Python jest jak lew w klatce - podczas styczniowej wizyty nie udało mu się zrobić sensownego zdjęcia na stojąco, nawet tryb sportowy nie dał rady, więc możecie sobie wyobrazić Poza klatką był niespokojny - inaczej niż Perl czy Java, które były rozmiziane i zachwycone. Na zdjęciach widać więc tylko Pythonowy łepek, podczas gdy reszta ciałka jest w czułych objęciach kocyka. Gdy tylko pojawiła się miseczka z jedzeniem, Python wpadł w szał (dosłownie!) i o dalszej sesji foto nie było już mowy. Trzymam kciuki za jego walkę z bakterią
Nie będzie przesadą napisać, że dla Pythona znalezienie domu tymczasowego bądź stałego to jego być albo nie być. Po początkowej poprawie urobek kuwetowy znowu się pogorszył, a kiedy jedna z dyżurnych szpitalikowych zauważyła, że kocurek siedzi w pozycji bólowej, umówiliśmy go na wizytę kontrolną. Na niej pani weterynarz potwierdziła to, co już wiemy - kończą nam się opcje leczenia, a walkę z dręczącą Pythona bakterią clostridium, której zwalczyć nie mogą liczne próbowane przez nas już antybiotyki, być może uda się poskromić samym przeniesieniem do nowego domu jakiegokolwiek rodzaju. Stres odklatkowy i brak stałego kontaktu z człowiekiem nie sprzyjają bowiem kuracji. Dowody na to mamy wśród naszych podopiecznych - kał Czarnolda, który również zmagał się z tym problemem, po przeprowadzce ze szpitalika do łazienki jednej z wolontariuszek po kilku tygodniach okazał się wolny od clostridiów. Czy znajdzie się więc ktoś, kto da temu uroczemu pingwinowi szansę i trochę ciepła?
Bo Python to kotek naprawdę przecudowny. Całą drogę do gabinetu weterynaryjnego przesiedział w milczeniu, a gdy tylko lekarka zaczęła go badać, natychmiast się rozmruczał. Nie przestał nawet w trakcie badania USG, zwykle dla kotów niekomfortowego. Stanowiło to ogromny kontrast z reakcją mojej prywatnej kotki, która wizytę miała tuż przed nim - ta bowiem zwyczajowo już od momentu otwarcia się transportera włącza tryb agresji i wydziera się, jak gdyby mieli ją zarzynać.
Za pilnością wypuszczenia Pythona z klatki przemawia również jego skomplikowana relacja z jedzeniem. Być może z uwagi na nieustające brzydkie kupy albo doświadczenie głodu w przeszłości na widok wolontariusza kocurek natychmiast rzuca się na kraty domagając się posiłku. Z tego powodu na jego nosie pojawił się obrzęk. A tymczasem nasze domy tymczasowe niezmiennie są przepełnione i zwyczajnie nie mamy gdzie chłopaka przeprowadzić. Trzymajcie więc kciuki za jego walkę, bo bardzo mu się przydadzą. My natomiast czekamy na wyniki badań jego krwi i wypracowany na ich podstawie dalszy plan leczenia.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Jestem gotowy! Halo, rodzino, jestem gotowy! Halo, halo, możemy iść!
Pyciosław aż przebiera łapami, by wybrać się do Domu Na Zawsze. To takie 100% kota w kocie - trochę rozmruczany, trochę niezależny, trochę blisko człowieka, trochę własnymi drogami.
Od kiedy zaczęłyśmy stosować u Pythona karmnik pozwalający mu jeść 3 razy dziennie i za zaleceniem weta wdrożyliśmy steryd u Pythona w kuwecie coraz piękniej Zdarzyły się jakieś wpadki, ale nie częściej niż raz na tydzień gdzie zastanawiałyśmy się czy to takie plackowate czy może rozdeptane
Patrząc na te wszystkie tygodnie walki o jego zdrowie w końcu mamy nadzieję, że będzie dobrze
Python do tej pory skutecznie uszkodził kilka karmników tak by dostać się przedwcześnie do ich zawartości. Niestety ostatni został zalany wodą i przyniosło to inny niż zamierzony efekt - nie otworzył się wcale.
Mamy nadzieję, że szybko uda się zdobyć nowy, bo dla tego głodomora to jedyna nadzieja na pełny brzuszek w obecnych warunkach. Oczywiście najlepiej byłoby gdyby Python przeniósł się do domu, choćby tymczasowego
Fani Pythona z Instagrama błyskawicznie wyposażyli naszego pingwinka w nowy podajnik karmy - miejmy nadzieję, że podajnik trochę pożyje
Fotka z poranka, gdy trzeba było Pythonowi awaryjnie podać poranną porcję osobiście - chłopak sam nie mógł się sobie nadziwić, że tak szybko zjadł zawartość miseczki
Jesteśmy już po kuracji sterydem i w końcu mogliśmy go odstawić Kuwetowo wygląda idealnie! Zebraliśmy urobek by sprawdzić jak tam sytuacja z clostridium, trzymajcie kciuki by było lepiej. My już trochę nadzieję straciłyśmy ;( Niestety Python bardzo stresuje się klatką i po prostu w niej nudzi, a to nie sprzyja stabilizacji flory jelitowej. W ostatniej rozmowie z weterynarzem jasno usłyszeliśmy, że jedyną nadzieją dla niego może być wyjście z klatki i przeprowadzka do domu choćby tymczasowego. Ponieważ wykorzystaliśmy wszystkie możliwe antybiotyki i nic nie przyniosło poprawy zostaje tylko leczenie naokoło - dieta niskobiałkowa (nerkowa) z dużą zawartością włókna, probiotyk przewlekle (literatura podaje że 3-12 miesięcy), i oczywiście minimalizacja stresu.
Szpitalikowym problemem Pythona jest też to, że nie możemy podawać mu jedzonka tak często jakby było najlepiej. W tym momencie korzystamy jeszcze z karmnika automatycznego i dzięki temu Python ma jedzonko o 6:00, 12:00 i popołudniu, gdy odbywa się dyżur. Niestety idą coraz cieplejsze dni i niedługo nie będziemy mogli już zostawiać karmy na tak długo Bardzo nie chcielibyśmy wprowadzać do jego diety karmy suchej, która ani nie jest zdrowa ani nie będzie służyć jego jelitom, pęczniejąc po zjedzeniu.
Taki karmnik automatyczny to super sprawa, Python jednak nie do końca się z nami zgadza i nie podoba mu się że w pobliżu niego jest jakieś niedostępne jedzonko. Za wszelką cenę próbuje się do takiego karmnika dostać, przerzucając go po całej klatce i próbując przesunąć w nim miski,. Wykombinowanie jak otworzyć taki karmnik zajęło mu dosłownie kilka chwil, dlatego jedynym sposobem by tego nie zrobił to codzienne owinięcie go taśma klejącą, a od pewnego czasu musimy go przyklejać tez do dna klatki. Widoczny na zdjęciu karmnik to już trzeci z kolei, poprzednie wyzionęły elektronicznego ducha za sprawą tego uroczego koteczka.
Python.. jest u mnie 3 tygodnie i muszę przyznać, że jest najwspanialszym kotem pod słońcem. Wyjątkowym kotem, który w końcu doczekał się domu tymczasowego na miarę jego możliwości. Jest wolny, biega i bawi się z innymi kotami. Jest zafascynowany wszystkim co go otacza. Ciekawość dźwięków, obrazów i zapachów. Uwielbia wyczesywanie, aż sam się nadstawia i końca mogło by nie być tej pielęgnacji futerka.
Co rozczuliło mnie najbardziej? To że gdy wzięłam go na ręce, to wtulił głowę w moją szyję i mruczał.. tak jakby chciał pokazać, że mi ufa..
Z kwestii zdrowotnych jak pamiętacie chłopak był na wielu suplementach i lekach by przerwać zamknięte koło biegunek i wszystkiego tego co żyło w nim.. W tej chwili zeszliśmy już z kory oraz fibreaktiv, a kupy Księcia Pythona są wciąż wzorowe. Co tylko mówi o tym, że dom służy jego zdrowiu.
Ogromnie mi miło mieć ten zaszczyt patrzenia jaka przemiana następuje w tym strachliwym kocie jakim był do niedawna.
Jak sami zobaczycie na zdjęciach pełen relaksu wygrzewa się na zabezpieczonym balkonie, korzysta z promieni słońca i ogląda świat, którego dotąd nie widział. Uczy się relacji z człowiekiem od swojego kociego przybranego rodzeństwa. I naprawdę wierzę w to że jest szczęśliwy!
Jedynie niepokojącą kwestia to świszczący oddech, który niebawem sprawdzimy u lekarza prowadzącego.
Trzymajcie kciuki za niego. Jak żaden inny kot po takim czasie zasługuje na wszystko co najlepsze <3
U Pythona kontrola wykazała ogólny stan zdrowia na dobry nawet bardzo dobry. Jedynym niepokojącym objawem jest głośny świst oddechowy mogący świadczyć o obrzękaniu śluzówki małżowin nosowych - czeka nas umówienie wizyty w celu wykonania rinoskopii.
Poza tym chłopak jest cudownym kocim kompanem - uczy się jeszcze jak się bawić i odczytywać kiedy nasza rezydentka nie ma ochoty na jego zaloty Ale naprawdę postępy jakie się pojawiają są imponujące i w kontaktach ze stadem jak również z człowiekiem.
Już niedługo Python będzie zaliczał rinoskopię i miejmy nadzieję, że zagadka świszczącego oddechu sie rozwikła
Python niestety nadal walczy z Clostridium i wróciliśmy na dietę nerkową by obniżyć podaż białka jakim żywi sie bakteria. Wzrost nie jest duży, aczkolwiek walki z choroba ciąg dalszy trwa. za kilka tygodni powtórzymy badania kału i miejmy nadzieje, że będziemy zbliżali się ku końcowi.
Poza tym muszę chłopaka pochwalić za postępy w relacjach z człowiekiem.
Pajtek jest przeuroczym kocurkiem, który już bez wahania przybiega na zawołanie. Bardzo chętnie spędza czas blisko nas. Nawet chętnie w nocy sypia w nogach
Jesteśmy po konsultacji z behawiorystką odnośnie bardzo intensywnego zaczepiania i zaganiania rezydentki przez Pythona.
Pierwszy trop to fakt zdobycia dużej pewności siebie przez niego i rozładowywanie mocno rozbudowanego instynktu łowieckiego u Pythona właśnie na rezydentce. Która niestety łatwo wpada w typ ofiary i daje się zastraszać.
Zatem zakupiliśmy interaktywne zabawki co by zmęczyć głowę Pythona i przeorganizowalismy dzień tak aby jak najczęściej zamykać cykl łowiecki posiłkiem.
Poza tym chłopak świetnie dogaduje się z męską częścią stada co daje znać, że on lubi kocie towarzystwo i jest w stanie dogadać się z innymi kitami bez problemu. Muszą one jednak być pewne siebie i umiejące stawiać granice. Niestety Pythona jest mi szczerze żal, ponieważ wiele rzeczy uczy się dopiero teraz.. w kontaktach z człowiekiem i z drugim Kotem, a czego powinien nauczyć się jako maluch.. a dzieciństwo i najlepsze lata spędził niestety w klatce co odzwierciedla problemy jakie mamy..
Tygodnie mijają nam w tempie błyskawicznym. Mamy wrażenie jakby ten chłopak był u nas już baaardzo długo ostatni czas Pajtek właśnie tak spędza zimowe dni
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]