Jaki jest los nie wykastrowanego kocura wszyscy wiemy - ciężki. Kocur nosi na sobie wiele ranek, końcówki uszu ma poszarpane od walki. Z zębów już prawie nic nie zostało, prawie bo w paszczy widnieje ich może z sześć (zepsutych lub złamanych), która i tak nadają się jedynie do usunięcia. Najgorszy jest jednak krater zionący z boku jego wątłego ciałka. Krater po wybuchu nie wiadomo czego... wstępną diagnozą był pęknięty wrzód.
Kot wylądował u nas w noc bożego ciała. Na szczęście nie miałam problemu by go schwytać ponownie, był już bardzo słaby i tylko schował się w kąt piwnicy. Dziura w boku nie była ani razu oczyszczona, kot dostawał Unidox dosypany do karmy, ale odmawiał jedzenia, więc nie wiadomo czy i kiedy go zjadał. Chude, odwodnione, bure nieszczęście.
Następnego dnia szybko zabraliśmy kota do weterynarza i pęknięty wrzód okazuje się bardziej pękniętym guzem. Ciężko zdiagnozować, kot chodził z tym już od pół roku. Szczęśliwie wyniki krwi pozwalają na poddanie kota narkozie, więc wciskamy go na operację na najbliższy wolny termin. Trzymajcie kciuki.
Więcej zdjęć TUTAJ i filmów TUTAJ