Każdy koci rodzic może napisać książkę na temat wyjazdów do weterynarza, zaś wolontariusz od razu całą trylogię. Pianka i Bianka dorzuciły do niej ostatnio rozdział, na który chyba nikt nie był gotowy - jak pojechać do doktora z dwoma identycznymi kotami o niemalże identycznych problemach zdrowotnych i… ich nie pomylić? Sama mam w domu dwie czarne kotki i zawsze bawi mnie, gdy ktoś nie może ich rozróżnić, jednak w przypadku kierskich bliźniaczek nawet ja poległam. Opisane transportery, szczegółowa, przygotowana wcześniej rozpiska wizyty, powtarzane co dwie minuty pytanie „to Pianka czy Bianka?” i aż dwóch wolontariuszy… cóż to były za emocje! Oprócz oczywistego podobieństwa fizycznego, dziewczynki podobne mają nawet imiona, co wymagało ogromnej uważności w trakcie rozmów z weterynarzem, żeby „P” lub „B” na początku ich imion wybrzmiało wystarczająco wyraźnie. Czy się udało? Najprawdopodobniej
Wracając jednak do samej wizyty, życie wewnętrzne Pianki i Bianki jest tak bogate, że ich odrobaczanie zostało rozpisane na cztery etapy trwające łącznie aż pięć tygodni, zaś używać będziemy nie jednego, a dwóch środków do odrobaczania. W międzyczasie standardowe okołoodrobaczeniowe atrakcje, czyli kąpiele, dezynfekcje i obowiązkowy probiotyk, żeby wraz ze złymi mikrognojami nie pozbyć się niechcący dobrych bakterii.
Uszy dziewczynek powoli wyglądają… lepiej? Nie, mniej źle. Tu nie mamy podstaw do optymizmu, bowiem wszystko wskazuje na to, iż obie mają nowotwór małżowin usznych tak, ja nasza słodka Beti. Przed nimi jeszcze trochę leczenia uszu, zaś już w nowym roku wybiorą się na kolejną kontrolę i wtedy poznamy więcej szczegółów oraz dalszy plan leczenia.
Po powrocie do klatek dziewczynki już łatwiej było rozróżnić. Bianka, jak zwykle na widok wolontariusza, ugniatała łapkami swoje posłanie z zaangażowaniem godnym ubijania masła z teledysku Donatana. Do rąk wolontariusza rzuca się jak Szczęsny do karnych, zaś karmą delektuje niczym Robert Makłowicz.
Z Pianką historia jest nieco inna. Sami przyznajcie, że słowo „pianka” automatycznie kojarzy się z czymś dobrym. Pianka na porannej kawie pitej jeszcze przed pracą… Pianka w wannie pełnej gorącej wody w trakcie relaksującej kąpieli… Słodka pianka pieczona nad ogniskiem w ciepły, letni wieczór… O tak, każda pianka niesie ze sobą ogromny ładunek pozytywnych emocji i nasza Pianka z Kiekrza wcale nie jest w tym względzie gorsza! Rozkoszna i delikatna stanowi introwertyczną część bliźniaczego duetu, jednak pogłaskana szybko się przełamuje i zaczyna łasić.
Przed Pianką i Bianką (oraz wolontariuszami) jeszcze wiele przygód, więc stay tuned, żeby nic nie ominąć
