
I jeszcze jeden fragment: "Kotka jest już u mnie w klatce. Trochę trudno było ją wyciągnąć z łapki, zwłaszcza że to naprawdę dzikun".
No cóż, z dzikuna nie zostało NIC:) Puzelcia to przeurocza mizianka, wstaje na mój widok, ociera się o pręty klatki (tak, niestety ona też trafiła do klatki, bo domów tymczasowych jak na lekarstwo...) i mruczy jak rasowy zetor;)
Ale po kolei - dlaczego taki dzikun się oswoił Ano ze względu na sytuacje zdrowotną... Najpierw problemy z anemią, pózniej ropny wypływ z pochwy, w końcu wyszedł masakryczny stan paszczy - żeby to wszystko ogarnąć potrzebowaliśmy trzech miesięcy - no i mamy efekt w postaci kochającej człowieka Puzzelci

Na koniec zostawiliśmy sprawdzenie urobku, bowiem niemal każdy kot z tego stada cierpi na lambliozę - zatem po przeleczeniu odpowiednim specyfikiem zbadaliśmy co trzeba - no i owszem, lamblii nie było, natomiast były i kokcydia, i tęgoryjce... Jesteśmy już po dwóch kolejnych odrobaczeniach - i znowu zbieramy kał - oby tym razem nie było żadnych pasażerów na gapę - bo dopiero wtedy będziemy mogli zaszczepić Puzzelkę i oficjalnie traktować ją jako gotową do adopcji:)
Puzzelina na ZDJĘCIACH i FILMACH.