Jeszcze nie widziałem czegoś takiego, będąc wczoraj z Bitem na wizycie, pani doktor musiała przerwać osłuchiwanie Go, dała mu chrupki, żeby ... przestał mruczeć!!! Co to jest za kochana, słodka istota. Anemia jest już przeszłością i to bardzo dobra wiadomość, za tydzień znów będziemy, będzie badana krew i być może już ostatni raz dostanie żelazo.
Ale, najbardziej smutne jest to, co pani doktor wyjaśniła. Bite jako nosiciel obu wirusów jest szczególnie narażony na infekcje, a każda najmniejsza infekcja dla Niego może skończyć się ... W szpitaliku przy innych kotach, przy zmieniającej się pogodzie i temperaturze, przy ludziach którzy przychodzą, jest w niebezpieczeństwie. Ze względu na nosicielstwo nie może mieć kontaktów z żadnym innym kotem, ale nie może mieć bezpośredniego kontaktu!!! I to jest bardzo istotne, bo wystarczy dla Niego osobne pomieszczenie, w którym byłoby ciepło. Kontrole i badania będą często, więc na pewno potrzebny byłby ktoś kto posiada auto, przewożenie komunikacją tylko naraziłoby Go na niebezpieczeństwo złapania infekcji.
Bite nie ma długiego życia przed sobą, ale przy dobrych warunkach, może to być znacznie dłuższe życie niż jeżeli będzie tu, gdzie jest obecnie. Gdyby nie to, że 8 kotów w domu mam, Bite miałby już miejsce. Nie jest to prosta decyzja, ale może ktoś zlituje się nad Nim, zapewniam, takiego odwdzięczenia się od nikogo innego nie dostanie się

Naprawdę, wczoraj poryczałem się.
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.