Miodek od piątku jest z nami - zwolniło się miejsce po Misiu:(
Jeszcze nie mieliśmy tak łagodnego wejścia w stado - nie było ani jednego syknięcia

Oczywiście ze strony Miodka - Zelda i Praksia są oburzone, Dżidżi syknął ze dwa razy - wczoraj w nocy natomiast zdybałam panów na wzajemnym myciu - prowodyrem był Dżidżula właśnie:)
Stefan przyjął kolegę ze stoickim spokojem, Bibka zresztą też.
Wczoraj wieczorem już zameldował się z resztą stada na wspólnym posiłku - nienachalny, pozwala sobie wyjadać z miski - nie wiem, jak On przeżył na wolności...
Ma tylko jedną wadę - a w zasadzie dwie - cały czas prawie nadaje - ale nie miauczy, tylko skrzeczy, no i łazi za człowiekiem, żeby Go głaskać. Oczywiście w łóżku był już pierwszej nocy - co prawda pokazałam Mu, że jest tam fajnie, kolejnej - już nie musiałam:)
Rudy po-kot vel plantacja rudzielców:
