Historia, jakich tysiące - koci katar, zainfekowana mama kot, wirusy automatycznie przeniesione na potomstwo. Jeśli maleństwa zaopiekowane, w cieple i najedzone - nic to, ewentualnie może się choroba odezwać w momencie stresu, obniżonej odporności - tak jak ludzka opryszczka... U kotów będzie miało to postać łzawiącego oka. Tylko tyle.
U naszego rudaska skończyło się na stracie obu oczu - tzn. jedno jeszcze jest, ale kompletnie martwe... To cud, że maluch w ogóle żyje - został zauważony już jakiś czas temu, ale nie udawało się Go złapać, dopiero doświadczona wolontariuszka - za którymś razem z rzędu - poradziła sobie; ale i kocurek był już na granicy właściwie. Okulista, który Go oglądał, bał się nawet podać mocniejsze środki przeciwbólowe; żeby wykonać cokolwiek przy Nim - musimy go wzmocnić! Dlatego kilkanaście razy dziennie maluch dostaje specjalną karmę, także w postaci płynnej, żeby nadmiernie nie obciążyć układu pokarmowego. O oczy już nie walczymy, ale o małego liska - BARDZO!!!! Tak bardzo, jak Luigi chce żyć - a z dnia na dzień widać i SŁYCHAĆ, że się nie poddaje, że CHCE!
Luigi na ZDJĘCIACH i FILMACH.