Wciąż bardzo dużo się u nas dzieje - walka z grzybem, walka z przeziębieniem... Niestety Tobinio też zaczął nam psikać Siedział smutny i charczący, więc wuja hop i skoczył z pacjentem do weterynarza. Na szczęście leki pomogły, ale przed nami długa kuracja antygrzybowa i antyprzeziębieniowa. Pacjenci rozumieją liczne zabiegi, z pokorą znoszą kąpiele i podawanie leków. Gdyby tylko ludzie mieli taką cierpliwość do znoszenia choróbska...
Jest lepiej, ale dobrze też nie jest. Dzieciaki po terapii antybiotykowej dochodzą do siebie. Tobiś niestety znów kiepsko się czuje, jeśli chodzi o żołądek - wczorajsze śniadanie wylądowało szybko poza brzuszkiem Jutro wizyta kontrolna - musi być dobrze!
Przepraszamy za nieobecność - nasz dom dotknęła najgorsza z możliwych chorób - panleukopenia.
Pomimo szczepienia starszaków zaczęliśmy bać się o ich zdrowie. Tobiś zwrócił śniadanie, następnie jedno z rodzeństwa zwróciło kolację. Momentalnie podjęliśmy decyzję - jedziemy do weterynarza.
Scarlecinka - podwyższona temperatura, Tobiś - zawalone oczy i szmery osłuchowe nad tchawicą. Maluchy dostały prewencyjnie zastrzyki przeciw najgorzej chorobie, w nowym tygodniu musimy je ponowić. Dodatkowo działamy z odpornością - pomimo ciągłej suplementacji dzieciaki non stop kichają - jeżeli do środy ich stan się nie poprawi, wchodzimy znowu z antybiotykiem. Dodatkowo od wczoraj Scarlett ma również nieładne oczka. Kropimy oczka, dajemy lekarstwa i tulimy ile wlezie.
Scarlett i Tobi są po kolejnej dawce profilaktycznie podanej surowicy. Podczas ostatniej wizyty Pani doktor zwróciła uwagę na przełysienia i krosteczki na tobisiowej główce - według fachowej opinii wygląda to na problem żywieniowy - przestawiamy kawalera jedynie na mokrą karmę.
Zmiany w żywieniu muszą być wprowadzone również ze względu na kolejne problemy z brzuszkiem - pomimo dobrego ogólnego samopoczucia Tobi znów ma problemy żołądkowe i w ciągu ostatnich dni Tobiś znów zwymiotował 2-3 razy. Oczywiście po każdym takim wydarzeniu sprawdzamy kawalera, jeżeli jest jakakolwiek zmiana w zachowaniu o wszystkim staramy się informować lekarza. Wprowadziliśmy metodą karmienia małymi porcjami, zawsze o tej samej porze i restrykcyjnie się tego trzymamy. Nowe zdjęcia zostaną przesłane jak najszybciej, a tymczasem proszę zobaczyć, jaka niespodzianka kryje się w rozwieszonym praniu:
U nas znów jak w filmie: "Czasem słońce, czasem deszcz". Tobiniowy brzuszek zaczął się buntować - po suchej karmie bunt, po mokrej karmie bunt... Tobi czuje się dobrze tylko po barfie oraz surowym mięsku. Chyba brzuszek sam zrozumiał, co jest najzdrowsze dla kota ... Po powrocie Roda i Neny ze szpitala mieliśmy trochę stresu - Tobiś warczał na maluchy i przeżywał trochę to wszystko - teraz dzieciaki hasają radośnie i bawią się ze sobą całymi dniami.
Tobi lubi takie wygibasy
Czy ktoś ma ochotę na wymyślenie dymku do tego obrazka?
Codul i Scarlett pogadali na niezwykle ważne tematy - trochę o polityce, trochę o giełdzie, trochę o możliwych wahaniach kursów walutowych. Po wyczerpującej dyskusji nadszedł czas na zabawę - mamy nowych pierzastych wrogów! Scarlecinka poluje z braciszkiem Tobisiem, skaczą niczym żabki, gonią wroga, po czym łapią jegomościa w pysk i zaczyna się pochód triumfalny. Tobiś zwycięzca paraduje po mieszkaniu niczym Król Dżungli. Co prawda dżungla przyciasna i lian brakuje, ale od czego mamy wyobraźnię?
Tobisiowy brzusio czuje się nieco lepiej (ale nie zapeszamy!), a Scarlecinka stała się ostatnio gadułą nie z tej ziemi. Jest to troszeczkę komiczne, bowiem Scarlecinka miauczy bardzo cicho i ma charakterystyczny głosik. Nawet pani weterynarz spytała się jakiś czas temu, czy ta ruda piękność zawsze takim zamiaukiem gada Scarlett jak na damę przystało zbyła te pytanie taktownym milczeniem
Scarleciucha jest kotkiem nieco wstydliwym, także zdarza się Jej rumienić:
Wolontariusz to człowiek uczulony na każdą zmianę zachowania / wyglądu podopiecznego. Tobisiowe oczko wygląda niefajnie, spojówka czerwona, wyciągamy kropelki i kropimy. Tobiś skomentował to bardzo dosadnie (wybiegł w pośpiechu i zaprychał), w ogóle to człowieki to non stop coś by dawały, jakieś leki... A w dodatku, ta duża ciotka obcięła dziś futrzastym paznokcie, jest w tym jakiś grubszy spisek!
Koty to jednak mają ciężkie życie - a to poleżeć trzeba, a to służba powstała (WRESZCIE!) i można pomęczyć o jedzenie...
Z racji choróbska spędziłam w domu trochę więcej czasu niż zazwyczaj. Cudownie jest patrzeć na codzienne zabawy tego rozbrykanego rodzeństwa - Tobinio rozkminia przy każdej możliwej okazji, jak by tu napaść siorę, jak ją skłonić do zabawy (rzecz jasna do zabawy po zabawie ). Futrzaki latają pomiędzy pokojami, ale w tym momencie wyłania się wróg... Tobiń skacze. Morduje. Pozbawia piór. Generalnie wciąż zastanawiam się, dlaczego sąsiedzi nie skarżą się na tupanie ani nie dzwonią na policję. "Halo, ktoś nam tupie nad głową!". Ciekawe czy za takie wykroczenie należy się jakiś mandat - mniejsza miseczka z żarciem czy może obowiązek sprzątania kuwety?