Damy owszem , nie wypada pytać haha ale kawalerów można
Myślałam ,że ponad 6 kg, gdzie za dużo ... rysiak waży tez tyle jak nie więcej , a to mały kakaludek ..i kto waży za dużo 🐈🐈??
Na jednym ze zdjęć ma minkę jakby się uśmiechał 😁
Stosunki między Lesiem a Wspólnikiem nadal mają status quo. Chłopaki tolerują się, czasem nawet powiedziałabym, że się lubią, jednak ganianie i spiny są w zasadzie na porządku dziennym. Tragedii nie ma, krew się nigdy nie polała, niemniej jednak bywały sytuacje gdy musiałam ich rozdzielać. Być może moja reakcja była przesadzona, w końcu zatargi kocie są naturalnymi zachowaniami. Ja jednak wolę dmuchać na zimnie Gonitwy dzienne to jednak pikuś przy tych nocnych. Chłopaki regularnie od 4 w nocy zaczęli urządzać sobie maratony po mieszkaniu nie zważając przy tym na niczego niespodziewających się człowieków. To plus fakt, iż nie do końca jestem pewna czy te gonitwy to zabawy sprawiły, że Wspólnik spędza noce samotnie w osobnym pokoju. Nie jest chłop z tego powodu szczególnie zadowolony, płacze i jojczy przez pół nocy (a przynajmniej przez jakiś czas od zamknięcia ). Nie lubi być zamykany (ale tego akurat chyba nikt nie lubi), najbardziej jednak cierpi z powodu odizolowania od człowieka. W spólnik bowiem jest bardzo kontaktowym kotem, uwielbia się przytulać. Zawsze ładuje się na kolana gdy siedzę na kanapie i wtula we mnie całym sobą. Z powodzeniem mógłby mieszkać w jedynaczym domu gdzie królowałby i miałby swojego człowieka na własność.
Wspólnik odwiedził wczoraj weterynarza na copółroczną kontrolę krwi. Wyniki w środę, mam nadzieję, że będą w normie. Oprócz badań krwi wizyta konieczna była jeszcze z dwóch powodów: od jakiegoś czasu Wspólnik zaczął się dość mocno ślinić i pojawiły się na szyi zmiany skórne. Paszczę pani weterynarz obejrzała wzdłuż i wszerz i niczego niepokojącego nie znalazła. Zęby (te kilka, które jeszcze się we Wspólnikowej paszczęce ostały) wyglądają dobrze, dziąsła ładnie różowe, zapach.. no może nie powalający, ale też tragedii nie ma. Jednym słowem ślinienie na razie pozostaje nierozwiązaną zagadką (może w poprzednim wcieleniu był bokserem? ). Za to zmiany skórne, w połączeniu z biegunkami, które ostatnimi czasy męczyły Wspólnika, wskazują najprawdopodobniej na jakąś alergię pokarmową. Czekamy na wyniki krwi i być może konieczna będzie zmiana karmy.
Tymczasem Wspólnik we własnym zakresie nadrabia utracony posiłek (bo przecież musiał być na czczo)
Wyniki krwi Wspólnika w normie, wszystkie parametry, poza mocznikiem, mieszczą się pięknie w widełkach w związku z tym, że nie wiadomo co jest powodem problemów kupkowych pani doktor zaleciła zmianę karmy na delikatniejszego królika. I tak od wczoraj Wspólnik raczy się nowym jedzonkiem
Te pyszne puszeczki Wspólnik dostał od swojego wspaniałego Opiekuna Wirtualnego, który przybył z pomocą gdy tylko dowiedział się o problemach kuwetkowych, za co z całego kociego serduszka dziękujemy (a z zabawki najbardziej dziękuje Lesio )
Zmiana karmy okazała się być dobrym pomysłem, kupki w kuwecie ładne (choć raz po raz zdarzy się jedna brzydsza), a po zmianach skórnych nie ma już prawie śladu. Zatem zostajemy na króliku To co, komu miziaka kochającego człowieka?
Wspólnik nie wyobraża sobie życia bez człowieka. W zasadzie nic więcej nie jest mu do życia potrzebne (no dobra, może jeszcze trochę jedzonka ). Jest bardzo kontaktowy i uwielbia przytulasy tylko uwaga! mocno ślini
Zapomniałam pochwalić się wycieczką Wspólnika na działkę Razu pewnego postanowiliśmy zabrać Dużego ze sobą.. a co, niech chłopak pozna nowe miejsce i poczuje znowu trawę pod łapkami tak oto madka zapakowała futerko do samochodu i wyruszyła w nieznane..
Pełni nadziei na ekscytujący i pełen nowych wrażeń dzień zajechaliśmy na miejsce.. i tuż za progiem ekscytacja jakby.. wyparowała. Przyczajony Wspólnik ukryty kot. Mniej więcej tak prezentował się przez resztę pobytu Ukradkiem poszedł na pięterko i zaszył się na kanapie. Wcześniej zlustrował włości ze schodów po czym najwyraźniej uznał, że nie ma tam nic ciekawego i poszedł spać
U Wspólnika constans chłopak spędza dni śpiąc, drzemiąc albo leżakując między drzemkami spożywa zasłużone i zdecydowanie według jego opinii za małe posiłki znajduje też czas na zabawę ukochaną myszką, którą uwielbia aportować
Kiedy jeszcze słonko przygrzewało raczył się nim na balkonie
W przyszłym tygodniu mieliśmy umówioną wizytę kontrolną, chciałam sprawdzić na USG czy wszystko w brzuszku grubaska jest dobrze. Niestety wizyta została odwołana. Nic się na szczęście złego nie dzieje, ale profilaktyki nigdy za wiele
Wspólnik nam się troszkę przeziębił. Nic strasznego się nie dzieje, ale małe niedomaganie było. Zaczęło się od popsikiwania. Od razu w ruch poszły wzmacniacze odporności i psikanie ustało. Jednak po kilku dniach jedno oczko zaczęło łzawić, a następnego dnia pojawiła się w nim ropa. Po telekonsultacji weterynaryjnej wdrożyliśmy krople do oczu z antybiotykiem. Zakraplanie oczu to nie jest coś co kotełek lubi najbardziej Dziś poszliśmy na wizytę do weterynarza, żeby sprawdzić czy wszystko u kocurka dobrze. Wspólnik był bardzo grzeczny i zasłużył na naklejkę "dzielny pacjent" Jednak zdrowotnie jeszcze nie wszystko jest tak jak być powinno dlatego zmieniamy krople do oczu na inne i wdrażamy antybiotyk. Za tydzień kontrola.
Kontrola była, kotek zdrowy. Juhuuuu
I to by było na tyle z tej radości. Starczyło jej niestety tylko na miesiąc Trzy dni temu Wspólnik zaczął zachowywać się podejrzanie, zupełnie jak nie on. Niby apetyt miał i czekał na jedzonko podczas nakładania, ale nie jak zwykle w kuchni mocno (i głośno ) dopraszając się o pośpiech tylko gdzieś na uboczu schowany pod stołem. Po jedzeniu zamiast jak to ma w zwyczaju pobiec od razu po ulubioną myszkę, szedł wolnym krokiem pod stół w pokoju albo zasypiał na kanapie. Gdy zbliżały się do niego koty syczał na nie ostrzegawczo co nie zdarzyło mu się od wielu miesięcy. Nie dopraszał się głasków i nie wchodził na kolana gdy tylko siadałam na kanapie. To wszystko spowodowało pilną wizytę u weta w sobotni poranek. Diagnoza - kolejne przeziębienie i kolejna antybiotykoterapia na szczęście pierwsza dawka podana jeszcze w gabinecie przyniosła baaardzo szybką poprawę. Już trzy godziny później podczas kolejnego posiłku Wspólnik czekał razem z innymi kotkami na swoją porcję nie szukając schronienia w ciemnych zakamarkach kuchni Zachowuje się już jak na prawdziwego Wspólnika przystało tuląc się i szukając kontaktu z człowiekiem Oby to był ostatni raz bo ileż można być na antybiotyku..
Ktoś tu chyba był grzecznym kotkiem i odwiedził go Mikołaj z prezentami Wspólniczek odebrał ogromną paczkę wspaniałości od bardzo hojnej Mikołajki, której przesyła rozmruczanego całuska i obiecuje podzielić się prezentami z rodzeństwem .. już mama tego dopilnuje
..to dla mnie??
..my precious
..nawet o tym nie myśl..
dziękuję Ciociu Mikołajko (wcale nie mam złej minki tylko mama kazała mi się podzielić i ta szarańcza już się dobiera
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]