Niestety nie mamy dobrych wiadomości - są nowe guzy; niestety nieoperacyjne... I wcale nie chodzi o żelazne jak się okazało serce Zelduszki - nowotwór zaatakował całą okolicę "ujściową" - trzeba by wyciąć i jelito, i cewkę - tego nawet u ludzi się nie robi...
Dopóki jednak Zeldzia je a apetytem, śpi tak:
i chce z nami być, będziemy z Nią; i modlimy się, by ten stan trwał jak najdłużej. A później pomożemy Jej zasnąć ze wspomnieniami o tym, że była kochana, najedzona i szczęśliwa, i że nie bolało... Nas boli już teraz, boli tak, że odechciewa się wszystkiego... Patrzeć na umieranie i decydować - to jest cholernie ciężkie, ale musimy wytrwać, dla Niej, dla naszej najdzielniejszej Zeldy...