
Dzieciaki spod Opery
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Mija prawie trzy tygodnie. Kot jak zbieg. Nikt go namierzyć nie jest w stanie. Ukrywa się. A jak się do niego zbliżyć...to chyba tylko "rycerz zaqta paua". Podrapie, zadrapie, zaprycha "naśmierć". Swoją albo Rycerza. Kot Niemrukot idealny na Stan Wojenny. Milicja go nie znajdzie. Nie wyśledzi. A jak wysledzi to cóż...po dobroci nie pójdzie. Dostanie pałą. Eeee....to może jednak nie na stan wojenny.
Kot jest a jakby go nie było. Absolutnie nie akceptuje Człowieków. Nic a nic. Jest Kotem a nie panelem w podłodze bądź kocem w kącie tylko wtedy gdy Człowieki są outside bądź późną nocą siedzą i czytają. Gdy nikt i nic się rusza....Niemrukot się porusza. Jakim to cudem udało się go pogłaskać ... nie mam pojęcia. Powinienem na mszę dać że mnie wtedy nie pożarł.
Tak, przyznaję, mam momenty załamania, zwątpienia mam, ale jeszcze broni nie składam. Brzydek, czyli rzeczywisty KotMrukot już sobie z kolegą jakoś poradził. Zagląda do niego, podchodzi na 10 cm i jakoś udaje mu się koegzystować...ale to chyba dlatego że wspólną miskę wody dzielą. W stosunku do Człowieka, Niemrukot niczym mebel idealny. Nie rusza się, nie zawadza...prawie go nie ma. No, ino qpa w qwecie świadczy o lokatorze w domu. O! właśnie! Lokator idealny. Cichy, grzeczny...niewidzialny.
Yyyy...chyba mnie poniosło z tym grzecznym. Ale jak najbardziej niewidzialny.
Zmienił miejsce. Zza pianina przeniósł się pod kaloryfer za szafkę ze sprzętem audio. Jakby co to już bliżej człowieka jest.
Szatanek.
Kot jest a jakby go nie było. Absolutnie nie akceptuje Człowieków. Nic a nic. Jest Kotem a nie panelem w podłodze bądź kocem w kącie tylko wtedy gdy Człowieki są outside bądź późną nocą siedzą i czytają. Gdy nikt i nic się rusza....Niemrukot się porusza. Jakim to cudem udało się go pogłaskać ... nie mam pojęcia. Powinienem na mszę dać że mnie wtedy nie pożarł.
Tak, przyznaję, mam momenty załamania, zwątpienia mam, ale jeszcze broni nie składam. Brzydek, czyli rzeczywisty KotMrukot już sobie z kolegą jakoś poradził. Zagląda do niego, podchodzi na 10 cm i jakoś udaje mu się koegzystować...ale to chyba dlatego że wspólną miskę wody dzielą. W stosunku do Człowieka, Niemrukot niczym mebel idealny. Nie rusza się, nie zawadza...prawie go nie ma. No, ino qpa w qwecie świadczy o lokatorze w domu. O! właśnie! Lokator idealny. Cichy, grzeczny...niewidzialny.
Yyyy...chyba mnie poniosło z tym grzecznym. Ale jak najbardziej niewidzialny.
Zmienił miejsce. Zza pianina przeniósł się pod kaloryfer za szafkę ze sprzętem audio. Jakby co to już bliżej człowieka jest.
Szatanek.
Mru Mru
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Dobra, pisałam już o Stiwienie, który przez miesiąc nie wychodził z ukrycia.
Po roku w miarę nas zaakceptował, teraz barankuje i mizia się ale trzeba na to zapracować, zasłużyć i być cierpliwym. Skromnie dodam, że to mnie zaszczycił rzeczonymi oznakami kociej miłości
.
A propos, kocio przecież jest wyadoptowany a ja zawsze gdy wchodzę w rzeczony post drżę, że za rogiem czycha zwrot
Po roku w miarę nas zaakceptował, teraz barankuje i mizia się ale trzeba na to zapracować, zasłużyć i być cierpliwym. Skromnie dodam, że to mnie zaszczycił rzeczonymi oznakami kociej miłości

A propos, kocio przecież jest wyadoptowany a ja zawsze gdy wchodzę w rzeczony post drżę, że za rogiem czycha zwrot

Moja Nawojka pozwalała się głaskać, ale na początku wiele razy mi się oberwało czy zostałam osyczana. Potrzeba było pół roku, żeby sama zaczęła przychodzić do łózka i chciała być blisko. Choć w bazie safe animal jest wpisana jako kot agresywny, weterynarze po biopsji powiedzieli mi, że była agresywna to wiem, że po prostu się bała i była przerażona nową sytuacją. I jak zaufa i poczuje się bezpiecznie, to kochańszego i bardziej przywiązanego kota nie znajdziesz
Trzymam kciuki!

Moja Lena jest ze mną prawie pół roku. Nadal gdy przechodzę obok niej lub ją mijam, zwiewa. Ale gdy tylko usiądę już jest na kolanach , tuli się i zasypia. I doczekałam się tego po takim czasie. Lena nadal boi się chodzącego człowieka,ale wiem że to minie. Na wszystko potrzeba czasu, spokoju i cierpliwości. Po to bierze się koty z Fundacji, Schroniska itd. , żeby dać im szanse na przywyknięcie do nowej sytuacji, wiedząc, iż nie są to koty wypieszczone z hodowli. Bardzo mocno trzymam za Was kciuki.
Naprawdę, będzie dobrze.

ła ha ha - mam Alabamę od kocięcia - do dzisiaj nie życzy sobie żeby ja dotykać 

Moje Tymczaski kochane
Lilianka, Della, Dakota, Alaska, Carlos, Santana, Sherlock, Watson, Koko, Bertil, Penelopa, Ebba, Alabama, Nebraska, Dastan, Tristan, Grafit, Kismet, Buffon, Bonucci, Okaka, Zaza, Tymek, Melisa, Fiesta

Przepraszam, że tak rzadko tu piszę....ale oswajam NieMruKota. Nie, no żartuję. Jakoś czasu nie wystarcza. Ale nad NMK pracuję. Wczoraj osiągnąłem chyba jakiś poziom szczęścia. Wieczorne zabawy z Kotami i nagle NMK trybi że wędka to jednak nie ręka człowieka i warto się nią zająć. No to się z nim pobawiłem. Wprawdzie nie na otwartej przestrzeni lecz za telewizorem - to następne, poza "pod łóżkiem w sypialni", "za pianinem" miejsce w którym przebywa NMK. Ale jest postęp? Jest. Ale czy syczy na wyciągniętą rękę? Ależ oczywiście! Czy daje się pogłaskać? Tak, wzrokiem. Ocena organoleptyczna NMK nie wchodzi absolutnie w rachubę. Ale może jak już będę dziadkiem to NMK miłościwie do mnie podejdzie.
Chyba jedyny kot, którego się naprawdę boję. No, może nie tyle że boję co ręki mi szkoda.
Chyba jedyny kot, którego się naprawdę boję. No, może nie tyle że boję co ręki mi szkoda.

Mru Mru
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Ty się nie bój, on to czuje i ma nad Tobą przewagęSonecio pisze:Przepraszam, że tak rzadko tu piszę....ale oswajam NieMruKota. Nie, no żartuję. Jakoś czasu nie wystarcza. Ale nad NMK pracuję. Wczoraj osiągnąłem chyba jakiś poziom szczęścia. Wieczorne zabawy z Kotami i nagle NMK trybi że wędka to jednak nie ręka człowieka i warto się nią zająć. No to się z nim pobawiłem. Wprawdzie nie na otwartej przestrzeni lecz za telewizorem - to następne, poza "pod łóżkiem w sypialni", "za pianinem" miejsce w którym przebywa NMK. Ale jest postęp? Jest. Ale czy syczy na wyciągniętą rękę? Ależ oczywiście! Czy daje się pogłaskać? Tak, wzrokiem. Ocena organoleptyczna NMK nie wchodzi absolutnie w rachubę. Ale może jak już będę dziadkiem to NMK miłościwie do mnie podejdzie.
Chyba jedyny kot, którego się naprawdę boję. No, może nie tyle że boję co ręki mi szkoda.
