A zaczęło się tak naprawdę od zauważenia uwiązanego pieska, którym na szczęście zainteresował sie spory tłumek.
Kawałek dalej łaciaty kotek błąkał się między samochodami. Zawołany przyszedł i niespłoszony dał się wziąć na ręce - pomimo sporego ruchu samochodowego i ludzkiego. Zupełnie oswojony, ufny, nieco brudny i bardzo gruby. Pierwsza myśl? Na pewno ciężarna kotka, która ze względu na swój stan straciła dach nad głową. Pobudzona kobiecą solidarnością zabrałam biedaczkę do domu. Wyobraźcie sobie jak bardzo poczułam się zdradzona, gdy okazało się ze ciężarna nieszczęśnica jest po prostu puchatym kocurem...
Miłek zaliczył kontrolę u weterynarza - niestety nie ma czipa. Nie zakwalifikował się też na kastracje - ogromne węzły chłonne i ogólny stan zdrowia wymagają dalszych testów i obserwacji. Imię okazało się adekwatne - Miłek to miły chłopak, co ma wielu małych przyjaciół. Zapewnia im dom i wyżywienie. Biedactwo nie wie, że już niedługo przyjdzie mu się z wszystkimi pożegnać.
Miłek wniesiony do domu z resżtą zakupów

Miłek na ZDJĘCIACH i FILMACH.