potrzebne będzie coś więcej niż sama kastracja ze względu na to:
czyli niemal zawsze wystający język, świadczący o problemach z zębami; dodatkowo zarówno pyszczek, jak i przednie łapki, pokryte były zażółconą sierścią... Kocur zatem "czekał" na pegeerowskim podwórku na okazję - czyli wyjazd z jakimś poważniejszym przypadkiem do naszego fundacyjnego lekarza. W końcu ten czas nastąpił - i bardzo dobrze, bo kocurek coraz mniej jadł. Oczywiście niezbędna okazała się ekstrakcja, bo ropa wręcz lała się z pyszczka - to od tego pochodził zażółcony kolor futerka, którego ostatecznie jeszcze Górnik się nie pozbył; ale pyszczek jest już bialutki:) Na zakończenie - skąd to imię??? Ani z gór, ani z kopalni, nawet nie z Katowickiej

Na szczęście to już przeszłość - teraz Górnik wygląda tak:
Kocurek na zdjęciach i filmach.