Jolly Jumper
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Jest mi strasznie przykro 
Czytając opis ostatnich godzin JJ'a miałam przed oczami Ogonka [*], którego również zabrał FIP.
Po diagnozie, byłam podobnie rozdarta, nie mogłam opanować łez, również wszystko mi go przypominało.
Ta bezsilność, że nie można pomóc w żaden inny sposób jak skrócić męki
Trzymaj się Alu! Dałaś mu tyle ile tylko mogłaś.
JJ'u biegaj szczęśliwie z innymi koteczkami

Czytając opis ostatnich godzin JJ'a miałam przed oczami Ogonka [*], którego również zabrał FIP.
Po diagnozie, byłam podobnie rozdarta, nie mogłam opanować łez, również wszystko mi go przypominało.
Ta bezsilność, że nie można pomóc w żaden inny sposób jak skrócić męki

Trzymaj się Alu! Dałaś mu tyle ile tylko mogłaś.
JJ'u biegaj szczęśliwie z innymi koteczkami

Synku,
niedługo minie miesiąc, odkąd Cię z nami nie ma. Tylko miesiąc czy aż - nie umiem odpowiedzieć. Czasem mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy Cię nie było, że tylko mi się przyśniłeś albo czytałam gdzieś o Tobie, a ułamek sekundy później świadomość tego wszystkiego co się stało uderza mnie tak, że na chwilę tracę oddech, a oczy mi się palą. Przez pierwsze dni po Twoim odejściu nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie mogłam patrzeć na resztę stada, nie chciałam wracać do domu - Twoja nieobecność była równie wyrazista jak Twoje dotychczasowe istnienie. Teraz coraz częściej myślę o Tobie i o Tobie mówię - teraz mogę już bardziej, bo wcześniej nie byłam w stanie, zupełnie jakby te części mojego mózgu, w których zawierały się wspomnienia o Tobie, były otwartą raną, wrażliwą nie tylko na dotyk, ale choćby na muśnięcie powietrza. Nadal nie bardzo mogę oglądać Twoje zdjęcia, ale kiedy Budda przynosi w pyszczku tę zmemłaną czarną grzechoczącą myszę, aportując ją tak, jak Ty to robiłeś, mogę mu ją odrzucać i nie zaciskam na niej palców aż do białości. Wiesz, kiedy napisałam na facebooku, że śmierć mi Cię zabrała, w jednym z komentarzy odezwała się pani Natasza - znałam jej syna, Kubę, fantastycznego faceta, który zmarł na mukowiscydozę, nie zdążył nawet skończyć gimnazjum - i napisała, że może Ciebie tu już nie ma, ale na pewno Kuba Cię znajdzie i się Tobą zaopiekuje. I w tym momencie nagle poczułam ogromną ulgę, zupełnie, jakby ktoś rozpuścił bryłę lodu, uciskającą mi serce. Wtedy chyba zrozumiałam, że nie tyle o samo rozstanie mi chodziło, bo przecież zawsze liczyłam się z tym, że będę Cię musiała oddać, ale o tę niepewność - gdzie jesteś, co się z Tobą dzieje, czy wszystko u Ciebie dobrze... a jakoś tak uwierzyłam, że chociaż nie mogę już nad Tobą czuwać, to trafiłeś równie dobrze. Pamiętasz, kiedy już przestawałeś oddychać, obiecałam Ci, że bez względu na to, jaka jest ta druga strona, to jeśli tylko istnieje, znajdę Cię tam - bo, cholera, jeśli ludzie mają duszę, to koty mają ją tym bardziej i nie zgadzam się z tym, że Cię już nigdy!..
...ech, Synku, widzisz, jak matka na starość zgłupiała. Gdybyś był teraz obok, pewnie dosadnie pokazałbyś, co myślisz na temat moich wywodów i bez mrugnięcia okiem porzuciłbyś ich wysłuchiwanie na rzecz miski duszonej wołowiny z rosołkiem. Zjadłbyś dużo, zawsze ładnie jadłeś, potem umyłbyś dokładnie łapki, przyszedł się przytulić i zasnąć, a jeśli przed zaśnięciem zostałbyś nieodpowiednio wymiziany, rano znalazłabym na kołdrze mokry dowód Twojego zdegustowania. I wiesz co? Nawet nie oberwałbyś za to kapciem...
Trzymaj się, Synku. Pamiętaj, że nadal bardzo Cię kochamy i tęsknimy za Tobą - bo czas nie leczy ran, on nas tylko do nich przyzwyczaja... Aha, a Kuba niech lepiej o Ciebie dba i dobrze się Tobą opiekuje, bo rozliczę go bezlitośnie z każdego zaniedbania!
Kocham Cię
A.
niedługo minie miesiąc, odkąd Cię z nami nie ma. Tylko miesiąc czy aż - nie umiem odpowiedzieć. Czasem mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy Cię nie było, że tylko mi się przyśniłeś albo czytałam gdzieś o Tobie, a ułamek sekundy później świadomość tego wszystkiego co się stało uderza mnie tak, że na chwilę tracę oddech, a oczy mi się palą. Przez pierwsze dni po Twoim odejściu nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie mogłam patrzeć na resztę stada, nie chciałam wracać do domu - Twoja nieobecność była równie wyrazista jak Twoje dotychczasowe istnienie. Teraz coraz częściej myślę o Tobie i o Tobie mówię - teraz mogę już bardziej, bo wcześniej nie byłam w stanie, zupełnie jakby te części mojego mózgu, w których zawierały się wspomnienia o Tobie, były otwartą raną, wrażliwą nie tylko na dotyk, ale choćby na muśnięcie powietrza. Nadal nie bardzo mogę oglądać Twoje zdjęcia, ale kiedy Budda przynosi w pyszczku tę zmemłaną czarną grzechoczącą myszę, aportując ją tak, jak Ty to robiłeś, mogę mu ją odrzucać i nie zaciskam na niej palców aż do białości. Wiesz, kiedy napisałam na facebooku, że śmierć mi Cię zabrała, w jednym z komentarzy odezwała się pani Natasza - znałam jej syna, Kubę, fantastycznego faceta, który zmarł na mukowiscydozę, nie zdążył nawet skończyć gimnazjum - i napisała, że może Ciebie tu już nie ma, ale na pewno Kuba Cię znajdzie i się Tobą zaopiekuje. I w tym momencie nagle poczułam ogromną ulgę, zupełnie, jakby ktoś rozpuścił bryłę lodu, uciskającą mi serce. Wtedy chyba zrozumiałam, że nie tyle o samo rozstanie mi chodziło, bo przecież zawsze liczyłam się z tym, że będę Cię musiała oddać, ale o tę niepewność - gdzie jesteś, co się z Tobą dzieje, czy wszystko u Ciebie dobrze... a jakoś tak uwierzyłam, że chociaż nie mogę już nad Tobą czuwać, to trafiłeś równie dobrze. Pamiętasz, kiedy już przestawałeś oddychać, obiecałam Ci, że bez względu na to, jaka jest ta druga strona, to jeśli tylko istnieje, znajdę Cię tam - bo, cholera, jeśli ludzie mają duszę, to koty mają ją tym bardziej i nie zgadzam się z tym, że Cię już nigdy!..
...ech, Synku, widzisz, jak matka na starość zgłupiała. Gdybyś był teraz obok, pewnie dosadnie pokazałbyś, co myślisz na temat moich wywodów i bez mrugnięcia okiem porzuciłbyś ich wysłuchiwanie na rzecz miski duszonej wołowiny z rosołkiem. Zjadłbyś dużo, zawsze ładnie jadłeś, potem umyłbyś dokładnie łapki, przyszedł się przytulić i zasnąć, a jeśli przed zaśnięciem zostałbyś nieodpowiednio wymiziany, rano znalazłabym na kołdrze mokry dowód Twojego zdegustowania. I wiesz co? Nawet nie oberwałbyś za to kapciem...
Trzymaj się, Synku. Pamiętaj, że nadal bardzo Cię kochamy i tęsknimy za Tobą - bo czas nie leczy ran, on nas tylko do nich przyzwyczaja... Aha, a Kuba niech lepiej o Ciebie dba i dobrze się Tobą opiekuje, bo rozliczę go bezlitośnie z każdego zaniedbania!
Kocham Cię
A.
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Syneczku,
zaczął się maj, chociaż pogoda nie bardzo na to wskazuje - byłbyś zachwycony tym, ile kropel spływa po szybach (zawsze bardzo Cię oburzało, że nie możesz ich złapać) i puka o parapet (ile się naśmiałam z Twoich warowań przy oknie za każdym razem, gdy po drugiej stronie dudniła ulewa...). Drzewa zielone, powietrze ma zupełnie inny zapach, wszystko jakoś tak odżywa, nabiera energii...
A Ciebie nie ma.
Zastanawiasz się czasem, jak by to wyglądało, gdybyś został z nami? Miałbyś już rok. Byłbyś duży, pewnie większy niż Dżender i Pasiuk - ale smukły, zwinny. Straciłbyś może trochę z dziecięcego rozbrykania na rzecz młodzieńczej zadumy, ale nadal bez wahania rzucał się w pogoń za piłeczką czy myszką, polował na piórka i patyki. Byłbyś nieodmiennie uroczym i rozkosznym, a do tego pięknym chłopakiem, od dziecka się na takiego zapowiadałeś - lśniącobiały, z aksamitnymi czarnymi łatkami, z których od razu w oczy rzucała się ta na grzbiecie, ta w kształcie serca. I kochałbyś człowieka jeszcze bardziej niż kiedyś, tuliłbyś się, zagadywał...
Zawsze, kiedy patrzę na Buddę, myślę o Tobie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie Cię zapomnieć. I czy kiedykolwiek wybaczę sobie te chwile, które mogłam z Tobą spędzić, a nie spędziłam. Gdybym wiedziała... ale w końcu jeśli płacono by nam za każde "gdyby", bylibyśmy milionerami, czyż nie? Echsz. Nie musieliśmy być milionerami, było nam dobrze tak, jak było...
Strasznie tęsknię, Synku. Nawet jeśli to już nie boli w taki sam sposób, jak kiedyś, nawet jeśli ta rana się zabliźniła, to nie zmienia faktu, że blizna jest i zostanie na zawsze. Bo razem z Tobą umarł kawałek mnie.
Kocham Cię. Nigdy nie przestanę.
A.
zaczął się maj, chociaż pogoda nie bardzo na to wskazuje - byłbyś zachwycony tym, ile kropel spływa po szybach (zawsze bardzo Cię oburzało, że nie możesz ich złapać) i puka o parapet (ile się naśmiałam z Twoich warowań przy oknie za każdym razem, gdy po drugiej stronie dudniła ulewa...). Drzewa zielone, powietrze ma zupełnie inny zapach, wszystko jakoś tak odżywa, nabiera energii...
A Ciebie nie ma.
Zastanawiasz się czasem, jak by to wyglądało, gdybyś został z nami? Miałbyś już rok. Byłbyś duży, pewnie większy niż Dżender i Pasiuk - ale smukły, zwinny. Straciłbyś może trochę z dziecięcego rozbrykania na rzecz młodzieńczej zadumy, ale nadal bez wahania rzucał się w pogoń za piłeczką czy myszką, polował na piórka i patyki. Byłbyś nieodmiennie uroczym i rozkosznym, a do tego pięknym chłopakiem, od dziecka się na takiego zapowiadałeś - lśniącobiały, z aksamitnymi czarnymi łatkami, z których od razu w oczy rzucała się ta na grzbiecie, ta w kształcie serca. I kochałbyś człowieka jeszcze bardziej niż kiedyś, tuliłbyś się, zagadywał...
Zawsze, kiedy patrzę na Buddę, myślę o Tobie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie Cię zapomnieć. I czy kiedykolwiek wybaczę sobie te chwile, które mogłam z Tobą spędzić, a nie spędziłam. Gdybym wiedziała... ale w końcu jeśli płacono by nam za każde "gdyby", bylibyśmy milionerami, czyż nie? Echsz. Nie musieliśmy być milionerami, było nam dobrze tak, jak było...
Strasznie tęsknię, Synku. Nawet jeśli to już nie boli w taki sam sposób, jak kiedyś, nawet jeśli ta rana się zabliźniła, to nie zmienia faktu, że blizna jest i zostanie na zawsze. Bo razem z Tobą umarł kawałek mnie.
Kocham Cię. Nigdy nie przestanę.
A.
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.