Minęło pełnych 8 miesięcy od kiedy ten szkielecik trafił pod mój dach.
Wiele się od tego czasu zmieniło.
Po szkieleciku nie ma śladu.
Teraz mamy kluskę
Mekusia to cudowna koteczka, która wiele przeszła, tak naprawdę dopiero od niedawna nie odczuwa bólu.
W końcu może swobodnie sie poruszać.
Już nie muszę drżeć o Jej osłabioną stelażem łapkę.
Już zapomniałyśmy na dobre o tym złomie, a Meki przede wszystkim, już przestała oszczędzać łapkę i chodzi normalnie, nie kulejąc.
Jej spory apetyt podwoił wagę wyjściową.
Tłuszczyk się nieco przelewa.
Na szczęście już minął ten czas gdy z miseczki znikało wszystko.
Nadal jednak Meki łasa jest na smakołyki.
Smakołyki najbardziej smakują z ręki ale niestety ta sama ręka od smakołyków nie ma prawa pogłaskać kociaka
Jak już uda mi się upolować Maludę, jest cudownie.
Ona nie gryzie, nie drapie, pozwala się czesać, obcinać pazurki.
Śmiało można wycałować każdy centymetr Jej ciałka bez obaw, że pozostawi na twarzy odcisk swoich ząbków
Niestety obawiam się, że zaznała kiedyś właśnie z ręki człowieka krzywdy.
A teraz kilka ujęć z dzisiejszego wieczoru - to był czas oczekiwania na kolacyjke
EN FACE
I PRAWY PROFIL
I OD GÓRY
I OD TYŁU
Z CZESIEM
PODCZAS YOGI
ROZMARZONA....
