĘCIACH.