no to witka w klubie - zaraz bierzemy w obroty Szamotki; ale obrzydlistwo - widziałam pod mikroskopem - i od wczoraj mam koszmary senne
Małe mają taką hodowlę, jakby ktoś obornikiem świerzbowym podsypał im uszka
to teraz proszę się trochę pozachwycać Aurelią, a nie świerzbem
edit: Mała i kropka zaczynają razem biegać po domu.... oczywiście kończy się to sykiem Kropki bo ona nie rozumie w ogóle kocich zabaw najzabawniej jest jak siedzą razem przy misce z wodą.... kropka pije tylko ze swojej łapki więc jak podnosi łapkę to melka jej zaraz delikatnie wali w ucho bo myśli pewnie że to na nią ta łapa podniesiona
edit2: jaka jest ulubiona pora Aurelii na zabawy gruchającą piłeczką pod naszym łóżkiem?
niestety nikt nie trafił.... najbardziej lubi się bawić o 5:13..... i może nie było by tragedii gdyby nie fakt, że Zocha budzi nas o 6:00 więc zanim uda mi się zlokalizować tą maludę i piłeczkę to już prawie 6 i oczywiście zamiast wstawać o 6 to wstajemy o 5....
schowałam wczoraj piłeczkę za kaloryfer to i tak znalazła spryciula...
Aurelia się najadła szaleju i biega po domu.... z Kropką. Nastąpiła tu już pełna komitywa, przynajmniej wtedy gdy można grandzić i bawić się w nocy pod naszym łóżkiem. Wije się ta mała jak piskorz i nawet jej złapać nie można, co by do porządku przywołać. Wczoraj ganiały się po pokoju i kuchni i co którąś przebieżkę słyszeliśmy ssyssyysysysysysys się Kropka oburzała, że ją maluda goni.
Lubi być głaskana, mruczy jak szalona, ale trzeba ją albo zawołać albo samemu wziąć na kolana, tak sama z siebie nie przychodzi. Co też ma dobre strony bo przynajmniej nie jest nachalna i upierdliwa. Myślę, że z biegiem czasu będzie co raz chętniej sama z siebie przychodziła