Farinelli to kolejny kocur ze stada golęcińskiego, który miał trafić do nas tylko na kastrację.
W stadzie był od zawsze, to jeden z tych kotów, które widywaliśmy tam od początku akcji-kastracji. Kocur bezczelny i nieuchwytny. Nigdy nie wlazł do przelotówki - był na to za cwany. Jeździłyśmy tam z różnym sprzętem, ale na nic się to zdało. Ponad rok temu wlazł pod elektronicznie sterowalną łapkę, ale ta zamykała się za wolno i wtedy zdążył z niej uciec. Kiedy nas widział podchodził całkiem blisko, niestety za daleko na podbierak. Wyraźnie pokazywał co myśli o próbach schwytania - kiedyś podszedł, oznaczył teren tuż przed nami i zwiał. Jestem pewna, że rozpoznawał nas, wiedział, że na niego polujemy i kpił z nas na całego. Tak było do póki cieszył się zdrowiem. Niestety jak to bywa w takich sytuacjach udało się go złapać dopiero kiedy na zdrowiu podupadł - biedak nie miał siły już bawić się z nami w kotka i myszkę
Dopiero w transporterze zobaczyliśmy jak fatalnie wygląda (i jak pachnie). Nos zatkany ropą, sierść zrudziała, kot wychudzony (lekki jak piórko), na zębach kamień, stada wszołów zjadające go żywcem.
Dziś Farinelli to obraz nędzy i rozpaczy,. Wierzymy jednak, że wkrótce się to zmieni.
Farinelli jest u nas od tygodnia. W tym czasie zaliczył już dwie wizyty u doktora i w poniedziałek czeka go kolejna. Nie jest tak źle jakby mogło być, ale dobrze tez nie jest. Kocur został oceniony na około 7 lat.
Chłopak wazy zaledwie 3,3 kg zatem trwa akcja podtuczenia kocura. Na szczęście apetyt mu dopisuje i nie wybrzydza, co nie nie jest takie oczywiste, bo mimo, ze kot wygłodzony to z nosem tak zapchanym ropą, że szok. Nos mamy w fatalnym stanie- Farinelli smarka ropą z krwią i strzela nią na odległość... choć brzmi zabawnie, to nikomu do śmiechu nie jest kiedy musi sprzątać te gluty zewsząd (zasiąg całkiem spory). Jeśli dyżurny nie zrobi uniku to oberwie - szkoda, że nie mamy zdjęcia osmarkanego transportera i stołu u weta. (albo może nie, bo pewnie nikt nie chciałby tego oglądać ) W oczyszczaniu nosa pomóc mają nebulizacje - początkowo raz dziennie, od dzisiaj dwa razy. Farinelli nie jest tym zachwycony, na czas takiej inhalacji zostaje wpakowany do transportera i szczelnie okryty kocem - 15 minut rano i 30 minut wieczorem.
Zrobiliśmy też badania krwi, których wyniki są nawet nie najgorsze. Biochemia wygląda zadziwiająco dobrze. W morfologii wyszła nam anemia, ale przy jego zarobaczeniu nikogo to nie zdziwiło. Pierwszy test na Fiv pokazał niestety dwie kreski - za kilka tygodni powtórzymy test dla pewności
Usg wyszło tak sobie. Pęcherz wypełniony aechogennym moczem z drobnymi wtrętami niekrystalicznymi (krwiomocz / lipiduria / bakteriuria). Jelita cienkie z pogrubieniem ściany w warstwie mięśniowej. Węzły chłonne krezkowe powiększone do 6 mm grubość. W nerkach zatarta granica korowo-rdzeniowa. Powiększona śledziona. Zobaczymy jak to się będzie zmieniało teraz, kiedy kot jest już zaopiekowany, bezpieczny, leczony i... kochany. Tak, Farinelli podbija serca tych, którzy mieli okazję go poznać Kot garnie się do człowieka, chce być głaskany i chce się tulić. Nie che siedzieć w klatce, on chce siedzieć na Twoich kolanach i wspinać się po Tobie W końcu nie musi już walczyć o przetrwanie
Farinelli mimo garści suplementów, przerobionych 2 antybiotyków i codziennych (podwójnych) inhalacji wciąż nam smarka Jutro kolejna kontrola u weta - zobaczymy co dalej.
Tymczasem Z Farinelliego wyszedł ogromny miziak Kiedy tylko słyszy, że zamek w drzwiach się przekręca, a do szpitalika wchodzi człowiek głośno nawołuje, udeptuje i sięga łapkami poza swoją klatkę. Kiedy tylko drzwiczki się otwierają, Farinelli wskakuje wprost na kolana i barankuje entuzjastycznie Cieszy się z tego spotkania w sposób bardziej psi niż koci - nie jest w stanie usiedzieć tylko wierci się i kręci podekscytowany
Udało nam się pozbyć pasożytów zewnętrznych ale nie obyło się bez golarki Teraz Farinelli wyglada jak... No właśnie, jak wyglada wg was? U nas w szpitaliku zdania są podzielone Wg mnie możemy zacząć go promować jako kota pół-rasowego Pół-Devon/Sfinks - pół-Europejczyk Tylko co powiemy jak obrośnie spowrotem?
Potwierdzam, miałem zaszczyt być kolanami i drapaczem połączonym z głaskaczem, tej przeuroczej, kochanej, ślicznej koteczki i powiem, że taką kocię można tylko Oby, czego życzę Farinelce tak samo mocno jak zdrówka, znalazł się taki człowiek, który pokocha Ją i zasłuży na Jej miłość.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
ewentualnie porozkoszować się intensywniej zapachem
Wnioski po tygodniowej kontroli - jest lepiej, bo nie ma już ropnego kataru, ale Farinelli jak kichał seriami, tak czyni to nadal, wodnisty wysięk się utrzymuje. Lekarka wprowadziła eksperymentalne leczenie - zakraplamy nosek kawalera... środkiem przeciwwymiotnym To jakaś nowa eksperymentalna terapia - we will see... Jest też prawdopodobne, że kocur wyląduje na rynoskopii. Kolejna wizyta znowu w poniedziałek.
Niestety leczenie Farinka nie przynosi pożądanych efektów. Niby jest lepiej, ale nie jest to poprawa zadowalająca. Odstawiliśmy antybiotyki, pozostając tylko przy inhalacjach i umawiamy kocura na zabieg pod narkozą w czasie którego wet pobierze popłuczyny z nosa, wykastruje i usunie kilka zepsutych zębów. Trzymajcie kciuki!
Tymczasem Farinek trochę kicha i smarka krwią, ale to nie jest rzecz, którą on mógłby się przejąć. Najbardziej przejmujący jest dla niego brak człowieka, nie sposób opisać jak on woła i jak się wtula kiedy widzi wolontariuszy (tych których zna i tych których widzi pierwszy raz w życiu - nieważne). Pomału kocurek zarasta sierścią, a my musimy trochę intensywniej popracować nad tym aby trochę obrósł w tłuszczyk
To już jutro. Kotek wytulony, miseczka odstawiona. Farin musi być na czczo przed jutrzejszą narkozą. Jutro pobrane zostaną popłuczyny z noska i zbadane - obyśmy otrzymując wyniki za kilka dni dowiedzieli się jak walczyć z choróbskiem, zobaczymy co tam da się z paszczy usunąć no i... Farinelli stanie się kastratem narkoza zawsze mnie stresuje Trzymajcie kciuki
Farinelli przeszedł zabiegi i już doszedł do siebie. Zakończyliśmy też podawanie zastrzyków z antybiotykiem - Farin bardzo ich nie lubił i odbierał je dość personalnie jako mała zdradę człowieka wobec kota. Po każdej iniekcji osykiwał swojego oprawcę i na chwilę się obrażał szybko uciekając do klatki. Po kilku minutach namysłu jednak wracał na kolana i dawał się przeprosić miziankami
Farin miał za sobą już dwa odrobaczania, więc jakiś czas temu zaczęliśmy zbierać jego kuwetkowy urobek na badanie. Niestety wynik testu pokazał, że kocurek ma lamblie, tak więc walka trwa..
W ostatnim czasie walczyliśmy z lambliami i co dzień (rano i wieczorem) podawaliśmy Farinkowi leki prosto do paszczy, bo niestety smak i zapach skutecznie powstrzymywał kota przed zjedzeniem ich w smaczku Co dzień dezynfekowaliśmy też klatkę kocurka. Teraz znów zbieramy kuwetkowy urobek i miejmy nadzieję, że wynik będzie ujemny, trzymajcie kciuki
Poza tym Farinek nie traci pogody ducha Pięknie zarasta sierścią, na mizianki ma zawsze ochotę i kiedy tylko klatka się otworzy wyskakuje z niej wprost na kolana wolontariusza i wije się pod ręka tak by zostać głaskniętym z każdej strony
Wiek: 30 Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 403 Skąd: Poznan
Wysłany: Pią 17 Lip, 2020 15:18
Farinek, swoją silną potrzebą kontaktu z człowiekiem dorównuje największym kocim miziakom. Przytula się całym sobą, szukając bliskości <3 a możliwość kontaktu z Kocurkiem jest czystą przyjemnością Jednakże zauważyłam, że chłopak bardzo intensywnie pociera noskiem o wszystko, jakby mu coś przeszkadzało - zresztą nic dziwnego, w końcu wcześniej miał problemy zdrowotne.
Farin, w czasie gdy nie ma przy nim dyżurującego sam organizuje sobie czas - uwielbia bawić się zabawkami, piłeczkami
U Farinka jest tak sobie Trochę ponad tydzień temu skończyliśmy z inhalacjami, ale wydaje się, że bez tego robi mu się jakby gorzej. Głośniej oddycha i pocharkuje. Pomału trzeba będzie pomyśleć rynoskopii by zobaczyć co on tam tak właściwie ma, bez tego stoimy w miejscu. Kuwetkowo też nie najlepiej, bywa nawet fatalnie- wizualnie i wonnie. Po kolejnym zbiorze kup czekamy na wyniki, oby nam coś rozjaśniły.
Farin oczywiście dzień w dzień nie może się doczekać, aż ktoś otworzy klatkę i będzie mógł wyskoczyć z niej wprost na kolana To jest prawdziwy miziak nad miziaki
Ech - jest fatalnie:( Mam wrażenie, że stan Farina jest dokładnie taki sam jak na wejściu - znowu pojawiły się podkrwawiający nosek, charczenie, świsty... 13 sierpnia będziemy wiedzieć coś więcej - mamy umówioną rynoskopię we Wrocławiu - oby udało się znaleźć jakieś rozwiązanie problemów naszego miziaka. Dobra wiadomość jest taka, ze ubiliśmy wszystkie pierwotniaki i urobek jest już wzorcowy - niestety jedynie pod względem parazytów, bo organoleptycznie czasem powala:/ Tu też zatem potrzebne są dalsze działania diagnostyczne...
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 07 Sie, 2020 12:49
Zdrówka Kocie! ale najpierw dobrej diagnozy i skutecznego leczenia!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]