Teosiowy pamiętnik
No nie wyszło. Wszyscy się starali, a wyszło jak zwykle. Czyli właśnie nie wyszło. A to miał być nasz dom na zawsze. Teraz jesteśmy przewiezieni do nowego domu tymczasowego. Ja i moja siostra Antosia. Nowe miejsce, nowe zapachy i… inne koty. Całe kotowisko. Na szczęście zostaliśmy wsadzeni do osobnego pokoju. Słyszymy więc tylko szurania za drzwiami, czujemy pufnięcia pod drzwiami i zza ściany dochodzą mruknięcia i miauknięcia kociej rzeszy. Dziękuję bardzo, na razie wystarczy nam emocji i nie potrzebuję do tego jeszcze innych kotów.
Jestem tak zirytowany, że denerwuje mnie nawet siostra. Co pojawi mi się na widoku, to zaganiam ja pod łóżko. Człowieki też… wole obchodzić ich z oddali. Przynajmniej na razie. Niby przynoszą jedzenie, niby miseczki z wodą są codziennie zmieniane, niby od razu sprzątają kuwety, ale kto ich tam wie ? Co prawda przyszli nawet z zabawką… extra wędka ! Wiła się, podskakiwała, nie mogłem za nią nadążyć! Ale potem wyszło szydło z wora i podstępna natura ludzka dała o sobie znać – za wędkę chcieli mnie sobie pogłaskać ! Buziaczki na pierwszej randce ? Nigdy w życiu ! Ja jestem porządny konserwatywny Kocurek i głaskać daję sie dopiero na późniejszych randkach.
O czym następnym razem…
Chciałam napisać, że nie widzę zdjęć (ale już widzę) ale obejrzałam filmiki i Teo ma prześliczne wzorki
_________________
Oba, kot i pies, są bogate w cnoty i talenty, ale pies ma o jeden talent za dużo: pozwala się tresować. I o jedna cnotę za mało: nie kryje w sobie żadnych tajemnic. [Erich Kastner]
Na ostatnim zdjęciu widzę duże podobieństwo z twarzy do Buddy ;>
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Teo – metamorfoza
Antosia już dwa dni brylowała na salonach, gdy zdecydowaliśmy się pierwszy raz wypuścić Teosia z pokoju. W tym celu pozostałe koty pozamykaliśmy w innych pomieszczeniach, otworzyliśmy drzwi do celi Teo, przygotowani na prysnięcie tego szplina i… kompletne zaskoczenie. Teo taki odważny jeszcze przed chwilą, zobaczywszy otwarte drzwi schował się pod łóżkiem. Co chwila ewentualnie wyściubiał nos i znowu się chował. Dobre pół godziny trwały zachęty wędką, sznurkiem, myszkami, aż w końcu pomogło latające piórko. Takiej pokusie już się nie oparł. Raz po raz wybiegał pogonić piórko, po czym równie szybko wracał do pokoiku schować się pod łóżko, wystawiając jedynie nos i oko, by sprawdzić, czy ktoś go nie goni. Nasz PAN despotyczny okazał się wielkim strachajłem.
Kolejnego dnia dokonaliśmy jego zapoznania z pozostałymi kotami. Przemykał się pod ścianami, pod łóżkiem, syczał na inne koty, uciekał pod fotel. Dobrych kilka dni zajęło mu przyzwyczajenie się, że nie jest ani jedynym kotem, ani największym, ani najstarszym. Teraz jest już pełnoprawnym członkiem stada. Trochę humorzastym, trochę samolubnym, dostosowującym się do pozostałych członków kociej rodziny ale i potrafiącym pokazać swoja osobowość. Ze względu na szlachetność rysów, na miękkość i aksamitność futerka oraz na charakter, nazywany najczęściej nie Teosiem, ale Księciem Panem.
Przez dwa tygodnie Teo przemienił się z despotycznego małego satrapy, przez spanikowanego strachajłę, poprzez odludka, do Małego Księcia Teo.
Teraz sypia przy nas w koszyku lub na fotelu, bez większych problemów pozwala podać sobie lekarstwa bez wpadnięcia w panikę, przychodzi siadać przy sprężynce pokazać, że czas na zabawę z nim, a rano przychodząc wraz z całym kocim stadem najgłośniej wymusza jedzenie. W końcu Księciu należy się pierwszemu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]