Nie wiemy, co mu tak naprawdę dolegało, gdyż oko zostało usunięte podczas kastracji przez miejscowego weterynarza. Jednooki kot średnio (co najmniej) radzi sobie na wolności, więc zgodziła się nim zaopiekować miejscowa fundacja szukając Piratowi domu. Po dwóch miesiącach nasza wolontariuszka doznała szoku, kiedy przywieziono jej Pirata z opinią kompletnego dzikuna, nieobsługiwalnego, w ogóle nienadającego się do adopcji (SIC!) z rekomendacją wypuszczenia, bo ze stresu nie je... Jako że klatki były potrzebne dla kotów kastrowanych, no i ta opinia bardzo doświadczonej osoby od lat zajmującej się kotami, Pirat został wypuszczony - w końcu w domu był tak bardzo nieszczęśliwy... Mijają kolejne dwa miesiące - na terenie gospodarstwa grasują lisy - zagryzły około 15 kotów, Pirat o włos uniknął śmierci - podduszonego znaleźli pracownicy obiektu; stan był na tyle poważny, że kocur trafił do naszego stałego lekarza weterynarii - i tu przeżyliśmy szok - to, że kot jadł, zakrawało na cud - w paszczy zgnilizna i lejące się ropsko - to ta prozaiczna przyczyna powodowała, że mało jadł; niemożliwe, by nie zauważono tego przy kastracji - no chyba, że w ogóle nie zajrzano mu do jamy ustnej:/ Do czasu sanacji Pirat siedział już w klatce i wtedy dopiero wyszło, jakim strasznym dzikunem jest;) Zabija - miłością

ale już po kilku dniach wyglądał tak:
Jak każdy kot z tego stada:
- jest filigranowy,
- ma niesamowicie mięciutkie futerko,
- dogaduje się z kotami,
- uwielbia zabawę,
- jeszcze bardziej kocha jedzonko,
- siedzi w klatce

No i jeszcze na żywo zobaczcie, jaki to dzikun był:
https://www.youtube.com/watch?v=ifsSLIz ... 5m&index=1
Podsumowując - pechowiec, bo i bez oka, i częściowo bezzębny, cel niemal śmiertelnego ataku lisów, źle oceniony przez człowieka; ale tak naprawdę szczęściarz, bo w końcu trafi pod nasze skrzydła, no i na bank znajdzie swojego OPIEKUNA - już na zawsze!!!!
Kocur na ZDJĘCIACH i FILMACH.