Poza tym koteczka rozwija nam się, zawsze pokazując że zdecydowanie najlepszym miejscem do głaskania jest tyłek. Wypina się przy tym tak wymownie, że naprawdę nie można się pomylić.
W tym tygodniu przez kilka dni nas nie było i do kotów przychodził nasz przyjaciel, ale i to Ala zniosła wybornie: bo przecież teraz głaskanie nie jest dla wybranych, pozwolić może sobie na to właściwie każdy gość.
Nie można również zapomnieć o ogromie pracy jaki Alabama wkłada w wypędzanie duchów z naszego domu: jest to robota na pełen etat i koteczka przykłada się jak może, każdą wolną chwilę spędzając na szukaniu nowych, niewidzialnych przeciwników (które później okazują się na przykład, ludzkim włosem).