Melpomena
Moderatorzy: crestwood, Migotka
- KrisButton
- Posty: 3712
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń
O kciuki cały czas prosimy bo u Melci gorszy czas niestety 
Tak jak Kotekmamrotek pisała u Meli przyplątało się zapalenie pęcherza, które wyleczylismy antybiotykami w zastrzyku; niestety pare dni później znowu dostrzegliśmy krew w moczu i Melcia zrobiła pare razy siku poza kuweta.
Bo szybkiej konsultacji; pani wet. stwierdziła, że podłożem problemów jest stres. (Zdziwliśmy się trochę, bo w mieszkaniu nie zaszły żadne zmiany) Szybko zaopatrzyliśmy się w feromony do kontatku, zeby nie stresować Melki obróżką. Do bogatej kolekcji leków Meli doszedł tez cystaid.
Na tę chwilę nie dostrzeglismy, zadnych sladów krwi w moczu a Mela trafia do kuwet, ale widać, że Melcia jest trochę nie swoja i leży cały dzien na łózku w małym pokoju, gdzie wcześniej raczej przebywała z nami w dużym pokoju.
Martwimy się o Nią, bo jak w grudniu robiliśmy usg nerek, to pani wet. stiwerdziła, że nerki Melci są sprawne w ok. 20% tylko
na pytanie jak wyglada rokowanie odpowiedź brzmiała pół roku- może rok przy fenomenie Meli 
Także prosimy o kciuki!!
P.S. Zdjęcia już czekają na wrzucenie na picasse, więc jak tylko nasz team je otaguje, wrzucimy pare uroczych fotek Meli!

Tak jak Kotekmamrotek pisała u Meli przyplątało się zapalenie pęcherza, które wyleczylismy antybiotykami w zastrzyku; niestety pare dni później znowu dostrzegliśmy krew w moczu i Melcia zrobiła pare razy siku poza kuweta.
Bo szybkiej konsultacji; pani wet. stwierdziła, że podłożem problemów jest stres. (Zdziwliśmy się trochę, bo w mieszkaniu nie zaszły żadne zmiany) Szybko zaopatrzyliśmy się w feromony do kontatku, zeby nie stresować Melki obróżką. Do bogatej kolekcji leków Meli doszedł tez cystaid.
Na tę chwilę nie dostrzeglismy, zadnych sladów krwi w moczu a Mela trafia do kuwet, ale widać, że Melcia jest trochę nie swoja i leży cały dzien na łózku w małym pokoju, gdzie wcześniej raczej przebywała z nami w dużym pokoju.
Martwimy się o Nią, bo jak w grudniu robiliśmy usg nerek, to pani wet. stiwerdziła, że nerki Melci są sprawne w ok. 20% tylko


Także prosimy o kciuki!!
P.S. Zdjęcia już czekają na wrzucenie na picasse, więc jak tylko nasz team je otaguje, wrzucimy pare uroczych fotek Meli!

Ostatnio zmieniony 17 mar 2019, 13:51 przez Wojtek_Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
- KrisButton
- Posty: 3712
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń
Wczoraj pożegnaliśmy Melpomene 
Nie spodziewałem się, że tak się nasze losy potoczą. Tydzień po pierwszym wyleczonym zapaleniu pęcherza, znowu pojawiła się krew w moczu i załatwianie poza kuwetą
pani weterynarz stwierdziła, że to na tle behawioralnym, Mela dostała kolejne leki oraz dorzuciliśmy feromony do kontatku.
Niestety z każdym dniem słabła, spędzała coraz chętniej dni w odosobnieniu; w pt. zjadła jeszcze ładnie kolacje ale w sobote nie miała już apetytu leżała jak szmatka, próbowaliśmy ja zachęcić do jedzenia skusiła się na łososia i kocie mleczko po południu. Na noc zostawiliśmy Jej taki sam zestaw, ale nad ranem zwymiotowała całą treść żołądka. W niedziele cały dzień leżała, nie miała siły, nie piła, nie miała apetytu, skusiła się na nutridrinka oraz kocie mleczko, którego tak dużo wypiła, że jak położyła się na boku to aż się jej ulało
Na noc dostała jeszcze kroplówkę i czekalismy na poranek
W poniedziałek wizyta u wet. Mela jak zwykle ładnie weszła do transporterka. Stawiliśmy się w gabinecie już po samych objawiach pani wet. nie była dobrej myśli. Melcia dała się bez żadnych oporów ubrać w dzianka do pobrania krwi. Łebek położyła na stalowym sole z pół otwartym pyszczkiem, nie miała sił na jakąkolwiek reakcje. Weterynarz pobrała krew. Umówiliśmy się z pania weterynarz, że Mela zostaje w klinice a ja czekam na telefon odnośnie wyników. Przed 16.00 dostałem telefon, żebym się pojawił. Wchodząc do gabinetu i wymieniając tylko spojerzenie z weterynarz wiedziałem, że jest bardzo źle. Wyniki były kosmiczne mocznik wynosił 448, kreatynia ponad 10... Niestety decyzja mogła być tylko jedna...
Po wyjściu z kliniki z jednej strony czułem ulgę, że to już, że Melcia już nie cierpi niepotrzebnie, nie przedłużamy tego bez sensu; z drugiej strony czuję ogromną pustkę. Nie ma Jej w mieszkaniu, nie leży w swoich ulubionych kątach, nie zagląda do kuchni jak to zwykła robić jak już była głodna, żeby dać znać, że już czas na puszczeczke. Brakuje nam Jej bardzo.
Chciałem również podziękować Kotekmamrotek za WSZYSTKO, Cynamon za nauke podawania kroplówek, Evie, że pomogła mi z Melcia podczas naszego debiutu u weta, wszystkim Wam za kciuki
Na koniec jeszcze pare zdjęc Melki z początku roku, kiedy nie uwierzłbym, ze dzisiaj juz nie będzie Melci
tu Jej ostatnie ulubione miejsce w mieszkaniu, na ruterze


Nie spodziewałem się, że tak się nasze losy potoczą. Tydzień po pierwszym wyleczonym zapaleniu pęcherza, znowu pojawiła się krew w moczu i załatwianie poza kuwetą

Niestety z każdym dniem słabła, spędzała coraz chętniej dni w odosobnieniu; w pt. zjadła jeszcze ładnie kolacje ale w sobote nie miała już apetytu leżała jak szmatka, próbowaliśmy ja zachęcić do jedzenia skusiła się na łososia i kocie mleczko po południu. Na noc zostawiliśmy Jej taki sam zestaw, ale nad ranem zwymiotowała całą treść żołądka. W niedziele cały dzień leżała, nie miała siły, nie piła, nie miała apetytu, skusiła się na nutridrinka oraz kocie mleczko, którego tak dużo wypiła, że jak położyła się na boku to aż się jej ulało

W poniedziałek wizyta u wet. Mela jak zwykle ładnie weszła do transporterka. Stawiliśmy się w gabinecie już po samych objawiach pani wet. nie była dobrej myśli. Melcia dała się bez żadnych oporów ubrać w dzianka do pobrania krwi. Łebek położyła na stalowym sole z pół otwartym pyszczkiem, nie miała sił na jakąkolwiek reakcje. Weterynarz pobrała krew. Umówiliśmy się z pania weterynarz, że Mela zostaje w klinice a ja czekam na telefon odnośnie wyników. Przed 16.00 dostałem telefon, żebym się pojawił. Wchodząc do gabinetu i wymieniając tylko spojerzenie z weterynarz wiedziałem, że jest bardzo źle. Wyniki były kosmiczne mocznik wynosił 448, kreatynia ponad 10... Niestety decyzja mogła być tylko jedna...
Po wyjściu z kliniki z jednej strony czułem ulgę, że to już, że Melcia już nie cierpi niepotrzebnie, nie przedłużamy tego bez sensu; z drugiej strony czuję ogromną pustkę. Nie ma Jej w mieszkaniu, nie leży w swoich ulubionych kątach, nie zagląda do kuchni jak to zwykła robić jak już była głodna, żeby dać znać, że już czas na puszczeczke. Brakuje nam Jej bardzo.
Chciałem również podziękować Kotekmamrotek za WSZYSTKO, Cynamon za nauke podawania kroplówek, Evie, że pomogła mi z Melcia podczas naszego debiutu u weta, wszystkim Wam za kciuki

Na koniec jeszcze pare zdjęc Melki z początku roku, kiedy nie uwierzłbym, ze dzisiaj juz nie będzie Melci

tu Jej ostatnie ulubione miejsce w mieszkaniu, na ruterze

Kochany koteczku... Pamiętam te bunkry w posłankach warczace posłanka... Pamiętam... Pamiętam jak nie raz nie dwa oberwalam z łapy... Wojtku trzymajcie się! My jako fundacja dziękujemy że Melka 2 lata miała u was schronienie. Ze otoczyliscie ja opieka. Ze kochacie ja. Bo nadal kochacie. Ona zawsze zostanie w waszych sercach! I w sercach osób które poznały Melpomene osobiście. Aniołku biegaj szczęśliwie! [`]