W piątek Konwalia pojechała do swojego domku stałego.
Piszę dopiero dziś, bo niestety nie jest tak, że wraz z kolejnymi adopcjami jest łatwiej. Nie jest
Ale wieści, które otrzymałam z jej domu radują moje serce.
Tak więc.
Ostatni piątek był dla Konwi wielkim dniem.
Pojechaliśmy. Mała wyszła.
Początkowo była kotem przypodłogowym, jednakże nie przeszkodziło jej to w tym aby po 30 minutach dać noski/noski swojemu nowemu 15 letniemu Panu Miłoszowi, w którym de facto zakochała się już na PA.
Pierwszego dnia od rezydentki stroniła, choć ta ją pilnowała:P
Noc Konwi spędziła gdzie? W łóżku Miłosza. Próbowała również zagościć w łóżku dużej Pani, polizała jej włosy, próbowała ugniatać ale rezydentka pilnowała Pani karmiącej;)
Wczoraj Konwi z rezydentką pierwszy raz zostały same i tu Pani Ania sie zastanawiała...co będzie.
Ale przekonała się (o czym jej mówiłam), że Konwalia to kot, który zjedna sobie i ludzi i koty. I tak się stało. Dziś rano dziewczynki zjadły już wspólne śniadanie. Co prawda nie śpią jeszcze razem ale są na dobrej drodze.
Konwalio, życzę Ci szczęścia w Nowym Domku.
Wszyscy tam na Ciebie czekali. Nawet data adopcji była w kalendarzu szczególnie zaznaczona.
Tutaj będziemy zawsze Cię wspominać i tęsknić. Bo jesteś cudownym, radosnym kotem. Kotem, który kocha ludzi i inne koty. I nie da się tej miłości nie odczuć.
Powodzenia Kochana Konwalio ( w nowym domu zwana Konwalijką

)

"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"