W stadzie był od zawsze, to jeden z tych kotów, które widywaliśmy tam od początku akcji-kastracji. Kocur bezczelny i nieuchwytny. Nigdy nie wlazł do przelotówki - był na to za cwany. Jeździłyśmy tam z różnym sprzętem, ale na nic się to zdało. Ponad rok temu wlazł pod elektronicznie sterowalną łapkę, ale ta zamykała się za wolno i wtedy zdążył z niej uciec. Kiedy nas widział podchodził całkiem blisko, niestety za daleko na podbierak. Wyraźnie pokazywał co myśli o próbach schwytania - kiedyś podszedł, oznaczył teren tuż przed nami i zwiał. Jestem pewna, że rozpoznawał nas, wiedział, że na niego polujemy i kpił z nas na całego. Tak było do póki cieszył się zdrowiem. Niestety jak to bywa w takich sytuacjach udało się go złapać dopiero kiedy na zdrowiu podupadł - biedak nie miał siły już bawić się z nami w kotka i myszkę

Dopiero w transporterze zobaczyliśmy jak fatalnie wygląda (i jak pachnie). Nos zatkany ropą, sierść zrudziała, kot wychudzony (lekki jak piórko), na zębach kamień, stada wszołów zjadające go żywcem.
Dziś Farinelli to obraz nędzy i rozpaczy,. Wierzymy jednak, że wkrótce się to zmieni.
https://www.youtube.com/watch?v=FlsvMygOefA
WIĘCEJ ZDJĘĆ I FILMÓW