W październiku do fundacyjnego szpitalika trafiła taka oto mała, przerażona kocia kuleczka w barwach pingwinich:

Z podejrzeniem panleukopenii i silnym kocim katarem, więc zamiast "sterylka i wypuszczamy" - hospitalizacja... Później pojawiła się opcja FIP i cały czas ponad trzytygdoniowa antybiotykoterapia. Koteczka bardzo źle to znosiła. Po każdym ogarnianiu klatki kuliła się w kącie i trzęsła ze strachu. Kiedy mieliśmy ją już wypuszczać, na nosku pojawiła się łysinka, czyli pobranie zeskrobiny na dermatofity

Oczekiwanie na wynik 3 tygodnie, ujemne na szczęście. Wtedy pojawił się następny problem. Z października zrobił się mroźny luty, a nasza kicia rozhartowana

Samo miejsce jej bytowania fatalne - parking, blokowisko z nieprzychylnymi ludźmi. Niby karmicielka jest, ale nie zrobiła nic, by kotce pomóc - umarłaby sobie, bo tak jest w naturze...
Kotka po tych kilku miesiącach ciągle nie za bardzo ufała człowiekowi. "Na pewno zje mnie razem z ogonkiem!"(chociaż jak widać wyżej nabrała masy

). Ale jest jeszcze młodziutka - widać było coraz częściej momenty, kiedy ciekawość wygrywała ze strachem. "Co prawda z jednej strony patyka jest (O, zgrozo!) człowiek, ale z drugiej fajne piórka - upoluję!" . W obliczu zbliżającego się nieuchronnie momentu wypuszczenia i zostawienia kotki samej sobie, los nieoczekiwanie się do niej uśmiechnął i tak oto Pingwinka od piątku mieszka w swoim domku

Przed nami jeszcze oswajanie dzikusa - do przyzwyczajenia do ludzkich głasków kotka pozostanie jeszcze w klatce - ale nie będzie to tylko jeden raz dziennie, codziennie inna osoba. Teraz będzie miała swoich własnych człowieków, którzy się nie zaopiekują

Będę na bieżąco wrzucać dokumentacje z jej postępów

Trzymajcie kciuki

Poniżej filmik jednej z jej pierwszych zabaw w nowym miejscu (Raz po raz zerka, czy nie próbuję jej pożreć, ale jej instynkt polowania jest silny...

):
https://youtu.be/RDNM1PPZYqI
Pingwina (nowe imię wkrótce...) na
ZDJĘCIACH i
FILMACH