W środę przeżyliśmy emocjonującą i trudną akcję ratunkową w zalanej Nysie. Mama-kotka, którą nazwaliśmy Nysa, dokonała czegoś niesamowitego – uratowała swoje osiem kociąt przed utonięciem. Wykorzystując matczyny instynkt, przeniosła maluszki na snop siana powyżej poziomu wody, ratując je przed zagładą.
Gdy woda opadła na tyle, by można było bezpiecznie do nich dotrzeć, dobre dusze zareagowały natychmiast. Zabezpieczono rodzinę i przywieziono ją do Fundacji "Łapa", skąd przewieźliśmy je dalej do Poznania. Ten dzień był pełen walki o życie kotów z zalanych działek, a my dotarliśmy do szpitalika dopiero po 23:00. Po ogarnięciu rodziny i zapewnieniu im bezpieczeństwa, zakończyliśmy swoją misję już po północy.
W czwartek z samego rana udaliśmy się z całą kocią rodzinką do weterynarza. Na szczęście maluchy są stabilne, odrobaczone, a jedno kociątko, które miało problemy z oczkami, otrzymało odpowiednie leki.
Mama Nysa ma już kilka lat, ale jest w bardzo złym stanie. Waży zaledwie 2,9 kg, cierpi na stan zapalny przewodu pokarmowego i ma duże ubytki w uzębieniu. Jej sierść również pozostawia wiele do życzenia, ale teraz skupiamy się na tym, by przywrócić jej zdrowie i zapewnić prawidłowy rozwój jej ośmiu maluszków.
Przed nami kolejne wizyty u weterynarza i długa droga do pełni zdrowia, ale jesteśmy pełni nadziei! Trzymajcie kciuki za Nysę i jej kocięta! 🐾
Wiek luźno szacowany na 6-7 lat (ciężko jednoznacznie ocenić z uwagi na bałagan w zębach, ale młodsza raczej nie jest). Ogólny opis stanu: kotka po przejściach i niejednym porodzie. Wychudzona strasznie - na wadze na Wichrowym waży 2750g, pierwsze, co na USG rzuciło się w oczy, to praktycznie brak tłuszczu trzewnego. Jelita konkretnie zapalne, z pogrubioną śluzówką (dr Natalia określiła je, że z racji gabatytu śluzówki wyglądają bardziej jak jelita psie niż kocie), nerki nieidealne, ale przyzwoite (do późniejszej obserwacji, bez powodów do niepokoju teraz), podobnie wątroba. Do późniejszej obserwacji jest też pęcherz - trzeba wychwycić, czy struktura w trójkącie pęcherza to po prostu uwidocznione ujścia kanalikowe czy polipy.
To, co budzi niepokój, oprócz jelit, to trzustka, jest podejrzenie przewlekłego zapalenia. Zresztą na pierwszy rzut oka widać, że Nysa czuje się kiepsko, jest apatyczna, nie zwraca nawet szczególnej uwagi na nawołujące ją kocięta
Priorytet na tę chwilę to odżywienie bohaterskiej mamuśki. W tym celu zalecono wyhamowanie laktacji (naturalnie przez odizolowanie kociąt, bo z uwagi na trzustkę strach podać ostrzejszą farmakologię) oraz zalecono duże ilości lekkostrawnej karmy.
Nysa jak dotąd pokazała dwa oblicza. Kiedy czuje się bezpiecznie, jest przesłodka - chętnie przyjmuje głaski, mruczy przy najlżejszym dotyku (również w gabinecie - przy delikatnych zabiegach mruczała, głaskana po główce podczas USG robiła maślane oczy i relaksowała się, trudno było ją z tego powodu osłuchać). Natomiast, kiedy coś z czynności w gabinecie jej nie odpowiadało, pokazywała tę waleczną część siebie, która pomogła jej uratować siebie i kocięta - przy pobieraniu krwi czy obcinaniu pazurów ciężko było ją utrzymać w dwie osoby.
W ogóle zyskała sobie rzeszę fanów. Jechałam na wizytę autobusem, w którym Nyska urządziła konkretny koncert. W rezultacie co chwila ktoś interesował się, kogo tam mam w transporterze, a ja w przerwach od czułego przemawiania do Nysy, opowiadałam jej historię. W rezultacie pół autobusu deklarowało trzymanie za nią kciuków
Mam nadzieję, że nie pokręciłam nic w opisie stanu zdrowia - dr Natalia nie zdążyła przygotować opisu wizyty (z racji tego, że dzielna mamuśka jest zaopiekowywana w trybie dyżurowym, ważniejsze było wyrdukowanie zaleceń). Jeśli po dotarciu opisu coś będzie się mijało z moją relacją, bardzo proszę Admina o edycję
_________________ „Ludzie, którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym życiu wrócą jako myszy.” Faith Resnick
Kochani, przepraszam, że tak długo milczymy o naszej dzielnej, największej powodziowej ekipie, ale z uwagi na to, że mała Fala przed przeniesieniem do DT również była w szpitaliku, a wyszła dodatnia na panleukopenię, razem z dyżurnymi szpitalikowymi przez ostatni miesiąc bez wytchnienia walczyłyśmy o to, by rodzinka była bezpieczna, dezynfekując całą siedzibę.
Całemu towarzystwu natychmiast pobraliśmy wymazy na pp i podaliśmy prewencyjnie surowicę. Na szczęście i Nysa i kocięta wyszły ujemne - po kilku dniach powtórzyliśmy wymaz i pobraliśmy towarzystwu krew na morfologię, bo parametry wskazujące na zarażenie pokazują ją wcześniej niż wymaz, ale i tym razem okazało się, że wszyscy zdrowi. Minęła dwutygodniowa kwarantanna, w trakcie której wirus miał szansę się wykształcić i podołaliśmy temu ciężkiemu wyzwaniu. Obecnie przeniosłyśmy koty do innego pomieszczenia i to, w którym były wcześniej traktujemy lampą biobójczą, ponieważ patogen potrafi się utrzymywać w otoczeniu przez wiele miesięcy. To niestety oznacza, że rodzinka straciła dostęp do woliery i do dyspozycji mają jedynie klatki kenelowe...
Jednocześnie, jak gdyby tej małej apokalipsy było mało, pobrany za pierwszym razem wymaz poszedł na potrójny test (panleukopenia, koronawirus i giardia) i giardia wyszła nam dodatnia, choć pierwsze badanie kału wyszło ujemne. Do walki z pp w otoczeniu doszła więc również codzienna dezynfekcja, leczenie i kąpiel całej dziewiątki pod kątem giardii. Jesteśmy już po wszystkim i udało się cholerstwa pozbyć za pierwszym razem. Co z kolei sprawiło, że mogłyśmy dzieciaki już zaszczepić, dzięki czemu uda się to zrobić trzykrotnie, nim osiągną 16 tydzień. Ponieważ jednocześnie podrosły na tyle, by można było zweryfikować ich płeć, chciałabym Wam teraz je przedstawić:
Biało-czarna Harissa i najmniejsza czarna Kurkuma
Chili
Te trzy dziewczęta są najmniejsze z całego towarzystwa, a jednocześnie największe grandziary. Najmniejsza jest Chili. W momencie, w którym ekipa trafiła do fundacji, była najmniej rozgarnięta i za każdym razem trzeba było jej pokazywać, gdzie ma miskę z mlekiem. Teraz wyrosła na największego gagatka <3
Oregano, mój ulubieniec. Z całej ekipy zawsze ostatni do uciekania z kenela i lubiący dawać mi czułe całuski.
Gorczyca i Majeranek, dwa czarne demony będące nierozerwalnym dwupakiem. Gorczyca jest środkowym pod względem rozmiaru czarnym kociakiem, a Majeranek największy, mimo czego to on zawsze najbardziej dramatyzuje, czy to przy kąpieli czy obcinaniu pazurów. Mamy też podejrzenie, że może być bękartem, bo rozmiarem zdecydowanie odstaje od reszty towarzystwa, a nie możemy wykluczyć, że kierowana instynktem macierzyńskim Nysa słysząc w pobliżu jego płacz, zgarnęła go do siebie. Ale to oczywiście jedynie teoria.
I ostatnia dwójka, także dwupak nierozerwalny, czyli Kolendra i Rozmaryn. Bliźniaczo do siebie podobni, różnią się tym, że Kolendra ma bury kark, a Rozmaryn biały. Ona jest też bardziej przywiązana do człowieka i zdarza się jej go nawoływać, kiedy nie zwraca się na nią uwagi.
Co do Nysy - sytuacja w pewnym momencie była na tyle krytyczna, że kiedy małe podrosły na tyle, by można było odstawić je od mleka, zdecydowałyśmy się rozdzielić ją od małych. Jej układ pokarmowy jest w ciężkim stanie, metabolizm był tak przyśpieszony, że robiła po cztery kupy dziennie i mimo usilnych prób utuczenia jej wysoko kaloryczną karmą oraz uzupełnieniem diety mlekiem convalescence, waga niezmiennie stała. Nysa ważyła 2,7 kilograma i choć to drobna koteczka, powinna co najmniej 4 kilogramy. Kacheksja jest tak zaawansowana, że w jamie brzusznej zauważalny jest płyn między narządami. Początkowo obawiałyśmy się, że mamy do czynienia z FIPem, ale po diagnostyce okazało się, że mała ma tak mało tłuszczu, że organizm wytworzył płyn, by narządy nie ocierały się od siebie. Na wizycie weterynaryjnej podczas pobierania krwi walczyła ze mną zacięcie, ale po krótkiej chwili straciła siły, flaczejąc mi w rękach i niemal przyprawiając mnie o zawał. Na szczęście po odstawieniu kociąt metabolizm zaczął się stabilizować, kup na dobę mamy o połowę mniej. Ponieważ jednak Nysa nadal ma wilczy apetyt i mając dostęp do jedzenia nie potrafi przestać jeść, a więc wymaga częstych, ale małych porcji, w środę wzięłyśmy ją do siebie na dom tymczasowy. Wczoraj ją również zważyłam i z radością mogę poinformować, że na wadze mamy 3,3 kg.
Dzielna pacjentka podczas USG:
Z ciekawostek - podczas pobierania krwi samo wkłucie nie robi na niej wrażenia. Ale psikanie płynem odkażającym czy zakładanie plasterka? To już poniżej jej godności. Część kociąt ma to po niej.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Długo milczałyśmy, bo pracy miałyśmy sporo, a u małych było wszystko dobrze.
Teraz roboty jest jeszcze więcej, a u nysiątek sytuacja ponownie krytyczna.
Ale po kolei. Na drugie szczepienie dojechać nam się nie udało, maluchy się poprzeziębiały. Gorczyca i Oregano dostali na 10 dni krople do oczu, które dzielnie znosili (chociaż Oregano mniej, bo w przeciwieństwie do niej wiedział już, co jest grane i stawiał czynny opór). Wczoraj mieliśmy mieć drugie szczepienie. Ale nie zostało małym podane.
W środę na porannym dyżurze Majeranek i Gorczyca bawili się, aż wszystko w klatce fruwało. Popołudniu Majeranek był już mniej zabawowy, miał też mniejszy apetyt, ale temperatura była w porządku. Kryzys przyszedł w czwartek rano. Na podkładzie w klatce maluchów dyżurna szpitalikowa zastała żółtą biegunkę. Majeranek był osowiały, nie jadł. Termometr pokazał 40,1 stopni. Natychmiast zabrałyśmy go do weterynarza. Test na panleukopenię, koronawirusa i giardię okazał się dodatni dla pierwszej z chorób i choć liczyłyśmy, że być może fałszywie z uwagi na przyjęte przez niego wcześniej szczepienie i surowicę, jednak charakterystyczny dla pp żółty kał nie pozostawiał wiele nadziei. A wyniki morfologii zupełnie pozbawiły nas złudzeń. Leukocyty spadły do poziomu 0,5 jednostki, gdzie minimum to 5,5. Majeranek natychmiast otrzymał surowicę i niezbędne leczenie, trafiając na hospitalizację. Reszcie kotów z siedziby podano surowicę prewencyjnie. Wczoraj maluchy trafiły na pełnoprawną kontrolę i żadne z nich nie wykazuje objawów panleukopenii. Wracamy jednak do punktu wyjścia, obserwujemy wszystkie koty na dwutygodniowej kwarantannie i dezynfekujemy siedzibę od góry do dołu.
Z całodobowego gabinetu, w którym przebywa Majeranek, dostałyśmy informację, że w nocy gorączkował. Temperatura obniżyła się po podaniu leków. Nadal ma biegunkę, zostaje dokarmiany, ale na tę chwilę jest stabilny. Trzymajcie za niego kciuki. Jest silny, największy z rodzeństwa, został jednokrotnie zaszczepiony, a pod koniec września razem z resztą rodzeństwa otrzymał prewencyjnie surowicę. Ma szansę, ale każda ciepła myśl o nim jest mu potrzebna.
Wiedziałyśmy, że ryzyko nawrotu panleukopenii istnieje, mimo zdezynfekowania całej przestrzeni. Wirus utrzymuje się w środowisku nawet do roku i jest oporny na większość standardowych środków dezynfekcji. Dlatego tak usilnie szukałyśmy małym domów tymczasowych. Bezskutecznie. Ponawiamy tę prośbę. Dopóki będą w przestrzeni naszego szpitalika, są w stałym zagrożeniu. Szukamy im domów bezpiecznych, bez kotów lub z kotami szczepionymi.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Majeranek dzielnie walczy <3
Temperatura utrzymuje się w normie, poziom glukozy też. Leukocyty we krwi wzrosły, choć jeszcze trochę brakuje im do normy. Spadły natomiast neutrofile, ale w tym aspekcie został już zaopiekowany lekowo. Nadal ma biegunkę, ale już nie wodnistą. Dziś zaczął samodzielnie jeść (wcześniej go dokarmiano). Jest też aktywniejszy. A przede wszystkim: stabilny.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Nysa przytyła do pięknych 3,7kg, a jej stan całkowicie się ustabilizował. Z tego tytułu postanowiła nam zrobić małego psikusa i dostała rui. Dzięki poprawie stanu zdrowia po wyciszeniu jej we wtorek mogłyśmy już przeprowadzić zabieg kastracji. Podczas którego mała postanowiła zrobić kolejnego psikusa - tuż przed zamknięciem zaczęła wzmożenie krwawić ze skóry mięśni oraz podskórza, przyprawiając lekarkę przeprowadzająca zabieg (oraz mnie po telefonie z tą informacją) o mały zawał i koszmary senne. Dostała steryd i lek przeciw krwotoczny i została na obserwacji do końca dnia. Na szczęście nic więcej niepokojącego się nie wydarzyło, mała wróciła do domu i z godnością znosi kubraczek, codzienną pielęgnację zszycia i podawanie leków przeciwbólowych jak na damę przystało. Krwawienie wystąpiło najprawdopodobniej w wyniku wzmożonego ukrwienia macicy i jajników z racji rui.
W wynikach krwi podskoczyły nam parametry wątrobowe, wdrożyliśmy dodatkową suplementację na ten narząd. Jeszcze przed świętami kontrola krwi i zdjęcie szwów - mam nadzieję, że wówczas Nysa oszczędzi nam niespodzianek.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Nysy komplikacji ciąg dalszy. Wczoraj byłyśmy na ściąganiu szwów po zabiegu, a że pogorszyły jej się kupy, to zrobiliśmy przy okazji USG i kontrolę morfologii i parametrów wątrobowych. Jelita nie wyglądają tragicznie, ale panią doktor przede wszystkim zaniepokoił obraz kikuta po macicy, który jest większy niż być powinien. Nie mamy bezpośrednich oznak stanu zapalnego, ale dla bezpieczeństwa wprowadzamy małej antybiotyk. Co do gorszych kup to u jej miotu wyszły glisty, więc najprawdopodobniej będziemy musiały ją ponownie odrobaczyć. Czekamy na wyniki parametrów wątrobowych, ale sprawa jest mocno skomplikowana, jako że odrobaczone powinno być całe stado, a jest u mnie między innymi Kundera, który może się do niego jeszcze nie kwalifikować, a w zeszły piątek zabieg miał rezydent i i tu powinniśmy pewnie z tym tematem odczekać.
Nysa jak na załączonym obrazku widać, niczego sobie z tych komplikacji na szczęście nie robi.
W międzyczasie udało mi się Nysę całkowicie połączyć ze stadem i chyba zapomniałam Wam napisać, jak w nim funkcjonuje. Bywa zaborcza o zasoby (zwłaszcza ludzkie), ale jednocześnie fascynuje mnie jej umiejętność odczytywania sygnałów innych kotów - wyłapuje je w mig i na pojedyncze ostrzeżenie po prostu odchodzi. To miła odmiana, bo w stadzie mamy koty po przejściach i mocno lękowe, którym zdarza się dla odmiany w takich sytuacjach mocno panikować.
Nysa w stadzie jest raczej samodzielnym bytem, koty ani jej nie przeszkadzają, ani nie są potrzebne. Na zdecydowany priorytet wychodzi człowiek, najlepiej zatrudniony jako zawodowy głaskacz tej księżniczki - mała naprawdę mogłaby być głaskana wiecznie. Nie jest przy tym jednak nachalna i kiedy nie ma się takiej możliwości, Nysa kładzie się obok i wystarczy jej po prostu, że jest blisko. Okazała się też kotem skorym do zabawy. Poniżej w pokazie z prezentem (już mocno oślinionym) od Miaukołaja, ale dzisiaj na przykład nieśmiało zaczepiała się do gonitw z rezydentką.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]