Lindo bytował w stadzie kotów na działkach na Starołęce w Poznaniu. Okolica była dość znośna: domki, stawki, lasek, dokarmiająca Dobra Dusza. Karmicielka zgłosiła nam całe stadko do kastracji. Kilka kocurów, które pierwsze dały się złapać, odebraliśmy z gabinetu wet po zabiegu i przywieźliśmy do naszego szpitalika po zabiegu, by koty doszły do siebie i mogły być wypuszczone, kiedy tylko upewnimy się, że po kastracji jest wszystko w porządku. W ten sposób poznaliśmy czarno-białego, młodego kocurka, którego nazwaliśmy Lindo.
Lindo po zabiegu przebywał w kociarnianej klatce i dał się poznać z jak najlepszej strony. Okazał się zupełnie oswojonym kotem, który na widok człowieka udeptuje podłogę, ociera się o pręty klatki, rozpłaszcza w legowisku, byle tylko zwrócić na siebie uwagę i otrzymać porcję czułości. Jak moglibyśmy tak proludzkiego kota wypuścić na dwór, gdzie czeka na niego tyle nieznanych niebezpieczeństw? Nie mogliśmy. Lindo został z nami i otrzymał hiszpańskie imię, które oznacza ładny, uroczy, miły, bo właśnie taki jest nasz nowy podopieczny.
Lindo przechodzi obecnie profilaktykę zdrowotną i już lada chwila można będzie adoptować tego słodziaka.
Wiek: 29 Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 359 Skąd: Poznan
Wysłany: Sob 18 Lut, 2023 16:52
W czwartek nasz cudny pingwinek był na ogólnym przeglądzie weterynaryjnym. Kocurek został zaszczepiony, zaczipowany i miał pobrana krew a także zrobione USG Chłopak jest praktycznie okazem zdrowia! Jednym organem, który nieco odbiegał wielkością od normy jest dwunastnica. Pani doktor zasugerowała, ze może to wynikać z zarobaczenia (w końcu chłopak żył do niedawna jeszcze na ulicy…). Także już niebawem będziemy zbierać kupy chłopaka do badania. Kocurek powinien dostać odznakę dzielnego pacjenta Wszystkie zabieg zniósł z niesamowitym spokojem Skradł serce i Pani doktor i technika wet!
Może powtórzę się: TO NAJSŁODSZY PINGWINEK jakiego poznałam <333
Nasz Słodziaczek za bardzo majstrował sobie przy ranie po kastracyjnej, co niestety doprowadziło to do martwicy okolicznej tkanki. Od ponad tygodnia przemywamy rankę poliseptem i obserwujemy jak się goi. Niestety Lindo to uparciuch i niestety finalnie musiał wylądowaćw kołnierzu, z czego nie jest specjalnie zadowolony Ale gdy tylko widzi człowieka udeptuje i dosłownie rozpłaszcza się, a przy drapcianiu po karku aż nieruchomieje w ekstazie.
Tak to wyglądało na początku:
W kołnierzu nie pozuję:
W trybie pilnym wpadłam obfocić Lindo, aby nasz kawaler mógł się odpowiednio lansować w ogłoszeniu adopcyjnym. Radości Lindo nie było końca! Bardzo chciał być wymiziany z każdej strony, praktycznie rzuciłby mi się szyję, gdybym nieugięcie nie blokowała mu wyjścia z klatki. Gdy ochłonął z pierwszych emocji i zebrał tonę głasków, uwieczniłam go na zdjęciach, co łatwe nie było bo Lindo to bardzo energiczny kocurek, interesująca byłam nie tylko ja, ale również obiektyw aparatu.
Od niedawna Lindo cieszy się swoboda bez kołnierza, na szczęście smarowanie rany dwa razy dziennie wystarczyło i wszystko się ładnie zagoiło.
Kocurek jest bardzo spragniony człowieka i gdy tylko klatka się otwiera chłopak udeptuje w miejscu, próbuje wpakować się na kolana, ale niestety musi jeszcze trochę posiedzieć w klatce. Niestety mimo, że urobek kuwetowy wygląda idealnie to badania kału ujawniły, że Lindo ma cryptosporidum. Przez najbliższe 2 tygodnie Lindo musi przyjmować antybiotyk 2 razy dziennie, a jego klatka musi być dokładnie dezynfekowana by nie zarażał się ponownie ze środowiska.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]