Ten dzielny i odważny kocur nie przestaje zaskakiwać!
W niedzielę 02.07, po dłuższej batalii ze zdrowiem, SonGoku ze szpitalnej klatki przeniósł się do domku tymczasowego. Niesamowite jest to, jak szybko zaczął się otwierać.
Pierwszy dzień był dla niego najbardziej stresujący. Został wypuszczony w mniejszym pomieszczeniu, by nie przerazić go przestrzenią, praktycznie cały dzień przesiedział w swojej budce, wychodząc jedynie do kuwety lub do jedzonka. W nocy zostawił też niespodziankę na kanapie w salonie, dzięki czemu wiedzieliśmy, że wyszedł trochę poeksplorować.
Na drugi dzień ciekawość nowego otoczenia, dźwięków i zapachów zaczęła brać górę. Nadal ostrożny, chowający się na sam widoku ruchu i dźwięków otoczenia, popołudniu dał się przekupić smaczkami i przyszedł na małe mizianko. Bezstresowo też zasypiał w budce przy mojej obecności. Wieczorem towarzyszyłam mu, podczas gdy zadowolony zmiatał językiem całą kolację z miseczki. Po napełnieniu brzuszka nie poszedł się schować, a przyszedł dopraszać się głaskania
Od trzeciego dnia coraz śmielej pokonywał swoje lęki. Zaczął zwiedzać cały salon, upodobał sobie miejsce za kanapą i przy drzwiach balkonowych, skorzystał też pierwszy raz z poziomego drapaka. Z zaciekawieniem wąchał każdy kąt, wskoczył na wyższy głośnik, by usadowić się na szczycie, wygodnie rozłożyć i uciąć sobie drzemkę
Widać ogromną zmianę, jaka w nim zaszła, odkąd może swobodnie eksplorować życie domowego futerka. Pokazuje swój cudowny charakter bystrego miziaka. Lekkim spłoszeniem reaguje nadal na ruch, głośniejsze dźwięki i próby przejścia koło niego. Staramy się przechodzić powoli, delikatnie i mówiąc do niego, dzięki czemu nie ucieka się chować, a jedynie odsuwa na bezpieczniejszą odległość, po chwili wracając.
Dużo śpi, często w bliskiej odległości od nas na otwartym salonie, a jeśli zdecyduje się na budkę, to na sam dźwięk ruchu zaczyna miauczeć i przychodzi zobaczyć co się wyprawia. Kręci się często pomiędzy nogami, ocierając się i miaucząc, zwłaszcza podczas nakładania jedzonka albo gdy widzi, że sięgamy po smaczki. Traktor uruchamia już na samo dotknięcie ręką.
Bardzo duży gaduła z niego, a jako że sama lubię rozmawiać ze sobą na głos, to odbywamy bardzo dużo ciekawych, wyczerpujących rozmów
Ochoczo nadstawia kuperek do drapanka, lubi też mizianie po główce i rozpłaszczać się na ziemi pod wpływem przyjemnych głasków. Apetyt cały czas mu bardzo dopisuje, więc przy najbliższej okazji planujemy go zważyć.
Odkryliśmy, że nie za dobrze zapoznał się ze swoim własnym cieniem, bo gdy pierwszy raz miał okazję go wyraźnie zobaczyć, przestraszył się i w rekordowym tempie popędził za kanapę. Za to bardzo interesuje go własne odbicie w szklanych powierzchniach, przypatruje się, zastanawiając co w mieszkaniu robi inny kot
Nadal trochę obojętnie przechodzi obok przeznaczonych dla niego zabawek, jednak zaczął bawić się piłką, myszką i miewać głupawki, gdzie niekontrolowanie rzuca się na różne strony, goniąc za ogonkiem i czymkolwiek, co zdaje się widzieć w przestrzeni tylko on sam
Poniżej wrzucam garść zdjęć i filmików z pierwszych dni. (Nie)stety trudno zrobić mu jakiekolwiek wyraźne zdjęcie od przodu, bo gdy tylko wyciąga się w jego stronę rękę z telefonem, natychmiast rusza w jej kierunku, by poocierać się łebkiem i dostać trochę głasków
Pierwsze wyjście na salony:
Niesamowicie dzielny, odważny, kochany kot. Nie możemy się doczekać odkrycia, czym jeszcze nas zaskoczy
Ostatnie badania krwi wykazały, że SonGoku jest zdrowy!
Pozwolę sobie zacytować słowa Pani Weterynarz, które podsumowują upór i niestrudzoną walkę o życie tego futerka, a przede wszystkim ogrom woli życia w nim.
"dawno nie było w Fundacji tak zdrowego kota" ❤️❤️
Czytając jego historię, to w jakim stanie został znaleziony: zmizerniały, ważący nawet nie 3 kg, z wyniszczonym - powoli gaszącym w nim światełko - organizmem, pomyśleć można, że tamtego kota od dzisiejszego dzieli milion lat. "Rokowania są ostrożne" - to zdanie wisiało nad nim jak czarne chmury. Kolejne badania wykazywały coraz więcej chorób do zwalczenia, ze względu na zły stan leczenie niektóre z nich musiało zostać odwleczone w czasie..
Ale on się nie poddał. Nie poddali się też ludzie, których miał wielkie szczęście spotkać na swojej drodze, a którzy zacięcie o niego walczyli. Wszystko to doprowadziło do tego, jak jest dzisiaj.
A jak jest dzisiaj?
Dzisiaj z rozczuleniem patrzymy na to, jak Songo coraz bardziej staje się "kotem". Takim kotem, który nie musi już martwić się o to czy uda mu się coś dziś zjeść. Nie musi szukać prowizorycznego dachu, pod którym mógłby się przespać. Może spać spokojnie, bez ciągłego bycia w stanie czujności z obawy przed najmniejszym szelestem, odległym szczeknięciem psa czy tupnięciem buta.
To już przeszłość. Dziś natomiast ma kilka innych rzeczy, o które się martwi. Pierwsza z nich, oczywiście najbardziej go dręcząca - dlaczego jedzenie nie pojawia się w misce przynajmniej co dwie godziny?? Kolejna to niezrozumienie, dlaczego człowieki mają do zrobienia cokolwiek innego niż poświęcenie mu całkowitej uwagi. I po co im, do diaska, ręce, skoro nie mogą cały dzień rozdawać głasków?
Gdyby mógł, to pewnie byłby filozofem. Pyszczek zamyka mu się tylko podczas jedzenia, spania i miziania. Zawsze ma coś do powiedzenia, jest niestrudzony w prowadzonych przez nas dyskusjach i czasami nawet daję mu wygrać, bo nikt nie byłby w stanie pozostać niewzruszonym na dźwięk jego charakterystycznego miauku. Daje nam tym niezwykle dużo śmiechu, wydawane dźwięki są tak różnorodne, że nie sposób nie prowadzić wymyślonej rozmowy
Jest dużym śpiochem, obecnie często ucina sobie drzemki w niedalekiej odległości od nas, choć jego ulubionym miejscem nadal pozostaje przestrzeń za kanapą. Powoli przekonuje się do badania rzeczy, którym do tej pory nie poświęcał uwagi. Przez jakiś czas przy chodzeniu omijał prawie wszystko, co leżało na podłodze, w tym matę chłodzącą czy kocyk. Przełom nastąpił pewnego wieczora, kiedy oglądaliśmy film. Początkowo tylko przez nią przechodził, a potem ułożył się na niej wygodnie i bardzo zainteresowało go to, co dzieje się na ekranie. Dalej oglądał już z nami. Najwyraźniej też uwielbia horrory
Oczywiście zanim do tego doszło, zapach jedzonka skłonił go do chwilowego zostania surykatką. Na białym stoliku zaczęły pojawiać się łapki, a ponad nimi jego zaintrygowana buźka, niuchając wszystko dookoła. Przypuścił też bezpośredni atak na kanapki, stając przednimi łapkami na moich kolanach i przeciągając pyszczkiem po talerzyku, którego starałam się bronić
Ostatnio zaintrygowała go pracująca pralka. Stojąc w półmroku w połowie wejścia do łazienki, bacznie obserwował co się tam wyprawia, co jakiś czas cofając się lekko i ponownie wracając do środka. Zaczął też interesować się zapachami, chodzi po mieszkaniu i dokładnie obwąchuje, jeśli coś ciekawego uda mu się wyniuchać.
Jakiś czas temu został przyłapany na spaniu na kocyku pozostawionym na środku salonu. Od tamtej pory to jego stałe miejsce przesypiania nocy. Bardzo szuka kontaktu z nami, uwielbia głaskanie po całym ciałku, zwłaszcza wystawianie noska, by przejechać ręką cały jego pyszczek. Zdarzają mu się nagłe momenty, kiedy coś mu się nie spodoba, ale jedynie odskakuje od ręki, raz może dwa uszczypnął. Natomiast prawie zawsze wraca po kilku sekundach. Coraz częściej podczas miziania kładzie się i daje się głaskać dalej. Nie doszliśmy jeszcze do etapu wchodzenia na kolana czy brania na ręce. Chcemy, by zrobił to sam z siebie, choć na razie nie jest zainteresowany jakąkolwiek wysokością. Nie wchodzi na kanapę, wysoki drapak służy mu tylko do leżenia na podstawce, dwa/trzy razy wskoczył za to na głośnik, gdzie wygodnie się rozsiadł. Ale patrząc na jego "surykatkowanie" jestem pewna, że ma do tego smykałkę, która objawi się w swoim czasie.
SonGoku to przeuroczy i przekochany cicioch, który swoim zwykłym istnieniem dostarcza nam codziennie ogrom śmiechu. Uczy się jak to jest być domowym kotem, z każdym dniem otwiera się coraz bardziej, pozwalając murom nieufności sypać się w drobny pył. Jeśli jeszcze Was nie przekonałam, to mam argument nie do podważenia.
Znacie tego słynnego mema?
Goku podbił serce chłopaka już po trzech dniach, kiedy to usłyszałam po raz pierwszy "Mogę dać mu smaczka?"❤️ Teraz daje mu smaczki przy każdym wyjściu do pracy, prowadzi z nim wymyślone rozmowy, które kończą się najczęściej salwą śmiechu, z ochotą go mizia, a już przełomem było, kiedy z rozczuleniem pod nosem mruknął "Chyba mnie polubił", podczas gdy Goku ocierał się i kręcił między jego nogami. Taki właśnie wpływ na ludzi ma ten kocur. Nawet na zagorzałego zwolennika domu bez zwierząt
Poniżej zdjęcia tego kitka, który przybył do Fundacji:
A tu prezentuję obecnego kiciorka, beztroskiego i pełnego życia:
PS Jest długo, bo nie sposób opisać tego przystojniaka w kilku zdaniach
Drugiego września miną równe dwa miesiące odkąd Songo wkroczył na nasze salony. Jego metamorfoza, której mamy szczęście być świadkami, jest niezwykłym doświadczeniem.
Od ostatniego wpisu minął miesiąc, w tym czasie zadziało się tak wiele, że musiałam przeczytać ostatni post, by podsumować kolejne zmiany.
Songo niedawno przeszedł krótką żałobę. Pożegnał resztę swoich zębów. Wszystko ładnie się zagoiło, a ten szczerbolek zyskał +10 do słodkości, co w sumie nic nie zmienia, bo jego urok już dawno osiągnął maximum. Obdarowywał nas za to mini lawinami śliny, kapiącej mu z pyszczka. Dziś zdarza się to sporadycznie, jakby nie chciał całkowicie odebrać nam tej przyjemności.
Trudniejszym wyzwaniem okazało się dla niego łowienie myszki, zaczepionej o koniec wędki. Nie mogliśmy jednak doprowadzić do utraty naszego autorytetu w jego oczach, dlatego chwilowo podjęliśmy drugi etat, zostając testerami zabawek. Nie zdążyliśmy doczekać upragnionej wypłaty 1-szego kolejnego miesiąca, bo otrzymaliśmy ją dużo wcześniej w postaci jego oczu jak pięć złotych. Strzałem w dziesiątkę okazała się cętkowana, wężowata wędka z piórkami na końcu. Wystarczy tylko ją podnieść, a wszystko wokół przestaje dla niego istnieć, natychmiast zamienia się w bezzębnego predatora. Jest to z pewnością jego ulubiona zabawka.
Na podium wciąż zostają też piłeczki. Wybudzając się w nocy, pierwszym dźwiękiem jaki słyszę jest pospieszne tuptanie łapek, z salonu do korytarza i na odwrót. Jest to tak urocze, że mogłabym słuchać całą noc. Ostatnio nawet wstałam i zostałam osobistym "kulaczem".
W te upały Goku radzi sobie całkiem dobrze. Większość czasu spędza opalając ciałko w swoich ulubionych miejscach. Jakiś czas temu odkrył przyjemność leżenia na macie chłodzącej i choć nadal nie zapracowała ona na jego całkowite uznanie, to ich zdrowa relacja powoli się rozwija. Co jakiś czas postanawia zaszczycić ją obecnością swojego puchatego kuperka. Przypodobała mu się również nowa, duża miska z wodą. Bez najmniejszego zawahania zerwał ze swoją główną i w sumie dobrze, że przedmioty nie mają uczuć, bo pewnie przypadłaby mi rola negocjatorki w tym dramatycznym rozwodzie.
Jego mały nochal, niczym kompas, prowadzi go we wszystkie ciekawe miejsca z intrygującymi go zapachami. Przy szykowaniu mu jedzonka, bawi się w rozciąganie ciałka przy pomocy szafki. Przypomina to trochę ćwiczenie na WF, gdzie w pozycji brzuchem do dołu, powoli przesuwało się ręce jak najdalej do przodu, by porządnie się rozciągnąć. Mieliśmy chyba przeczucie, że potrzebujemy blatu na dużej wysokości, całe jego ciałko się wtedy wydłuża, łapki oparte wysoko na szafce rozkładają się, prezentując śliczne pazurki, a temu wszystkiemu towarzyszy najczęściej ogromny ziew.
Królestwo tego miziaka ostatnio poszerzyło się o kolejne pomieszczenie. Do tej pory obserwowana z bezpiecznej odległości sypialnia, pozbyła się swojej mrocznej aury i stała się dla niego czymś, co trzeba w końcu zwiedzić. Zaczął powoli zapuszczać się do niej w ciągu dnia, kiedy byłam tam obecna, ale niedługo po tym zaczęliśmy przyłapywać go też w nocy, w ciemności słysząc tylko jego tuptanie. Ninja z niego zdecydowanie nie będzie.
Teraz czas na jedno z największych osiągnięć. SonGoku oficjalnie został mianowany kotem łóżkowym
Jednego dnia kompletnie mnie zaskoczył, przychodząc do sypialni i wykonując swoją typową dramatyczną pieśń miauczaną, a gdy prowadziłam z nim wymyśloną rozmowę, tak po prostu wskoczył na łóżko. Przyznam szczerze, że bałam się ruszyć choćby o centymetr, byle tylko się nie wystraszył. Nieśmiało badał teren, przyzwyczajając się do uginania materaca, pochodził chwilę i przyszedł po kilka głasków. Chwilę później zszedł i udał się do salonu, najpewniej złapać oddech po tym wstrząsającym wydarzeniu. Tego dnia wskakiwał jeszcze kilka razy. I tak narodził się codzienny schemat - wskakuje, przychodzi się pomiziać, idzie się gdzieś położyć, trochę pośpi, miauknie i zeskoczy, wracając do salonu. Mam lekki sen, więc czasem mam okazję doświadczać jego nocnych poczynań. Bardzo ciepłym na serduchu momentem było wybudzenie się i dostrzeżenie tego przekochanego futerka, śpiącego spokojnie w naszych nogach. Powtórzyło się to, gdy zasnęłam kiedyś na kanapie, a on spał słodko na drugim jej końcu. Jest to ogromny krok z jego strony, jeszcze trochę do odkrycia przed nim, ale postępy robi błyskawicznie.
Z takich jeszcze kwiatków - Songo jest straaaaaszną przylepą. To, że dużo mówi było wiadome od samego przybycia. Ale fakt, że stale przychodzi, kręci się i nie może się obejść bez człowieka, choćby bycia w tym samym pomieszczeniu, to duże zaskoczenie. Od początku, pomijając oczywisty stres związany z przeprowadzką, dał się poznać jako taki trochę samotnik - tam sobie usiądzie, tam się położy, taki spokojny kitek. Z czasem więcej wokalizował, ale teraz to już jest kompletnie inny kot w tym temacie. Do jego safe space nie należy już miejsce za kanapą, a praktycznie cały salon. Choć dół drapaka i róg pomieszczenia - skąd jest dobry punkt obserwacyjny na wszystkie pomieszczenia - zdecydowanie są na pierwszym miejscu. Najbardziej lubi, gdy spędzam czas w salonie, siedząc na podłodze, by miał do mnie lepszy dostęp. Najczęściej wierci się okrutnie, miauczy i domaga się ciągłego głaskania. Jak już łaskawie da mi zająć się czymś innym, kładzie się obok. Zazwyczaj tak, by stykać się z ciałem. Zasypia też gdziekolwiek mu się zamarzy, ale często potrzebuje, by być z nim w pomieszczeniu. Pozostałymi opcjami są: bycie w osobnych pomieszczeniach bez żadnych pretensji z jego strony oraz czas nocny, gdzie ma nas wszystkich gdzieś, leży wygodnie w salonie i nawet się nie ruszy, kiedy przechodzimy. Także humorzasty z niego koleżka.
I na sam koniec, bardzo ekscytująca wiadomość
SonGoku zostaje u nas na stałe!
Kto mógłby być zaskoczony takim obrotem sprawy? Na pewno nie Ci, którzy poznali mnie osobiście w mojej podróży z tym ciciochem. Zakochałam się w nim od pierwszego dyżuru w szpitaliku, wiedziałam, że to jemu chcę podarować dom, a wkrótce zrozumiałam coś, co czułam początku - nie byłabym w stanie nikomu go oddać.
Obecnie czekam już na umowę adopcyjną i niebawem ruszymy w nasze dalsze, wspólne życie z już oficjalnie moim Songo ❤️
Poniżej zdjęcie, ujmujące całą jego słodycz
Dowód awansowania na kota łóżkowego
W trakcie obserwacji tego podejrzanego, ruszającego się ogona
I dwa zdjęcia, które idealnie oddają, jak to jest, kiedy nadchodzi poniedziałek
urzekła mnie Wasza historia. Super, że będziecie związani razem, na dobre i na złe, w szczęściu i nieszczęściu, w zdrowiu i chorobie, poprzez umową adopcyjną Tylko po podpisaniu umowy proszę o dalsze info raz na jakiś czas co u Was
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]