Do zaprzyjaźnionej Karmicielki na jednym z kompleksów działkowych przychodzi delegacja: Proszę coś zrobić, po parkingu błąka się kot, łasi do nóg, próbuje wskoczyć do aut - za chwilę stanie się tragedia... Wszystko skończyło się pozytywnie, bo koteczka (jak się okazało u weterynarza - zdrowa, niewysterylizowana) najpierw znalazła odpowiednich zwykłych ludzi, którzy nie przeszli obojętnie, mimo że przecież bezpośrednio nie działa się jej krzywda; później - osoba, która zawiozła kota do lekarza, nie poprzestała na tym - wysterylizowała ją, zapewniła opiekę pooperacyjną w klatce, no i powiedziała nam o niej; a w końcu znalazł się dla Bursztynki zupełnie nowy dom tymczasowy... I jak tu nie wierzyć w... ludzi???
Wierzymy, że Bursztynka znajdzie też dom stały, który zakocha się w jej pięknych pomarańczowych oczach i całokształcie;)
Bursztynka, roboczo u nas nazywana Małą, ma się dobrze. Jest przytulakiem, ale charakternym. Jak zignoruję się sygnały, potrafi dać po łapach Na szczęście nie jest pamiętliwa i wybacza błędy Poza tym, małe przekupstwo w postaci puszeczki potrafi zdziałać cuda ...
Zdjęcia wkrótce.