Wiek: 30 Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 403 Skąd: Poznan
Wysłany: Pon 17 Lut, 2020 16:22
Trzymajcie się Kochani! :*
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon 17 Lut, 2020 22:43
Dziękujemy wszystkim za wsparcie
Odebraliśmy Guzika z kliniki wczesnym popołudniem, około 13-14.
Już pierwszy rzut oka - wyglądał bardzo nieszczęśliwie
Wyraz pysia nie poprawił mu się nawet w domu po zmianie kołnierza na wygodniejszy, choć zmianę tę przyjął z ulgą. W kołnierzu, wiadomo, chodził jak pijany, zdezorientowany i nieprzeciętnie wkurzony...
Ogólnie wygląda na bardzo zmartwionego...
W klinice niewiele się dowiedzieliśmy. Że kamień, że przez trzy kolejne dni mamy zgłaszać się na płukanie pęcherza, antybiotyk, kroplówki...
Na szczęście apetyt zachowany, a myć próbuje się niemal przez cały czas...
Cewnik, jaki mu założono można odkręcać w dowolnym momencie.
Na szczęście moment pierwszego odkręcenia Guzik wybrał sam, wędrując do kuwety. Dość często tam zagląda i o ile w ciągu dnia oddał sporo moczu, teraz już nie za wiele. Nie niepokoję się jednak, bo nie pił jakoś specjalnie dużo. Gorzej, że jednak idzie do kuwety. Może uraża go to wszystko i stąd nie wie, czy tak do końca chce mu się siku, czy to coś innego...
Mam nadzieję, że jutro dowiemy się czegoś więcej.
Wklejam jeszcze zdjęcie rtg z wczoraj, dla pełnego obrazu.
Plany adopcyjne Guzika się nie zmieniły, tylko przesuną się w czasie
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 18 Lut, 2020 21:28
Jesteśmy po kontroli. Niby wszystko ok. Pęcherz został przepłukany, wszystko drożne. Kontynuujemy podawanie leków.
Na kroplówkę jednak zabraliśmy go do domu, żeby czas spędzony w klinice skrócić maksymalnie jak się da. Dla bezpieczeństwa podczas kroplówkowania pomogliśmy sobie małą klatką.
Guzik przypomniał jakim wspaniałym jest pacjentem. Choć nie wszystko mu się podoba, absolutnie wszystko pozwoli przy sobie zrobić. Grzecznie zjada leki z karmą, a przepłukanie wenflonu i podłączenie kroplówki to była po prostu jakaś bajka - zero sprzeciwu, cofania łapy - pełna współpraca
Mimo nieprzyjemności Guzik stara się zachować rezon. Na pewno pomaga fakt, że już w niedzielę założyłam mu nową obrożę feromonową.
Jutro powtórka, a w czwartek mamy się pozbyć cewnika. Potem badanie moczu i ostateczne potwierdzenie, czy Guzik musi wskoczyć na karmę wet.
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Wiek: 30 Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 403 Skąd: Poznan
Wysłany: Wto 18 Lut, 2020 22:53
Guziczek jest cudownym pacjentem, który czuje wasza miłość i opiekę, dlatego tez tak dzielnie oddaje się przeróżnym zabiegom Mam nadzieje, ze kocurek szybko wróci do zdrowia! Trzymam kciuki <3
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 21 Lut, 2020 00:56
Bez cewnika, bez wenflonu i kołnierza, brzuszek najedzony, dupka umyta i życie znów jest piękne
Cewka moczowa na pewno jest opuchnięta po tej całej historii - Guzik siusia często i malutko... Przed nami diagnostyka i ustalenie planu działania na przyszłość, by zapobiec nawrotom.
Na razie jeszcze kontynuujemy antybiotyk i Cystaid.
Tymczasem... sen sprawiedliwego
mogłabym zapętlić dźwięk i słuchać na okrągło
I jeszcze z wczoraj...
Tak sobie myślę, że kiedyś obecność mruczącego Guzika w szpitaliku, musiała być bardzo kojąca dla pozostałych kotów w klatkach...
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Sob 22 Lut, 2020 23:51
Powiedziano nam, że po cewniku cewka będzie opuchnięta i bolesna. Za tym idą problemy z oddawaniem moczu. Trochę kiepsko. Faktycznie Guzik odwiedza kuwetę niesamowicie często, zostawiając tam po kilka kropli moczu. Widać że go boli ale próbuje. Martwię się, bo w ciągu doby nie wydała tyle, ile powinien.
Lecimy z lekami. Dziś udawało mu się wysiusiać jednorazowo dwa razy więcej niż wczoraj, ale i tak jestem poschizowana
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 25 Lut, 2020 01:31
W niedzielę pognaliśmy na ostry dyżur, bo nie było nic a nic lepiej, a kolejną wizytę mieliśmy dopiero dzisiaj (w poniedziałek). Szczęściem trafiliśmy na lekarza, który ponownie wykonał rtg i dostrzegł to:
Badanie osadu moczu, o dziwo, nie wykazało żadnych kryształów, a jedynie głównie licznie nabłonki.
Dziś ze świeżą wiedzą ruszyliśmy na kolejne konsultacje. Lekarze postanowili podjąć się wymasowania zalegających w cewce złogów - udało się już przy pierwszej próbie wymasować paproch, który od razu spowodował odpływ moczu... Dlatego postanowiono podziałać dalej, ale już w znieczuleniu. Manewrowanie w tak wrażliwych okolicach, dodatkowo podrażnionych cewnikowaniem bez narkozy byłoby katorgą dla wszystkich. Z Guzkiem na czele. Sporo udało się usunąć, ale jeszcze niestety coś jeszcze zalega. Być może uda się to wypłukać - jeśli się uda, nie będzie trzeba wyszywać cewki... Stawka jest bardzo wysoka......
Zrobiono też badanie moczu (znów żadnych kryształów, ph w normie, barwa, ciężar też) i po raz kolejny badanie parametrów nerkowych, by ustalić, czy to, co się dzieje, nie wpływa niszcząco na nerki... Wczoraj na obrazie usg wyglądały dobrze, więc jestem dobrej myśli.
Mamy dużo zdjęć, ale dziś już nie mam siły ich wrzucić
Guzik po narkozie doszedł do siebie, choć nadal jest jeszcze skołowany Strasznie mi go żal
Tutaj w zestawieniu z paprochem, który choć jest wielkości ziarnka piasku (na tle kartki w kratkę), był naprawdę paskudnym problemem
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 27 Lut, 2020 01:14
Dziś znów wielki dzień - wyjęcie cewnika. Jutro - jeszcze ważniejszy - dowiemy się, czy Guzik zacznie sam siusiać.
Zaopatrzeni w leki przeciwbólowe, rozkurczowe, przeciwzapalne i antybiotyk z całych sił zaciskamy kciuki...
Tutaj - zaraz po powrocie z kliniki - uroczyste mycie osiusianego po płukaniu pęcherza tyłka
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Trzymam kciuki za niego <3 takiego traktorka w głosie dawno nie słyszałam <3
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 27 Lut, 2020 22:39
I jak dzisiaj?
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17310 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon 02 Mar, 2020 01:16
Guzik siusia, ale ciągle bardzo małymi porcjami. W dniu po ściągnięciu cewnika w sumie było najlepiej, bo zostawiał największe ilości moczu za jednym razem. Teraz bardzo często odwiedza kuwetę - za każdym razem coś "wydusi", ale są to naprawdę małe ilości. Byliśmy dziś na kontrolnym usg, żeby się upewnić, do jakiego stopnia opróżnia pęcherz - jest dobrze, choć po tylu dniach cewka już powinna wracać do normy. Wróciliśmy z silniejszym antybiotykiem, bo jest ryzyko, że mamy zapalenie pęcherza. Badaniem tego nie sprawdzimy, bo jednak antybiotyk jakiś był cały czas w użyciu i posiew nic nam nie powie. Na pewno nie mamy do czynienia z niedrożnością.
Ogólnie Guzik czuje się i tak dużo lepiej Poza kursami do kuwety, jakby mu nic nie dolegało
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]