Dziadunio zaprzecza swojemu imieniu - w żadnym wypadku nie wybiera się jeszcze na emeryturę. Lubi się zasapać goniąc za czerwonym oczkiem z lasera, w nocy zwiedza najwyższe półki z książkami, wchodzi do pudeł i wybiega z nich galopem. Szabruje w koszu na śmieci i wyciąga z niego, szachraj, największe skarby, czyli skorupki od jajek (w obecności dwunoga traktowane oczywiście lekceważąco). Słuch ma doskonały, zwłaszcza jeśli chodzi o ruch w miskach. Słowem - radosny, koci bzik bez objawów uwiądu.
Futerko zrobiło się Dziadkowi bardzo jedwabiste i błyszczące.
A jak wygląda bardzo zmęczony i sponiewierany przez weterynarza kotek?
Tak przytulić ryjek, jak na drugim zdjęciu, Dziadunio lubi też do człowieka. Czasem zasypia z pyszczkiem na dłoni.
