Ahoj!
Pikuś to istny kaskader (ułamek możliwości niebawem na filmiku, ale te zabawy z wędką to dosłownie "pikuś")! Jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać czy nie podrzuciliście mi wiewiórki- młody wspiął się po zasłonach na sam karnisz Cóż - mój czarny stylista stwierdził, że udrapowane zasłony dodają uroku mojemu salonowi Będę na bieżąco informowała jakie zmiany w wystroju mojego pierwszego mieszkania jeszcze mi zasugerował
Może jak chłopak nabierze jeszcze doświadczenia i renomy, to zacznie nawet zarabiać na swoje utrzymanie tylko ciekawe czy w ramach zapłaty przyjemnie gruby plik banknotów, czy raczej miseczkę pełną mięska
Kardamo i Pysio
MAMKA
Wieczór. Wchodzę na kocią stancję, dokąd maluchy zostały przywiezione już kilka godzin temu. Otwieram drzwi i widzę uciekający czarny zadek Pysia oraz ciekawski pyszczek Kardamona. Trochę czasu zajęło mi wieczorne krzątanie się i wreszcie jestem gotowa do spania. Uprzedzona o krwiożerczych instynktach dzikich kotów, kładę się w czapce dla ochrony głowy, a kołdrę podciągam pod sam nos. Cisza. Po chwili słyszę i czuję skradającego się dzikiego wojownika. Jego mokry nosek trąca moją najbardziej odstającą część twarzy. Otwieram powieki i spotykają się nasze oczy. Oczekujące spojrzenie z mojej strony i badawczy wzrok Kardamona. Nie pożeram go, a on mnie nie tratuje, jest więc dobrze. Zaczyna terkotać. Lekko dotykam jego grzbietu i głaszczę go. Podchodzi Pysio, drugą ręką głaszczę więc i jego. Też zaczyna terkotać. Całe szczęście, że jest ich tylko dwójka. Rąk by mi zabrakło.
Głaszczę i głaszczę, a one terkoczą… aż sama nie wiem kiedy zasypiam. Budzę się w nocy. Czuję, że jedno śpi mi na piersiach, a drugie jest wtulone w pachę. Delikatnie zmieniam pozycję, w odpowiedzi na co one znów zaczynają terkotać. Nie mam wyjścia innego, jak tylko potraktować ją inaczej niż jak kołysankę terkotankę. Zasypiam w cieniu dwóch mruczących grzejniczków.
Wigilijny Dyngus
Trochę biegania i maszerowania po dworze i jak to w grudniu – zmarzłam. Po przyjściu do domu nalewam więc wody do wanny – muszę się wygrzać. Maluchy zawsze i wszędzie mi towarzyszą. Są w takim ciekawskim wieku, że chodzą za mną do kuchni, do łazienki, z pokoju do pokoju – krok w krok. Przyszły też jak zwykle do łazienki. I teraz jedno zerka na mnie z poziomu podłogi, a drugie łypie zaciekawione z góry z umywalki. I nagle jakby się umówiły, w jednym momencie hyc! I oba są w wannie obok mnie. I zamarły… Nie tego się spodziewały. Wanna nie była pełna – na szczęście, ale koty i tak całe, aż po graj grzbietu, są zanurzone w wodzie. A sam sus spowodował, że sierść na części ich inteligentnych łebków nieco przyklapnął mokry. Nie tego się spodziewały. Są nagle mokre. Ale i ciepło im. Stoją jak sparaliżowane z niesamowitym zdziwieniem na pyszczkach, a sierść delikatnie faluje wokół nich dając złudzenie jakby nagle przybrały na wadze. Co robić. Wyciągam najpierw Kardamona, którego mokra sierść oblepia tak, że jest od razu dwa razy mniejszy. Jak chudy źrebak. Obciskam go delikatnie z wody i kładę obok wanny. Biorę Pysia i robię z nim to samo. Wtedy obaj nagle starują i wybiegają z łazienki. Stać ! Zdążyłam tylko krzyknąć i tyle ich widziałam. Mam straszne podejrzenie… Przynajmniej na chwilę porzucam ciepłą wannę, wycieram się i pędem idę do pokoju. Za późno. Podejrzenia potwierdzają się. Kawalerowie Kardamon i Pysio, moją pościel potraktowali jak ręczniki pościelowe. Caramba ! No to na Boże Narodzenie wszyscy mamy wielkanocnego Dyngusa.
Aniołki?
Dla wszystkich przesyłamy pozytywność, nienabzdyczenie, przyzwoitość i moc dobrej energii
No przecież te święta mają być wesołe, no to już sprawdziło się ale szczęściarze jesteście i wypada też Wam życzyć ... smacznego jajka
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Czarodziejskie łoże
Maluchy są dualistyczne. Z jednej strony chcą pieszczot i bliskości, z drugiej zaś jeszcze obawiają się mnie. Gdy chodzę po mieszkaniu, profilaktycznie przede mnę uciekają. W końcu jestem taka duża… kobita. Gdy przystanę - podchodzą, zaczepiają moje nogi, bawią się obok. Ruszam – one w nogi.
Gdy siadam, podchodzą, wskakują na kolana, wchodzą na barki. Najlepiej zaś jest, gdy kładę się na tapczanie. Dla Kardamona i Pysia powstaje wtedy łańcuch górski, wyzwanie do zdobycia. Przybiegają i wskakują na mnie. Rozpoczynają wędrówki po grani mego boku, szczycie barków, równinie pleców i Mount Peak Głowy. Jedno drugie spędza i spycha na dół, lub będąc niżej ściąga po to, by wskoczyć na jego miejsce. W końcu gdy zaczynam najbliższego głaskać, drugi dopada do jego ogona i tak długo mu go podgryza, aż go przegoni. Siada wtedy w jego miejscu poddając się mojej ręce. Dopóty, dopóki role się nie odwrócą i sam w obawie o utratę ogona nie będzie musiał uciekać. W końcu jednak każde znajdzie najlepsze dla siebie miejsce i jeden pod lewą, drugi pod prawą ręką, mruczą kocią kołysankę, sycąc się głaskaniem, drapaniem i miętoszeniem.
Peregrynacje żulików
Maluchy są już coraz większe, zwinniejsze, silniejsze i skoczniejsze. W domu w zasadzie nie ma już „stref wolnych od kotów”. Dosyć szybko nauczyły się, że z łóżka da się wskoczyć na biuro, a z biurka tylko jeden odważniejszy sus i już się jest na parapecie. A stamtąd widok na plac zabaw, biegające dzieci, młodzież grającą w piłkę, szczekające psy… Istne kocie kino i telewizja.
Ostatnio znalazłam ślady ich bytności na szafkach kuchennych. Blat pusty i czysty, ale… jest kuchenka z płytą indukcyjną. A na płycie – odcisk poduszek kocich łapek. Pożyczę od śledczych z CSI podręczny zestaw daktyloskopijny, pobiorę od podejrzanych Kardamona i Pysia odciski łapek, porównam i będę wiedziała, kto podczas mojej nieobecności zwiedza kuchenne terytorium.
Łobuzy szybko turystycznie spenetrowały również łazienkę. Skok – obrzeże wanny. Drugi skok – spacer po krawędzie umywalki. Trzeci skok – zwiedzenie półeczki z kosmetykami. Sus – punkt widokowy na pralce zaliczony. A na niej… czyż można nie ulec czarowi papieru toaletowego ? Któż by mógłby oprzeć się rolce o jedwabnym dotyku ?! Przychodzą tu więc na papierową harendę, udzierają z rolki listek lub dwa i zmykają do pokoju. Tam swoją zdobycz mogą miętolić, drzeć na kawałki, pobić się o nią. A gdy już im się znudzi, porzucić ją gdzieś w kącie, albo odwrotnie – na środku pokoju. A ja, oczywiście, nie mam co robić, tylko chodzić, sprzątać i zbierać śmieci po tej kociej łobuzerii!
Niestety nie udało się uratować oczka Mroczka Właśnie jest na zabiegu usuwania oka... Trzymajcie kciuki!
Ale chore oko nie przeszkadzało Mroczkowi być wesołym i przekochanym kotem. Na zdjęciach z Nutką i Farciarą
Mroczek - po lewej, po prawej Nutka
Filmik jest z drugiego dnia pobytu u mnie w dt - już trochę się wyluzowały
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]