w ciągu dnia nieźle znosi klatkowanie. śpi, trochę je, głaski głaski, wciskanie leków, znowu śpi i tak w kółko.
problemy zaczynają się późnym wieczorem, trochę w nocy i czasem nad ranem. Zawodzi wtedy i szarpie klatkę domagając się wypuszczenia. kombinuje tez przy bandażu zasłaniającym wenflon.
Wydaje mi się że jest jakaś mała poprawa, trochę więcej je, choć nadal przede wszystkim suche.
Wydawało mi się też że się mniej oblizuje, ale może to tylko moje pobożne życzenie bo dziś rano zwymiotował, a to już nie wskazuje na poprawę.
po tym jak pierwsza kontrola wykazała poprawę u Kłaczka, druga niestety wykazała wzrost mocznika, kreatyniny i fosforu. to tłumaczy dlaczego znowu słabiej je.
Klatkę przede wszystkim w nocy słabo znosi.
Do togo jest zmęczony i przestraszony ciągłymi wizytami u weta. Wczoraj przez 20 minut próbowaliśmy pobrać krew do badania. Wenflony nie udało się już założyć więc musimy dziś jechać jeszcze raz. Z przerażeniem myślę o tej wizycie i z trudem powstrzymuje łzy widząc jego przerażenie jak tylko zaczynają mu macać łapkę w poszukiwaniu żyły
Na dzisiejszej kontrolnej wizycie została podjęta decyzja o amnestii.
Kłaczek siedzi w klatce od czterech tygodni, nie jest tym zachwycony, ciągłe wizyty u weterynarza mocno go stresują, a wyniki od 2 tygodni zasadniczo się nie zmieniają.
Więc Pani doktor stwierdziła że ciągniecie tego dalej nie ma sensu. Nie chodzi o to żeby żył w mało komfortowych warunkach do śmierci tylko po to żeby mu się "może" "kiedyś" wyniki poprawiły.
Tak więc teraz będą kroplówki podskórne, większe i częstsze niż przedtem.
Po powrocie do domu myślałam że ucieszy się z niespodzianki jaką jest wolność. A on najpierw nie chciał wyjść z transportera, a jak już wyszedł to z miejsca nasikał na podłogę
Po ostatniej kontroli okazało się, że wyniki Kłaczka poprawiły się wreszcie na tyle, że można zmniejszyć częstotliwość wizyt. Tym bardziej, że tak częste upuszczanie mu krwi nie wpływa na jego stan zdrowia (fizyczny i psychiczny) dobrze.
Obecnym priorytetowym zmartwieniem jest za niski poziom żelaza. No i na to miał przypisane tabletki, ale okazało się, że wywołują u niego biegunkę , której tak usilnie staraliśmy się pozbyć.
Niestety wiec będzie dostawał zastrzyki. Dramat, bo wprawdzie rzadko (raz w miesiącu), ale za to są bolesne I tym sposobem jednak będziemy u weterynarza po tygodniu
Pomijając kursy do lecznicy, Kłaczek czuje się lepiej. Więcej je, choć nadal wybrednie, więcej się rusza (ostatnio przyłapałam go na bieganiu z resztą stadka i to nie w celu zastraszenie go ), mniej się też ukrywa. Choć muszę też zaznaczyć, że niestety jest już zmęczony codziennymi kroplówkami, częstym wciskaniem mu tabletek oraz wiecznym podsuwaniem misek z jedzeniem. Czasami muszę się go trochę naszukać zanim odkryję gdzie się przede mną zadekował.
Jedna z kryjówek, długo go szukałam. Ledwo się tam mieściła ale uparcie nie chciał wyjść.
Ważne, że wyniki poprawiły się Z żelazem to widać, że organizmy różnie reagują, Dziczek znów po zastrzykach miał problemy, a po tabletkach nie i poziom żelaza rośnie. Dziczek też pierwsze miesiące uciekał jak miał mieć kroplówkę (a miał je długi czas co dwa dni) czy podawane leki, teraz kroplówki dostaje codziennie i to dwa razy dziennie, tak samo leki i widać, że nie stresuje się już. Życzę żeby Kłaczek też przyzwyczaił się. Niestety, z samodzielnym jedzeniem u Dziczka jest tak, że czasami nic nie zje, więc karmiony jest i to też nie stanowi już problemu.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Kłaczek jest ostatni w takiej niezłej formie że przestałam go zamykać kiedy wychodzę:
- uwielbia siedzieć na balkonie, mimo upału - choć czasami myślę że się tam po prosu ukrywa
przede mną i kotami
- zjada rano wystarczająco dużo żebym się nie martwiła, że jak nie zje wieczorem to będzie
problem
- wieczorem tez zjada sporo więc dzienny bilans jest na prawdę dobry
- nie czepia się Strzyża - trochę dlatego że chyba unika reszty futer, a trochę dla tego że Strzyżu
nabrał pewności siebie i też stara się też nie wchodzić mu w drogę
Jedyny problem jaki obecnie spędza mi teraz sen z powiek to to że Kłak sika poza kuwetą. W sumie sikał już wcześniej też, ale niestety rozkręca się w tym hobby
No dobra nie jedyny problem, w końcu zdrowy nie jest (kroplówki codziennie, pół apteki do podania)
To prawie tak samo jak mój Dziczek, na dworze siedzi w szafie przez cały dzień, wcześniej na krześle ale od kilku dni coś zmieniło się Mu. I to sikanie, Dziczek sika przy kuwecie na podstawkę, albo w pokoju przy szafie. Panele już napęczniały, kompletnie nie wiem co jest tego powodem, wcześniej wszystko robił w kuwetach albo na ogrodzie.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17287 Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 12 Sie, 2020 13:30
Kochani, jeśli problemy natury biologicznej wykluczone, zastanówcie się, co się zmieniło w relacjach człowiek-kot. Mojej Lunie w chwilach, gdy zaczyna sikać na potęgę, wystarczy poświęcić więcej uwagi - w jej przypadku codziennie ponosić ją na rękach
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Kasiu a jakie masz kuwety? Przy starszych i nerkowych kotach powód sikania poza może być jeszce jeden - dość banalny. Mają tendencje do problemów ze stawami, czego normalnie nie widać, ale potrafi sprawić, że wchodzenie do kuwety z wyższym rantem/progiem jest bardzo niekomfortowe i kot woli załatwić się obok.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]