Melduję, że Stanley jest u nas. Schował się za pralką i wychodzi tylko na jedzenie i do kuwety. Pralka jest idealnym rezydentoodpornym bunkrem, ale myślę, że do niedzieli Stan nabierze więcej pewności siebie trzymajcie kciuki!
Nie wiem czy tak git Rezydent raz go liże, raz syczy. Bardzo mu się nie podoba, że Stanley siedzi pod łóżkiem - bo Sir Kot tam wejść nie może. Jak Sir Kot miauczy, to Stanley wychodzi. Gdy spojrzy na mnie lub Mateusza, to już nie ucieka, ale podchodzić nie zamierza.
Ale i tak jest lepiej, bo przestał chodzić non stop na ugiętych nogach
Stanley robi ogromne postępy. Przy rezydencie wygląda jak Dawid przy Goliacie, ale nada twardo do niego podchodzi i próbuje go barankować. Rezydent jest zdezorientowany, więc postanowił syczeć na niego tylko wtedy, gdy Stanley zbarankuje go podczas jedzenia lub głaskania. Ale zazdrość powoli mija.
Z kolei Stanley próbuje zakopać powietrzem jedzenie - miski mają w dwóch oddzielnych pomieszczeniach, ale dzisiaj przerzucę miskę Stanleya do głównego pokoju, tylko z dala od Sir Kota na razie. Smakołyki rezydent je obok Stanleya, ale Stanley jeść mi z ręki nie chce. Z podłogi obok też nie, woli się przytulać.
Każdy głośniejszy dźwięk = czmychnięcie za kanapę, ale powoli wychodzimy na prostą. Nawet się nie obraził po dzisiejszym podaniu tabletki (miało być w piątek, ale do wczoraj nie wychodził praktycznie w ogóle i nie szło go złapać). Bardzo dzielnie to zniósł i jest bardzo delikatny nawet przy protestach.
Taak, zauważyliśmy kopie podłogę, żwir i nawet prześcieradło ale to kot z podworka, pewnie sie przyzwyczai niedlugo ze zakopywanie powietrzem nic nie daje
Lizał go - pytanie czy z miłości, czy smakował swój przyszły obiad
W każdym razie mają się dobrze, Stan jeszcze troszkę jest niepewny, ale jest duużo lepiej.