Agatka na czas wyjazdu trafiła do zastępczej cioci - i co? i okazało się, że to był strzał w dychę! Wiemy już, że koteczka świetnie sobie radzi bez klatki - bezbłędnie trafia do kuwety, odnajduje miseczki, ba! nawet na kanapę potrafi się wdrapać! I tak jakby zaburzenia równowagi były mniejsze niż w klatce... Wiemy też na stówę, że to kot domowy, wywalony na ulicę najprawdopodobniej przez swoją chorobę... Dowiedzieliśmy się również, że jedyne, czego Agatka nie lubi, to koci współtowarzysze - być może to lęk, w końcu kotka nie bardzo potrafi uciec, schować się czy po prostu odmachnąć zębiskami czy łapką... W każdym razie nie reagowała agresją, tylko ostrzegawczo syczała i trzymała się zdecydowanie na dystans (duży!). Na szczęście rezydentki z tych nie bardzo kontaktowych, więc cała trójka żyła sobie w zgodzie nie wchodząc w żadne interakcje.
Najsmutniejsze w tym wszystkim to, że Agatka po dwóch tygodniach wolności musiała wrócić do malutkiej klatki... To kot, którego pobyt w klatce chyba najbardziej boli:(((( No i to, że raczej nie nadaje się do domu, gdzie będą inne futra, w tym zwłaszcza młodziaki, bidulka chyba dostałaby zawału! A druga sprawa - Agatka do końca życia będzie musiała być pod opieką specjalistów:(