
Podchodzę do drzwi wejściowych, a obok nich, po drugiej stronie płotu, w odległości ok pół metra, leży nieruchomo kot.
Nie rusza się, nie reaguje na moją obecność. Kucam koło niego, dotykam, żyje, ale nie ucieka, nie wstaje...
Zastanawiam się, czy brać go do weta, ale nie jestem w stanie zabrać go przez ogrodzenie. Podstawiam Mu pod nos karmę - zjada prawie 200 g... Do tego chyba przez 5 min pije wodę, którą Mu postawiłam pod samym nosem. Zostawiam go i pędzę z Uszatką.
Po powrocie - przed 21-szą niestety kot nadal w tym samym miejscu...
Nie zostawię go tak na noc - jest coraz zimniej...
Idę do sąsiadów, wpuszczają mnie na posesję, kot nadal bez ruchu, nakładam otwarty transporter na kota, od spodu podkładamy z TŻ-tem plastikową pokrywkę na pudło do przechowywania, kot nie walczy, nie ucieka... Przenoszę go do domu w transporterze. Wkładam kilka podkładów i mam zamiar rano jechać do weta.
Kot syczy, ale nie atakuje... Leży w transporterze... Po dwóch godzinach leży już na boku, jakby bardziej rozluźniony, łapki opiera na ścianie transportera.
Noc spędza w transporterze w wiatrołapie - nie mam go gdzie indziej odizolować, ale wiem przynajmniej, że nie zamarznie.
Rano u weta - widać, że trochę ożył, ale nie jest agresywny. Syczy, ale nie próbuje nawet atakować. Daje sobie zmierzyć temp. - 38,5, czyli w normie. Niestety biegunka i wymioty. Ale kot zostaje na pobranie krwi i przy okazji kastrację i inne badania.
W morfologi wyszedł duży stan zapalny - 32 tys. leukocytów, mamy tez FIV+

Wiek szacowany na ok 8 lat. Zęby w kiepskim stanie, same wypadały plus do tego ropa.
W uszach świerzb i też ropa

Ale kocur nie wygląda na zabiedzonego - waży 6 kg. Wetka zrobiła nawet USG, żeby sprawdzić, czy brzuch nie jest duży z powodu płynu. Na szczęście płynu nie ma.
I w zasadzie nie wiemy, czemu był w takim stanie...
Żadne wyniki nie wskazują na to, żeby miał się ku umieraniu...
Jumbo, bo tak nazwaliśmy tego kawalera, dochodzi już do siebie w naszym szpitaliku.
Dzisiaj na kontrolę już tak łatwo nie dał się zapakować do transportera

Biegunka i wymioty na szczęście ustały. A apetyt Mu dopisuje.
Mamy nadzieję, że szybko dojdzie do siebie i zaufa człowiekowi.
Oczywiście test na FIV powtórzymy po 6 tyg. Może ta infekcja jakoś zaburzyła wynik...
Jumbo na ZDJĘCIACH i FILMACH