No i jak zwykle miała być tylko kastracja... Nasza była wolontariuszka (i oczywiście ds;) pracująca w firmie zajmującej się skupem złomu, zgłosiła się do mnie z prośbą o pomoc w odłowieniu kocura, który zaczął się pojawiać wczesną jesienią - dorodny spaślak, z jeszcze bardziej dorodnym przyrodzeniem:/ Dodatkowo piękny - bo dymny. Nawet zrobiła ogłoszenie w lokalnej prasie, czy ktoś go aby nie szuka - nie szukał. Na łapankę udałam się w poniedziałek, bo miała być szybka kastracja, a później 4-5 dni w klatce na rekonwalescencji w pomieszczeniu firmowym (wszyscy pracownicy dzielnie pomagali i zobowiązali się kocura doglądać). Sytuacja się oczywiście skomplikowała, kiedy podczas badania wyszło, że kocur ma ropno-krwiście-pienistą wydzielinę z nozdrzy - nie było mowy o kastracji, a dodatkowo wetka stwierdziła, że wygląda jej to bardzo podejrzanie i raczej skończy się rynoskopią... Jeden antybiotyk, drugi - zero poprawy. Po rozmowie z laryngologiem odstawiliśmy leki, by móc pobrać "czysty" wymaz - ale dziś spotkała nas porażka, bo wydzielina siedzi zbyt głęboko - trzeba ją pobrać w znieczuleniu, oczywiście przy okazji obejrzy się nos... Na szczęście lekarz zlitował się nad kocurem, mimo iż narzekał, że oszaleje z nami;) Zatem w czwartek do Wrocławia jedzie także Condor. Przy okazji zostanie tam też wykastrowany, żeby nie podawać drugi raz narkozie.
Trzymajcie kciuki, by diagnoza nie była wyrokiem, bo niestety to też wchodzi w grę:(((((
No i na koniec wytłumaczenie, dlaczego ta sprawa taka skomplikowana - Condor miał załatwione lokum w firmie - no bo miało to być kilka dni, tyle, co rekonwalescencja pokastracyjna... Skup złomu jest przez weekend nieczynny, zabezpieczony centralnym systemem antywłamaniowym - nie ma możliwości, by w niedzielę przebywał tam ktokolwiek - czyli podanie antybiotyku nie wchodziło w grę - no i tak kocur wylądował u mnie...
A jaki jest? No cóż, to miał być pierwszy kot, którego dr Sobieralska miała badać w narkozie - taki dzikun! Teraz Condi udeptuje, wywala brzucho, barankuje rękę - na bank oswojony kot, wtórnie zdziczały...
Pracownicy firmy czekają na zbiórkę, opiekun wirtualny też powinien się znaleźć!
Kocur już bezpiecznie w domu - jest kompletnie wybudzony, bardzo głodny, ale przede wszystkim - giga stęskniony - i to jest niesamowite - jak tyko usłyszał mój głos zaczął tak cieniutko miauczeć...
Wieści nie są najgorsze, ale też nie napawają optymizmem - z przypadłością Condora nic nie można zrobić - przynajmniej na obecną chwilę:( Kocur cierpi na atrezję nozdrzy wewnętrznych - czyli mówiąc po ludzku: nie ma drożności pomiędzy nosem a nosogardzielą. Jako że koty nie potrafią wycierać nosa, to wydzielina w nozdrzach zalega i tworzy się wieczny stan zapalny, oczywiście z nadkażeniami. W teorii można by otwory zrobić chirurgicznie, jednak ta wada ma to do siebie, że w 100% przypadków odnawia się - zatem nie ma najmniejszego sensu zwierzaka poddawać narkozie i narażać na ból, bo i tak wszystko powróci - szybciej lub wolniej - do stanu wyjściowego:((( Doktor obiecał jednak, że w Święta pochyli się nad dwoma najnowszymi artykułami, gdzie opisane są jakieś specjalistyczne hamerykanskie metody leczenia atrezji u kotów - we will see...
Co możemy zrobić teraz i co zrobimy? Czekamy na wynik posiewu, by celowanym antybiotykiem wyleczyć stan ropny, podnosimy odporności i chowamy kotka w ciepełku, by się nie przeziębił - i tyle. Condor będzie żył jeszcze dłuuuuugo, ale jedynie w domu, ze świadomymi jego przypadłości ludźmi, którzy odpowiednio szybko zareagują na kocurzy katar... I jeszcze czekamy na postęp medycyny, dzięki któremu będzie można zlikwidować ten defekt zupełnie...
Aha - zabieg rynoskopii i kastracji przeszedł bez najmniejszych problemów:)
Już wiemy, jakie "muchy" ma w nosie Condi - Klebsiella, zwana czasem superbakterią, gdyż niekiedy może przybierać formy oporne na wszystkie możliwe antybiotyki... Generalnie jest organizmem fizjologicznie występującym na/w ciele ludzi i zwierząt, dopóki coś się nie zadzieje - np. poważne osłabienie i spadek odporności, operacja etc. Kocur będzie na antybiotykoterapii co najmniej miesiąc i to jeszcze na dawce naprawdę "gruborurnej" - na szczęście nie ma problemu tak z zastrzykiem, jak i tabletką. No to jedziemy!
Nie wiem, czy wygramy walkę, ale Condi póki co nie charczy - nosek jest niekiedy nieco wilgotniejszy, ale to pikuś... Laryngolog spróbuje jednak pocudować z tymi zarośniętymi nozdrzami tylnymi - dlatego kocur wybierze się niebawem ponownie do Wrocławia - trzymajcie kciuki, by te cuda się udały!!!
Jutro też nie będziemy próżnować - wychodzi na to, że ulubioną miejscówką Condora są gabinety weterynaryjne;) Jedziemy do neurologa, by zbadać dziwne ni to zataczanie się, ni to drżenie tylnej połowy ciała, czasem kocur aż traci równowagę:/ Na wolności też miał takie wahnięcia - może to być jakiś stary uraz, częściowy paraliż - OBY to było coś w tym rodzaju, o reszcie nawet nie myślimy!!!!
I zobaczcie, jaki to pieszczoch - uwielbiam tego olbrzyma (przypominam, że to miał być kocur badany w sedacji - taki był groźny )
Njusy neurologiczne:
Stan Condora jest poważny - nawet bardzo - efektem nieleczonej przypadłości, na którą cierpi, będzie na 99% kompletna niemożność poruszania się... To, co widzimy (kłopoty z chodzeniem), to jest jedynie objaw, nazywany polineuropatią obwodową. W maksymalnym skrócie - nerwy przestają przewodzić impulsy elektryczne, mięśnie przestają pracować i dochodzi do ich atrofii - zwierzę po prostu leży. Zaczyna się od kończyn tylnych, następne są przednie, później cała reszta, ale do tego zazwyczaj nie dochodzi, no bo wiadomo jak się wszystko kończy - albo samo albo za pomocą człowieka. U Condora nie jest jeszcze źle - "zaatakowany" jest tył - zarzuca go, ale wstaje i chodzi, niestety nie na palcach, a na całej stopie, nie ma drżenia; odruchy są zachowane.
Teraz najważniejsze - tak jak pisałam polineuropatia to objaw - bardzo wielu chorób - wic polega na tym, by znaleźć jej przyczynę, która może być pierwotna (o podłożu genetycznym) lub wtórna (nowotwór, zaburzenia autoimmunologiczne, choroby: metaboliczne lub zakaźne, uszkodzenia wątroby, niedobory żywieniowe, problemy naczyniowe, zatrucia).
Od przyczyny zależą rokowania i ewentualne wyleczenie (też jest możliwe!) - marzę o tym, by chorobę udało się zatrzymać!!!
Pierwsze, co neurolog zaleciła, a wręcz nakazała, to wyjście z klatki - brak ruchu dla kocura jest śmiertelnie niebezpieczny, bo mięśnie w błyskawicznym tempie ulegają uwstecznieniu - co było robić - mamy dziewiątkę na pokładzie:/*
Zatem zaczynamy diagnostykę - najpierw elektromielografia we Wrocławiu - udało się ją połączyć z operacją laryngologiczną udrożnienia nozdrzy tylnych (badanie wykonuje się w sedacji).
Jesteśmy już po wizycie we Wrocławiu - i wieści są... SUPER! Od kiedy Condi swobodnie chodzi - porusza się o wiele lepiej! Badanie wyszło też pozytywnie - nie stwierdzono potencjałów odnerwiennych NIGDZIE! A zatem nerwy przewodzą (jeszcze...?) wszystkie impulsy!
Laryngologicznie: operacja się udała - przyjście do nosogardzieli jest drożne, ale czas pokaże, czy nie będzie zarastać... Na wszelki wypadek pobrano dodatkowo materiał na posiew, by sprawdzić, czy coś tam jeszcze po wstępnym leczeniu pozostało.
Kolejnym etapem jest szeroko zakrojone badanie krwi - ale o tym next tajm...
Wynik posiewu z nosogardzieli kocura wywołał niemal panikę w jego domu tymczasowym - bakterie z rodzaju Bordetella powodują u ludzi krztusiec, u psów kaszel kenelowy, a u kotów rozmaite zapalenia dróg oddechowych, często kończących się powikłaniami - zwłaszcza u osobników starszych czy osłabionych - a takich jest w tym stadku sporo... Na szczęście posłuchaliśmy głosu rozsądku i zamiast zaaplikować wszystkim antybiotyk "na wszelki wypadek" posłuchaliśmy mądrego lekarza i poczekaliśmy na rozwój wypadków - no i skończyło się na strachu! Mało tego - u Condiego kaszel trwał tylko 2 dni, teraz jest super - zażywa jeszcze połowę pierwotnej dawki leku i być może next week skończymy w końcu dokarmianie tabletkami;)
A tak Condi brata się z nowym kumplem (na kanapę wskoczy sam):
Antybiotyk zgodnie z zaleceniem doktora był kontynuowany aż do 5 tygodniu - teraz Condi dostaje probiotyk, który oczywiście też dzielnie łyka! Jesteśmy po pierwszych badaniach krwi - jest prawie dobrze, a raczej PRAWIE - o ile zapalenie trzustki nie potwierdziło się (lipaza specyficzna w normie), to podwyższone - póki co nieznacznie - parametry nerkowe raczej świadczą o przyszłej niewydolności nerek - SDMA jest tuż przy górnej granicy... Do czasu badania moczu, które zrobimy, kiedy antybiotyk całkowicie zostanie wydalony z organizmu, Condziu zajada się karmą o ograniczonej zawartości białka - i nie ma nic przeciwko temu:) I piękniej nam
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 03 Kwi, 2020 11:01
Olu Ty masz jakiś dar ściągania na siebie trudnych przypadków Niby na początku wszystko pięknie: kastracja kilka dni i po sprawie a potem takie zawirowania
Oby Condor ładnie się regenerował i oby było dobrze!
Kciuki mocno zaciśnięte!
A u Condiego giga zmiany - nie wiem, co się zadziało: gabaryty? feromony? dziwny chód? w każdym razie ślepaczek rezydent poczuł się na tyle zagrożony, że zaczął znaczyć dom, oczywiście zapalenie pęcherza jak tak lala Walczyliśmy kilka tygodni - było coraz gorzej, w końcu kocur trafił do mojej Siostry (nota bene naszego domu stałego) - Dżidżi ciągle jeszcze dochodzi do siebie, ale przynajmniej przestał obsikować nam kuchnię... A Condi - no cóż, Condor kwitnie! W końcu ma człowieka na wyłączność - ba! czworo człowieków - w tym jednego małego:) Okazało się, że dzieci nie takie straszne...
Condziu jest po usg - i obrazowo mamy w pełni zdrowego kota
To było ostatnie z zestawu badań zalecone przez neurolog - teraz czekamy na wnioski i dalsze wytyczne. A Condor, bez konkurencji innych kotów, stał się nadwornym polowczykiem - zobaczcie, jak aportuje, a te wślizgi??? Toż to lepiej niż niejeden zdrowy kot - i tego się trzymajmy:)
Mamy diagnozę neurologiczną - wszystko wskazuje na to, że Condor przeszedł w kocięctwie poważną chorobę wirusową, która zaatakowała móżdżek odpowiedzialny m.in. za poczucie równowagi (najprawdopodobniej pp). Z jego sposobem poruszania się nic nie zrobimy, trzeba go tylko go odpowiednio stymulować, by mięśnie były jak najdłużej sprawne, zwłaszcza w aspekcie starości; wtedy będzie trzeba wdrożyć na bank fizjoterapię - ale teraz tym się nie przejmujemy:)
Powinniśmy jednak pamiętać, że objawy neurologiczne mogą świadczyć o FIP-ie - dlatego najlepszą opcją dla kocura byłby dom, gdzie królowałby niepodzielnie.
Condiego czekają jeszcze badania krwi oraz szczepienie i będzie w pełni gotowy do adopcji.
Hmmm, czy ja napisałam kocur????
Raczej... wiewióra
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 05 Cze, 2020 09:58
Jaki szop
Super aportuje
Piękny jest i praktycznie nie widać jego problemów.
Trzymamy kciuki za kocurra
Condor zaszczepiony, ale badania krwi niestety nas zaalarmowały na tyle, że wylądowaliśmy u nefrologa - no i niestety kocur ma pierwszy stopień niewydolności nerek:((((( Póki co suplementujemy i staramy się jak najbardziej wspomóc pracę nerek, by działały jak najdłużej - i wierzymy, że będą to dłuuuugie lata; z drugiej strony - ech, staramy się nie myśleć o drugiej stronie!!!! Dlatego zakończenie tego niewesołego posta będzie na wesoło!
Kto z kim przestaje...;) Tak kończy się historia pod tytułem dziecko i kot
Condor mnie rozwala - poziomem cierpliwości i oddania w stosunku do człowieka - zwłaszcza tego małego... Mam nadzieję, że po takich doświadczeniach będziemy mieli w rodzinie weterynarza
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]